wtv.pl > Polska > To one dziś kwestują na WOŚP. "My walczymy o sprzęt medyczny, a władza w tym czasie dręczy kobiety"
Maja Staśko
Maja Staśko 19.03.2022 08:25

To one dziś kwestują na WOŚP. "My walczymy o sprzęt medyczny, a władza w tym czasie dręczy kobiety"

wtv
WTV.pl

Marta, 24 lata, Gdańsk

W trakcie pandemii przyjechała do domu rodzinnego, by pisać magisterkę. W lipcu się obroniła. Następnie dostała się do szkoły doktorskiej w naukach chemicznych.

W naukach chemicznych rzadko ktoś pracuje sam. Każdy sprzęt ma właściciela, więc trzeba współpracować. Na przykład na wydziale obok jest mikroskop. Trzeba się dogadać: on sprawdzi pod mikroskopem morfologię zsyntezowanych materiałów, opisze to ze swojej perspektywy i wtedy pojawi się w artykule jako współautor. Tak robi się odkrycia – razem. Jej grupa badawcza to prawie same dziewczyny.

Poszła na doktorat, bo nauka ją bardzo interesuje. W czasie wolnym czyta strony popularnonaukowe, książki związane z nauką. Lubi grać w planszówki, w domu rodzinnym ma charta – whippeta.

„Dzień dobry, mam nogę w szkle, co zrobić?”

Jak dowiedziała się o WOŚP-ie? Wie o nim od zawsze. Gdy była na oddziale laryngologii, jej szpital akurat dostał sprzęt od WOŚP-u. Szukali kogoś, kto będzie nim zbadany, więc w oczekiwaniu na operację zbadali jej słuch. To było dokładnie 11 lat temu. Tegoroczna edycja jest także poświęcona laryngologii – ze względu na to, że sprzęt sprzed 11 lat zdążył ulec zniszczeniu, a choroby układu oddechowego są szczególnie niebezpieczne w czasach pandemii.

WOŚP co jakiś czas pojawiał się w jej życiu. Jako 18-latka należała do bydgoskiej grupy: chodzili po szpitalach dziecięcych w święta przebrani za św. Mikołaja, elfy, śnieżynki. Albo na Wielkanoc, jako króliki. Widziała tam mnóstwo sprzętów, które miały serduszko.

Potem zaczęła jeździć na Pol'and'Rock Festival (dawniej Woodstock) – najpierw jako festiwalowiczka, a po dwóch latach w Pokojowym Patrolu. Pokojowy Patrol to formacja wolontariuszy, którzy pomagają przy organizacji Pol'and'Rock Festival i Finału WOŚP.

– Wyszukałam informacje na stronie internetowej WOŚP i zgłosiłam się na szkolenia. Myślałam, że szkolenia to tylko formalność, ale to były bardzo ciężkie trzy dni. I bardzo owocne. Pierwsza pomoc, zasady organizacji imprez masowych, praca w zespole, budowanie zespołu, komunikacja między członkami… Nie było chwili wolnego, dostaliśmy dużo informacji naraz, wykłady były długie, wiele godzin praktyki, a całość kończyła się egzaminami. Ale czuję, że dużo mi to dało.

Pierwszy raz jako Pokojowy Patrol była na festiwalu rok temu. I ostatni, bo potem nadeszła pandemia.

Marta trafiła do grupy lotnej. Pokojowy Patrol ma dwie grupy: lotne i stałe. Te pierwsze są bardziej mobilne, drugie działają w jednym miejscu i są odpowiedzialne za konkretny dział, np. dużą lub małą scenę albo Akademię Sztuk Przepięknych. Marta najczęściej była odpowiedzialna za pilnowanie bramek przed dużą sceną. Ze względu na uznanie festiwalu jako wydarzenie o podwyższonym ryzyku, należało przestrzegać licznych obostrzeń. Dla przykładu, na teren dużej sceny nie można wnosić alkoholu – więc dbała, by nikt tego nie robił. Na polu sprawdzała, czy np. ktoś nie chodzi ze szkłem, bo szklane przedmioty także są zakazane na festiwalu. Albo czy ktoś nie robi grilla, bo to byłoby zagrożenie pożarowe. Często ludzie zwracali się do niej o pomoc.

Pokojowy Patrol to także pomoc dla medyków – mają pierwszą styczność z osobami, którym coś się stanie.

