Orzecznicy w "cudowny" sposób uleczyli dziecko zdalnie. Skandaliczne doniesienia
- Lekarze orzekający o niepełnosprawności, nie widząc mojej Milenki, uzdrowili ją z padaczki i upośledzenia umysłowego. Zabrali świadczenia, to krzywdząca decyzja - mówi zdenerwowana pani Sabina.
Pani Sabina nie rozumie wiadomości, którą otrzymała od orzeczników
Pani Sabina Ćmok z Mikołowa samotnie wychowuje 6-letnią córeczkę, Milenkę. Dziewczynka jest niepełnosprawna od urodzenia - w okresie płodowym miała wylew krwi do mózgu, który przypieczętował warunki jej funkcjonowania już na zawsze. Dziecko urodziło się niepełnosprawne - nie potrafi wykonywać samodzielnie wielu czynności, a pierwsze kroki stawiała dopiero rok temu. Wciąż musi nosić pampersy, ma ograniczony rozwój psychoruchowy i ogromne problemy ze wzrokiem.
Do maja tego roku miała orzeczenie o niepełnosprawności, z którego wynikało, że jest upośledzona umysłowo, ma choroby neurologiczne i padaczkę, dzięki któremu przysługiwał jej zasiłek. Takie orzeczenia trzeba jednak co jakiś czas odnawiać. Lekarze-orzecznicy bez widzenia się z dziewczynką ocenili jednak, że Milenka cierpi jedynie na schorzenia neurologiczne, tym samym uzdrawiając ją z pozostałych dolegliwości.
- Komisja ds. orzekania o niepełnosprawności z powodu koronawirusa orzeka tylko zdalnie. Orzecznicy nie widzieli córki, popełnili wielki błąd, uznając że jest sprawna fizycznie i stałej opieki nie wymaga! - mówi matka Milenki.
- Musimy przeżyć za 817 zł (zasiłek i 500+) - dodaje. Zasiłek, który jej odebrano, pozbawił je dochodu w wysokości 3 tyś. zł.
Powrót do normalności może teraz zapewnić jedynie sąd, co nie znaczy, że sprawa będzie prosta. Pani Ćmok szykuje się na batalię i złożyła już papiery, licząc na to, że kuriozalna decyzja zostanie odwołana.
źródło: [fakt.pl]