PAP: Zatrważające doniesienia ws. śmierci dziennikarki TVP w uwłaczających warunkach. Ujawniono najważniejsze fakty
Irena Dziedzic mieszkała w warunkach uwłaczających ludzkiej godności. Liczne zaniedbania odbiły się na zdrowiu dziennikarki.
TVP dało jej sławę, zmarła zapomniana
Dziennikarka zmarła 5 listopada 2018 roku. Przez wiele lat była związana z TVP, zresztą właśnie dzięki temu była znana. Informacja o jej śmierci dotarła do mediów dopiero dwa miesiące później. Wszystko ze względu na tajemnicze okoliczności, przez które prokuratura musiała wszcząć śledztwo. W trakcie sprawy stwierdzono jednoznacznie, że Irena Dziedzic miała poważne kłopoty finansowe, choć bardziej zastanawiający był fakt z września 2012. Wtedy to właśnie prezenterka miała przepisać swoje mieszkanie na Saskiej Kępie Bogdanowi B., który nie był z nią spokrewniony w żaden sposób.
Mężczyzna z nieznanych powodów wypłacił prezenterce 235 tys. zł, ale zobowiązał się także wykonywać jej comiesięczny przelew w wysokości 4500 zł aż do śmierci. Po śmierciu u dziennikarki podczas badań toksykologicznych poszukiwano substancji, które mogłyby wskazywać na otrucie. Jednak nic nie wykryto, a jedynie leki konieczne do celów leczniczych.
Nowe światło na sprawę śmierci dziennikarki TVP rzuciła Polska Agencja Prasowa. Udostępniono materiały ze śledztwa, z których wynika, że Ireną Dziedzic miała zajmować się "pani doktor o imieniu Basia", z którą poznała się w przychodni. Dodatkowo w jej domu pracowały dwie Ukrainki, choć warunki życia wcale na to nie wskazywały.
- Mieszkanie było brudne, zarobaczone, panował fetor, nie było ani jednej rzeczy nadającej się do ubrania. Naczynia były brudne, kuchenka gazowa uległa rozszczelnieniu i ulatniał się gaz - mówiła doktor bez wzruszenia.
Niekomfortową sytuacją także były nieopłacane rachunki za mieszkanie i inne usługi. Renta dziennikarki TVP została przejęta przez komornika, a "pani Basia" podpisała z nią notarialne upoważnienie, aby móc korzystać z jej rachunku bankowego z przelewami od Bogdana B. Zdaniem doktor, była prezenterka była w pełni świadoma podpisywanych dokumentów. Bogdan B. gdy odwiedził podupadającą na zdrowiu Dziedzic, o czym dowiedział się od sąsiada, od razu złożył zawiadomienie do prokuratury. Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Południe pod koniec sierpnia umorzyła śledztwo w sprawie m.in. nieumyślnego spowodowania śmierci.
Źródło: PAP, Plotek, TVP Info