Zegarek Roberta Lewandowskiego o wartości mieszkania. Piłkarze zarabiają kilkaset razy więcej niż pielęgniarki
Według pisma „France Football” Lewandowski z pensji, ale też z reklam i premii w 2019 r. zarobił 29 milionów euro. A to wcale nie najwięcej – Lewandowski jest dopiero na dziewiątym miejscu wśród najlepiej zarabiających piłkarzy świata. Roczny dochód Messiego wynosi 131 milionów euro. To oznacza, że Argentyńczyk każdego dnia zarabia 359 tysięcy euro, każdej godziny 15 tysięcy euro, każdej minuty 250 euro, a każdej sekundy – 4 euro.
Najniższa krajowa w Polsce dla osób zatrudnionych na umowę o pracę w 2021 roku wynosi 2800 zł brutto. Minimalna stawka godzinowa to 18,30 zł brutto za godzinę. Pielęgniarka może zarabiać na przykład 20 zł na godzinę. A Lewandowski – ponad 15 tysięcy złotych w trakcie tej samej godziny. Czy Lewandowski pracuje 750 razy ciężej od pielęgniarki? To fizycznie i czasowo niemożliwe.
A może to oznacza, że pielęgniarka jest „nierobem”? Albo że wykonuje pracę społecznie niepotrzebną? Pandemia pokazała, że potrzebujemy pielęgniarek znacznie bardziej niż piłkarzy – one ratują życie wszystkim, podczas gdy oni zapewniają chwilową rozrywkę tym, których to akurat interesuje.
Jak to się stało, że kopanie piłki dla rozrywki jest wyceniane jako kilka tysięcy razy bardziej wartościowe niż ratowanie ludziom życia?
Człowiek czy marka?
Miliony miesięcznie dla piłkarzy to nie jest wyłącznie zasługa ciężkiej i społecznie ważnej pracy. Żaden człowiek nie wypracowuje „uczciwą pracą” kilku milionów złotych miesięcznie. To nie są pieniądze wyłącznie za pracę, bo żaden piłkarz nie pracuje kilkaset razy więcej i ciężej niż pielęgniarka czy sprzedawczyni – to jest fizycznie i czasowo niemożliwe.
Zarobki piłkarzy to w dużej części pieniądze z reklam. A dla reklamodawców nie liczą się umiejętności sportowe – liczy się fakt, że piłkarz jest widoczny, znany i lubiany. Dla nich Lewandowski nie liczy się jako sportowiec, tylko jako celebryta i marka. Nie wynagradzają więc ciężkiej pracy, tylko wizerunek i rozpoznawalność.
A żyjemy w świecie, w którym to akurat kopanie piłki jest widoczne – bardziej niż pomaganie ludziom.
To oczywiście nie oznacza, że piłkarze nie pracują uczciwie. Że się nie poświęcają i mają oddać to, co zarobili. Skądże! To oznacza, że nieuczciwy jest system wynagradzania za pracę i wartościowania jej. I że nierówności, także w Polsce, są ogromne.
To nie piłkarze, nawet najbogatsi, są tu winni. Winny jest system, politycy i wielkie korporacje, które go podtrzymują.
Prawa kieszeni ponad prawami człowieka?
Nic dziwnego, że dla Lewandowskiego kilkaset tysięcy złotych to nie jest wielki wydatek – tyle zarabia w pół tygodnia. Ale dla innych stanowi oszczędności, jakich nie uda im się zebrać przez całe życie.
Codziennie wspieram osoby po gwałtach. I gdy zobaczyłam ten zegarek, od razu pomyślałam o nich. O tym, jak się czują, gdy widzą, że gość kopiący piłkę nosi zegarek wartości mieszkania, gdy one od 7 lat czekają na mieszkanie socjalne, by uwolnić się od męża-oprawcy.
„Jemu odbierzecie zegarek, a mi buty” – pojawiają się jednak głosy sprzeciwu. Po pierwsze: nikt nie chce odebrać Lewandowskiemu zegarka. Po drugie: dlaczego osoby, które nie zarabiają milionów złotych miesięcznie, z taką łatwością identyfikują się z milionerami? To przecież w żadnym razie ich nie dotyczy.
A jednak każdy z nas lubi sobie myśleć, że bliżej mu do milionera niż osoby w kryzysie bezdomności. Chociaż rzeczywistość jest dokładnie odwrotna. Ale to milionerzy są uznani, uśmiechnięci i mają szczęśliwe życia, a osoby w kryzysie pokazywane są często w sposób dehumanizujący.
