wtv.pl > Polska > Duda wyciąga homofobiczną kartę, a Trzaskowski przybija żółwika z jego wolontariuszami. Ostatnia prosta kampanii wyborczej
Konrad Wrzesiński
Konrad Wrzesiński 19.03.2022 08:36

Duda wyciąga homofobiczną kartę, a Trzaskowski przybija żółwika z jego wolontariuszami. Ostatnia prosta kampanii wyborczej

wtv
WTV.pl

Kampania prezydencka znajduje się na finiszu. Za zaledwie trzynaście dni poznamy wyniki pierwszej tury głosowania, nie dziwi więc, że starania kandydatów, ich obietnice i jakże płomienne przemówienia niemal od rana do wieczora rozgrzewają krajowe media. Wiele wskazuje na to, że pojedynek po raz kolejny rozegra się między dwoma największymi frakcjami. Podczas gdy Andrzej Duda ryzykuje wszystko, niespodziewanie grając naczelnego polskiego homofoba, Rafał Trzaskowski usiłuje przekonać wyborców, że weźmie w ramiona cały świat.

Ludzie listy piszą

List Jarosława Kaczyńskiego, adresowany do członków oraz wyborców Prawa i Sprawiedliwości, a także komunikat Rafała Trzaskowskiego, który obwieścił, że nie jest wrogiem sympatyków PiS, najlepiej obrazują dwie Polski, o których istnieniu usiłuje się nas przekonać na ostatnim etapie wyścigu prezydenckiego. Prezes zagrał klasycznie: mówiąc o opozycyjnych politykach, wspominał o "okradaniu państwa", "grabieży", "moralnej katastrofie" czy "kulturowej degradacji". Sześciostronicowy list można by w zasadzie streścić jednym zdaniem: opozycja to czyste zło. Wybór Andrzeja Dudy, współtwórcy dobrej zmiany, jest zdaniem Kaczyńskiego nieodzowny, by budować silne, dobrze funkcjonujące państwo.

Wychwalanie kandydata PiS, który "w ciągu minionych 5 lat z pełnym zaangażowaniem umiejętnie prowadził zainicjowany przez Prawo i Sprawiedliwość proces pozytywnych zmian w naszym kraju", nie powinno dziwić. Z kolei zapewnianie, że  "zwycięstwo kandydata KO oznaczałoby ciężki kryzys polityczny, społeczny i moralny", jest zupełnie innym poziomem politycznej walki. Prezes po raz kolejny sugeruje bowiem, że wybór tylko jednego człowieka gwarantuje prężnie działające państwo, inny wariant zaowocuje zaś pogrążeniem kraju w chaosie.

Na list prezesa Kaczyńskiego szybko odpowiedział Rafał Trzaskowski, który – być może nieco na pokaz – przestrzegał przed wzajemną wrogością. "Od wielu lat polskie życie polityczne trawi choroba nienawiści. Oduczyliśmy się ze sobą rozmawiać. Przestaliśmy szukać porozumienia. Zakładamy z góry, że w każdej sprawie musimy stać po dwóch stronach barykady. Czy naprawdę tak jest?", pytał retorycznie kandydat KO. I dalej: "Nie możemy pozwolić na to, żeby kolejny raz wygrały podziały. Ludzie mogą się różnić, ale szacunek do drugiego człowieka, braterstwo oraz wspólnota muszą wygrać".

Polityk Platformy zagrał tu mądrze – wskazał, że kiedyś trzeba zrobić pierwszy krok ku zgodzie. "Domyślam się, że większość z Państwa może być zaskoczonych moim listem. Dużo czasu musi upłynąć, żebyśmy znów zaczęli prowadzić normalny spór o wartości i sprawy merytoryczne. Bez nienawiści i agresji". W dalszej części Trzaskowski przekonywał, że nie ma w nim nienawiści i będzie prezydentem wszystkich. Do ów "wspólnoty" powrócimy jednak nieco później.

Duda szuka wroga

"To nie ludzie. To ideologia". Te słowa, wypowiedziane przez posła Porozumienia Jacka Żalka, w przyszłości staną się zapewne symbolem trwającej kampanii. Wzmożona dyskusja dotycząca LGBT nie powinna dziwić uważnego obserwatora politycznej sceny. Trzaskowski w gruncie rzeczy wydaje się politykiem mocno centrowym. PiS tymczasem usiłuje zrobić z niego naczelnego polskiego liberała, który chce uczyć dzieci masturbacji. Podpisanie przez niego Karty LGBT było wielokrotnie wałkowane w "Wiadomościach". Odpowiedź Andrzeja Dudy, strażnika prawdziwej polskiej rodziny, była zatem szybka i mocno cyniczna. Tak oto otrzymaliśmy słynną już Kartę Rodziny.

Prawo i Sprawiedliwość, widzące zapewne spadające wyniki sondażowe Dudy, stawia na jedną kartę, za sprzymierzeńca mając część polskiego Kościoła, w tym przypadku mającego twarz krzyczącego o "tęczowej zarazie" abp Marka Jędraszewskiego. Od kilku dni cały świat patrzy na homofobiczne oblicze naszego prezydenta, który "ideologię LGBT" porównuje do sowieckiej indoktrynacji, postanawiając przyjąć nową, do tej pory nieznaną, wojowniczą pozę. Mimo wzmożonych obietnic o pieniądzach przeznaczonych na wakacje obywateli, zapowiedzenia wielkich, długofalowych inwestycji, jak choćby budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego, poparcie kandydata PiS nie rosło. Postawiono więc na strach, z osób nieheteroseksualnych robiąc swoistych nowych uchodźców, straszenie którymi było jedną z przyczyn zwycięstwa PiS-u przed laty.