– Pamiętam przypadek, gdy jeden z festiwalowiczów miał szkło w nodze. Ochroniarz przybiegł, żeby mu pomogła. „Dzień dobry, mam nogę w szkle, co zrobić?” – usłyszałam. Zadziwił mnie spokój tego chłopaka, bardziej stresowali się wszyscy wokół tego festiwalowicza niż on sam. Musiałam go odpowiednio pokierować, aby trafił do osób, które odpowiednio opatrzą mu ranę.

Na szczęście, jeszcze nie musiała wykorzystać umiejętności pierwszej pomocy. Nie miała ciężkich sytuacji – czasem tylko mężczyźni byli wyżsi od niej i ją ignorowali na bramce.

– Czułam, że robię coś pożytecznego. Były czasem cięższe momenty, bo na niektórych koncertach zbierało się mnóstwo ludzi, jak Happy Sad. Ciężko było dopilnować ludzi, aby stosowali się do obostrzeń. Na szczęście, z nami był Niebieski Patrol, grupa ochroniarzy, którzy nas wspierali. A ja mogłam posłuchać koncertów. Przez dwa dni wysłuchałam prawie wszystkich koncertów z dużej sceny. Bardzo mi się podobało też to, że ludzie nam ufali.

“Myślałam, że Owsiak otacza się ochraniarzami”

Tego samego roku Marta pomagała przy finale WOŚP-u. Udało jej się dostać do Warszawy. Tym razem była grupą stałą – stacjonowała w namiocie, w studiu telewizyjnym. Miała dbać o bezpieczeństwo i o to, by ludzie w namiocie nie zakłócali emisji na żywo (np. poprzez korzystanie z telefonów komórkowych), nie zbliżali się za bardzo do Jurka Owsiaka albo do zaproszonych gości w trakcie czasu antenowego. Owsiak był bardzo dynamiczny, dużo chodził, musieli więc czasem robić korytarze dla niego i gwiazd.

– Myślałam, że Owsiak otacza się ochraniarzami. A on po prostu chodził wokół nas, żartuje, przybija piątkę. Pokojowy Patrol to takie trochę jego oczko w głowie, bardzo dba, abyśmy byli jak najlepiej wyszkoleni, wyposażeni, a nawet najedzeni i wypoczęci.

Z Owsiakiem nie rozmawiała, bo całe szoł było jego. Nie chciała go rozpraszać, podobnie jak reszta wolontariuszy.

– Cieszyłam się, że tam jestem. Podobało mi się, że moja mama oglądała Finał jednocześnie na żywo i z telewizora, który obok nas wisiał. Niezapomniane doświadczenie

Grupa była też odpowiedzialna za organizację „Wielkiej Ściskawy”. Zabawa polegała na tym, że na drodze było namalowane serce i trzeba było upakować do niego jak najwięcej ludzi. Akcja miała miejsce w całym kraju, poszczególne miasta ze sobą rywalizowały. Miejscowość, w której udało się zmieścić najwięcej ludzi, wygrywała.

Oczywiście, w tym roku nie ma mowy o takim wydarzeniu.

“Inaczej byśmy się nie poznali, bo gdzie?” 

Dzięki Pokojowemu Patrolowi ma znajomych, spotykają się. Grupa jest zżyta. Jej leader pomógł jej się wyprowadzić z akademika na stancję w czasie pandemii. Kiedy indziej nocowała u niej dziewczyna poznana w Pokojowym Patrolu. Mają stały kontakt. Marta nie znała nikogo, gdy zaczynała.

– To niesamowite, że poznałam tu tylu ludzi i trzymamy się razem. Za każdym razem, gdy szykuje się WOŚP-owe wydarzenie, nie mogę się doczekać, żeby spotkać tych ludzi. Pomaganie okazuje się radosne i przyjemne. A to są tak różni ludzie! Informatyk, doktorant, stewardessa (jak ją poznałam, marzyła o tym, żeby nią zostać, przez czas naszej znajomości śledziłam to, jak udało jej się to osiągnąć), dużo studentów, kierowca TIRA, ludzie pracujący w gastronomii, ochroniarz. Inaczej byśmy się nie poznali, bo gdzie? Nieważna jest płeć, wiek, status społeczny: na WOŚP-ie spotyka się przekrój przeróżnych osób.

W trakcie pandemii także pomagała. Wiele osób jako Pokojowy Patrol robiło zakupy starszym osobom. Marta wyprowadzała sąsiadom psy.

– Gdy pomagam, odczuwam wielką satysfakcję, że mogę pomóc, zrobić coś dobrego i nowego. I to przyjemne uczucie, że ludzie mi ufają. Czuję wielką odpowiedzialność, ale czuję też zaufanie.

Tagi: WOŚP
Powiązane