Wjeżdżający na Morskie Oko bryczkami powinni zapaść się pod ziemię. Mężczyzna z niepełnosprawnością, pokazał, że nie trzeba krzywdzić koni
Świercz cierpi na przepuklinę oponowo-rdzeniową, od dziecka mierzy się z niepełnosprawnością. Fakt, że porusza się na wózku inwalidzkim, nie przeszkadza mu jednak w dbaniu o kondycję fizyczną i pobijaniu kolejnych rekordów. Nie bez powodu przez swoich znajomych nazywany jest "barierołamaczem".
Świercz ma na swoim koncie m.in. podwójne mistrzostwo Polski WRPF w Wyciskaniu Sztangi Leżąc, wejście na gmach CKiS czy udział w Runmageddonie. Pokonał pokonał dystans 6 kilometrów, najeżony 30 przeszkodami, w czasie 1:39:22.
Jakby tego było mało, mężczyzna pełni funkcję radnego Powiatu Pruszkowskiego. Teraz zrobiło się o nim głośno, ponieważ wraz z ekipą Wirtualnej Polski pokazał, że mimo niepełnosprawności, jest w stanie pokonać trasę do Morskiego Oka.
Radny, co widać na materiale wp.pl, wzbudził podziw wśród pozostałych turystów. Oczywiście tych, którzy nie wyrali wjazdu bryczką. Razem z reporterem Klaudiuszem Michalcem, wjechał na sam koniec trasy, opowiadając w międzyczasie o swoich dotychczasowych dokonaniach. - Wierzcie w swoje marzenia ! Realizujcie je, od samego siedzenia nic się nie zmieni - skomentował materiał na swoim Facebooku.
- Zdaję sobie sprawę, że nie każdy kardiologiczne, czy mając jakieś problemy ze stawami, może pokonać te 10 kilometrów i zejść. To kwestia własnego sumienia. Ja gdybym nawet chodził, to nie wyobrażam sobie by poruszać się przy pomocy zwierząt - powiedział reporterowi w materiale Świercz.
Wiadomości o cierpieniu koni nad Morskim Okiem rozgrzewają opinię publiczną nie od dziś
Warto przy okazji wspomnieć, że sprawa wykorzystywania koni nad Morskim Okiem, wzbudza kontrowersje od wielu lat. Przy okazji procedowania w Sejmie "Piątki dla zwierząt", ze swoją inicjatywą wyszedł poseł Dariusz Joński. Polityk Koalicji Obywatelskiej zaproponował, aby konie nad Morskim Okiem zostały zastąpione przez meleksy. Niestety, jego poprawka została odrzucona.