Sztab Dudy mógł się jednak przeliczyć. Jego homofobiczne wystąpienia cytują już wielkie zachodnie media, jak "New York Times" czy "The Guardian". W odpowiedzi prezydent mówił o "prawdzie, która jest dziś wystraszonym małym stworzonkiem", zdaniem części komentatorów ośmieszając się jeszcze bardziej. Szum, jaki powoli wzbiera po słowach kandydata PiS – jeśli okaże się dostatecznie duży – może kosztować go reelekcję.

Trzaskowski chce wziąć w ramiona wszystkich

Przekonywanie ludzi przekonanych nie ma większego sensu, z czego sprawę powinien zdawać sobie każdy doświadczony polityk. Na początku swej kampanii Trzaskowski grał jednak dość agresywnie, zapowiadając wyciągnięcie konsekwencji wobec obecnych działań TVP Info czy mówiąc o "wypalaniu żelazem" decyzji Prawa i Sprawiedliwości. Słowa, jak należało się spodziewać, szybko wycięto z kontekstu, po czym przekonywano widzów Telewizji Polskiej, że dojście do władzy kandydata Koalicji Obywatelskiej skutkować będzie olbrzymim chaosem na politycznej scenie, o czym zresztą wspominał cytowany powyżej sam Jarosław Kaczyński.

Najnowsze sondaże pokazują, że walkę w drugiej turze, w której zapewne spotkają się Duda z Trzaskowskim, rozstrzygnąć mogą tysiące, a nawet setki głosów. Niektóre badania mówią o różnicy wynoszącej obecnie mniej niż 1 procent głosów. W tym miejscu warto zdać sobie sprawę, że twardy elektorat PiS jest w zasadzie nie do ruszenia. Przeciągnięcie na swoją stronę części obywateli nieco bardziej centrowych, których odstraszyć mogą ostre działania Prawa i Sprawiedliwości, może okazać się kluczowe. Kandydat KO przyjął strategię odwrotną do Dudy i zamiast straszyć, mówi o wspólnocie, zbijając żółwika z jego wolontariuszami. Trudno o większy kontrast wobec ostatnich poczynań walczącego o reelekcję prezydenta.

Nie konkrety, a emocje

Gwoli sprawiedliwości należy zaznaczyć, że nadal nie mamy pewności, czy będziemy świadkami drugiej tury oraz kto stanie w niej do walki. Poza dwoma głównymi obecnie aktorami warto wspomnieć również o pozostałych kandydatach. Ci swoje kampanie prowadzą dość poprawnie i bezpiecznie. Tematu ataku na osoby LGBT nie chciał poruszać choćby Władysław Kosiniak-Kamysz. Cytowany przez portal OKO.press, mówił: "Inni kandydaci zajmują się naparzanką między sobą, nie ma żadnych konkretów. Panowie: karty na stół! Zwracam się do Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego: jaki macie program dla przedsiębiorców?". Postulat jak najbardziej rozsądny. Nie jest jednak tajemnicą, że wybory na całym świecie to obecnie swoisty konkurs popularności i (niestety) coraz rzadziej wygrywa się go merytoryką. O wiele skuteczniejsze okazuje się granie na silnych emocjach.

Do tematu, co naturalne, szybko odniósł się od lat walczący o prawa osób LGBT Robert Biedroń. Zdaje się jednak, że żadne działania kandydata Lewicy nie spowodują, że powróci on do walki o Pałac Prezydencki. Większość sondaży obrazuje, że może on liczyć na ledwie kilkuprocentowe poparcie. Nie przedłużając, wspomnijmy zatem o Szymonie Hołowni, który przed wejściem do wyścigu Trzaskowskiego zdawał się niemal murowanym kandydatem do drugiej tury.

Niezależny kandydat w rozmowie z TVN 24 mówił: "(...) jak słucham tych głupot homofobicznych, które wygaduje prezydent Andrzej Duda, to zastanawiam się nad tym, czy oni mają świadomość, że te ich słowa, które rzucają i w ich mniemaniu cementują jakąś wspólnotę, doprowadzą prawdopodobnie do samobójstwa kogoś w zupełnie realnym świecie. Bo ja wiem, że nie ma ideologii LGBT. Są ludzie, spotykam ich". OKO. press wskazuje, że Hołownia zapowiedział nawet, że po wygranej do Pałacu zaprosiłby osoby ze słynnych "stref wolnych od LGBT", by pokazać im, że w Polsce mogą czuć się jak w domu.

Za niespełna dwa tygodnie dowiemy się, kto więcej zyska na atakowaniu osób LGBT. PiS mogło jednak popełnić błąd. Osoby nieheteroseksualne nie są bowiem egzotycznie brzmiącymi, zamorskimi uchodźcami. Przekonywanie, że chodzący po tych samych ulicach geje czy lesbijki nie są ludźmi, może wyjść Dudzie bokiem.

Źródła: twitter / OKO.press / Facebook/Rafał Trzaskowski