Osobisty dramat Pani Kingi. Jej bistra upadły, a teraz zbiera na długi, które spędzają jej sen z oczu. Co jeszcze czeka przedsiębiorców?
Pani Kinga Malinowska została zmuszona do otworzenia zrzutki na opłacenie długów w związku z zaległościami
Wrocławska biznesmenka prowadziła dobrze prosperujące punkty gastronomiczne, teraz jednak jej dług jest niemożliwy do spłacenia
Wyznaje, że zapowiadana przez rząd pomoc dla przedsiębiorców nijak ma się do stojących przez branżą gastronomiczną potrzeb
Pani Kinga to jedna z wielu właścicielek biznesu z branży gastronomicznej, które muszą prosić o pomoc innych osób, a platforma Zrzutka pozwala na dotarcie do ogromnej liczby osób. Opis zamieszczony przez restauratorkę kreuje wyjątkowo ponury obraz tego, z czym borykają się restauratorzy.
Zapowiada przez państwo pomoc nie jest wystarczająca, co potwierdzają kolejne prośby o pomoc, chociażby w serwisie Zrzutka. Niestety Pani Kinga z gorzkim przekąsem opisuje wszystko, co spotkało ją w ostatnim czasie.
Restauratorka liczy, że Zrzutka pomoże jej uregulować długi
Jeszcze rok temu nie spodziewała się, że w internecie będzie widnieć zrzutka mająca pomóc jej w opłaceniu długów. Jej punkty na wrocławskiej mapie gastronomicznej dobrze prosperowały i nic nie wskazywało na nadchodzącą katastrofę.
- Prowadziłam trzy prosperujące bistra we Wrocławiu. Koszta miesięczne mega ogromne, ale prosperwało. Zaciągnięte kredyty, bo miałam możliwość ich spłacania, a chciałam rozwijać biznes. [...] Zamknęłam wszystko z ogromnymi długami. Wytrzymałam tak 2,5 miesiąca i musiałam zrezygnować. Sprzedałam wszystko co się dało by choć trochę starać się spłacać kredyty - pisze w opisie akcji Pani Kinga.
Kobieta prowadząca biznes opowiada, że jej zamiarem nie jest palenie mostów i normalnie nigdy nie dopuściłaby do sytuacji, że winna jest tak niebotycznych kwot. Wie, że za każdym wystawionym i nieopłaconym rachunkiem stoi drugi człowiek, który również znalazł się w trudnej sytuacji.
- Psychicznie jestem zniszczona rosnąca stertą wezwań do zapłaty, windykatorami i zajętymi kontami - szczerze pisze na Zrzutce biznesmenka stająca oko w oko z pandemią, nie mogąc liczyć, że PR-owo wykreowane tarcze antykryzysowe jej pomogą. Na 1 listopada 2020 r. jej dług wynosił łącznie 119 234 zł.
Państwo nie pomaga, ona walczy o przetrwanie. Prosi ludzi o pomoc w spłaceniu długów
- Tarcze antykryzysowe? Te 5 tys. od rządu to wystarczyły na rachunki za prąd i wodę - cytuje wypowiedź Pani Kinga Malinowska portal money.pl Wyznaje jednocześnie, że jej dług od 1 listopada wzrósł już do niemal 180 tys. złotych, a odsetki nieubłaganie wciąż rosną.
Dokładnie wylicza, co składa się na tak niebotyczną kwotę i wyjaśnia, dlaczego w ogóle zdecydowała się na tak ryzykowne kroki. W podobnej sytuacji znalazło się wiele osób prowadzących biznes. Nikt nie spodziewał się, że pandemia tak mocno namiesza w naszych życiach i zamknie niemal wszystko.
Z informacji dostępnych w serwisie Zrzutka wynika, że pieniądze składające się na dług to: dług względem ZUS (26 345 zł), zaległości wobec kontrahentów (4 970 zł), zaległości wobec pracowników (12 850 zł) oraz należność za wynajem lokali (12 500 zł). Rosnące odsetki nieustannie zwiększają ilość należności pieniężnych. Pani Kinga przyznaje, że chce oddać wszystko co do grosza, nawet pracownikom, którzy oficjalnie zrezygnowali z zarobionych pieniędzy.
- Wiem, że kiedyś zaryzykowałam otwierając działalność i że mogłam tego nie robić, ale chciałam dobrze dla mojej rodziny. [...] Po prostu nie daję rady. Wszyscy chcą kasy już, teraz. Terminy nawet już nie gonią, bo przegoniły - czytamy w opisie zbiórki. Link do zrzutki znajdziecie >TUTAJ<
Przedsiębiorcy znaleźli się w wyjątkowo trudnym momencie
Pandemia koronawirusa namieszała dosłownie wszędzie. Trudno było sobie wyobrazić, że przez większość roku nie będziemy mogli cieszyć się wizytami w ulubionych restauracjach, kawiarniach, czy kinach i teatrach. Sprzedaż na wynos nie jest tak intratna, a rachunki są takie same, jak nie większe. Urzędy mimo zapewnień premiera nie zawsze patrzą przychylnym okiem na borykających się z problemami przedsiębiorcami próbującymi utrzymać się na powierzchni.
Pani Kinga w rozmowie z money.pl przytacza dla przykładu sytuację, gdy odmówiono jej wypłaty pieniędzy z tarczy z powody zaległości w ZUS. Niestety próba dogadania się z urzędem nie przyniosła zakładanych skutków.
- Chciałam się dogadać. Pisałam w sprawie rozłożenia spłaty, przecież jest taka opcja. Zgodzili się, żebym najpierw w ciągu 7 dni zapłaciła odsetki. Zapłaciłam. 8 zajęli konta - wyznaje w rozmowie z portalem money.pl restauratorka. Jaki los czeka polskich przedsiębiorców i ilu z nich przetrwa ten wyjątkowo trudny czas?
Źródło: Money.pl / Zrzutka.pl