Dlatego ludzie bez problemu rozliczają uboższych z każdego grosza z 500+, zarzucając im, że wydają je na piwo czy słodycze, a nie na dzieci, ale gdy rzecz dotyczy milionerów, których majątek może uratować życie ludziom – nie wolno „zaglądać do kieszeni”? Przedziwne, prawda?
Widząc taki zegarek, wolimy pomyśleć o naszych butach, niż o tym, że wystarczy utrata pracy, byśmy w kilka miesięcy (lub krócej) stanęli na progu ubóstwa. Albo gdy widzimy, jak ktoś „zagląda do kieszeni” milionerom, myślimy: „zaraz mi zakażą kupować za moje pieniądze, co chcę!”. Jakby każdy z nas był milionerem – albo był krok od miliona, więc szykuje sobie grunt na przyszłość.
Ułuda, że bycie milionerem jest na wyciągnięcie ręki, utrzymuje ten system w mocy. Dzięki niemu właściciele wielkich korporacji mogą mniej płacić pracownikom i gorzej ich traktować – w końcu to droga do bogactwa, a ona jest ciężka i prowadzi przez wiele trudności. Tyle że większość z nas nigdy nie będzie bogata – zwłaszcza jeśli nie jest urodzona w bogatym domu – za to przez tę ułudę większość z nas będzie wyzyskiwana i niedopłacana.
I dokładnie temu służy ta ułuda.
Bogaci są coraz bogatsi, a biedni – coraz biedniejsi
Ale to tylko ułuda. Badacz Thomas Piketty w książce Kapitał XXI wieku wykazał, że zyski z kapitału rosną szybciej niż płace. To oznacza, że bogaci są coraz bogatsi, a biedni – coraz biedniejsi. Według raportu Ratusza mieszkańcy Pragi Północ żyją 10 lat krócej niż mieszkańcy Wilanowa. Długość życia w najbiedniejszej części Londynu jest 6 lat krótsza niż w najbogatszej dzielnicy, zaledwie kilka kilometrów dalej.
Z kolei raport Oxfamu z 2019 r. ujawnił, że szefowie korporacji odzieżowych w cztery dni zarabiają więcej niż pracujące dla nich szwaczki przez całe życie. I niezależnie od tego, jak wiele szwaczki by nie pracowały – nigdy nie będą zarabiać tyle, ile ich menadżerowie.
To nie talent, lecz przede wszystkim możliwości decydują o sukcesie. W Kenii chłopak z bogatej rodziny ma 1/3 szansy na kontynuowanie nauki po szkole średniej. W przypadku dziewczyny z biednej rodziny to prawdopodobieństwo wynosi 1/250.
A jeśli ktoś ma szczęście i uda mu się podwyższyć status społeczny dzięki pracy i sukcesom – jest wyjątkiem, który ma podtrzymywać tę ułudę, nie regułą. Większość podobnie utalentowanych i pracowitych osób nie zdobędzie takiej pozycji jak on. I to nie przez brak talentu i pracy.
Miliarderzy musieliby żyć ponad tysiąc żyć, żeby wydać cały swój majątek
Czy jakakolwiek osoba potrzebuje milionów złotych do życia? Nie, nikt nie potrzebuje takich pieniędzy. Do wygodnego i godnego życia wystarczy kilka tysięcy razy mniej. Lewandowski i inni zarabiają po prostu za dużo.
Budżet na całą ochronę zdrowia Etiopii – państwa, w którym mieszka 105 milionów ludzi – odpowiada 1 procentowi fortuny Jeffa Bezosa. 1 procentowi!
Mamy zegarek wartości mieszkania i mieszkanie. Co się stanie, jeśli milioner będzie miał zegarek wartości mieszkania? Nic, trochę szpanu. A co się stanie, jeśli kobieta żyjąca z oprawcą będzie miała mieszkanie? Przeżyje.
Wyobraź sobie, że możesz wybrać: czy założyć zegarek na rękę milionera, czy mieszkanie dla potrzebującej. Co wybierzesz?
Ta decyzja codziennie jest podejmowana przez system. Ekonomiści z raportu Oxfam obliczyli, że niewielka grupa ponad 2000 miliarderów musiałaby żyć ponad tysiąc żyć, żeby wydać cały swój majątek.
A nie mają tysiąca żyć.
Są za to tysiące ludzi – którzy żyją – i nie mają na codzienne utrzymanie.
A wystarczyłoby dodatkowe 0,5 proc. podatku dla 1 proc. najbogatszych, by zapewnić edukację dla pozbawionych jej 262 milionów dzieci, oraz opiekę zdrowotną, która uchroniłaby od śmierci 3,3 miliona ludzi. Są na to środki, naprawdę – i dyskusja na ten temat jest absolutnie kluczowa.