Księża z porażającą bezczelnością uśmiechają się, słysząc jak skrzywdzono dzieci. Wstrząsający materiał TVN24, o którym warto dziś powiedzieć
Po niezwykle krótkim wyroku ksiądz Grzegorz K. wrócił, by zostać nadzorcą domu księży emerytów w diecezji warszawsko-praskiej, z której się wywodził.
Przerażający materiał z konferencji episkopatu od TVN 24
W 2011 roku wyszło na jaw, że ksiądz Grzegorz K. molestował małoletniego ministranta w latach 2001-2002. Mimo skazania z wyroku pierwszej instancji, ksiądz wciąż pozostawał proboszczem w parafii na Tarchominie. W styczniu 2014 roku został skazany przez sąd drugiej instancji na karę roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Jak donosiło TVN24, po nagłośnieniu sprawy o swoich doświadczeniach zaczęli opowiadać kolejni skrzywdzeni chłopcy.
We wrześniu 2013 roku, podczas konferencji episkopatu, dziennikarze mieli szansę zadać pytania związanemu blisko ze sprawą kanclerzowi kurii warszawsko-praskiej, ks. Wojciechowi Lipce.
Księża z porażającą bezczelnością uśmiechają się, słysząc jak skrzywdzono dzieci. Warto przypomnieć. pic.twitter.com/g2sjc0012u
— WTV - NOWA TELEWIZJA INTERNETOWA (@WTVPL) November 10, 2020
- Mogę księdzu zacytować wyrok. Ksiądz mi mówił, że oskarżenie w akcie oskarżenia się nie potwierdziło z ostatecznym wyrokiem - zwrócił się do kanclerza dziennikarz TVN. - Wyrok, szanowny księże, i ksiądz doskonale to wie, bo ma sentencję tego wyroku, zna ją i zna ją co najmniej od marca: "Został skazany z artykułu 200 kodeksu karnego, to znaczy inna czynność seksualna wobec nieletniego poniżej 15. roku życia" i ksiądz to wie co najmniej od marca tego roku. Przepraszam za brutalność języka w tym momencie, ksiądz proboszcz byłby zdjęty ze stanowiska proboszcza na Tarchominie, gdyby zgwałcił, a jak się masturbował przy nieletnim i oglądał z nim pornografię, to, jak rozumiem, nie jest to wystarczający powód? I bardzo proszę o odpowiedź.
- Nie ma w wyroku, jak pan doskonale wie, żadnego z tych czynów, które pan przypisuje księdzu - odpowiedział ks. Lipka.
- A co to jest inna czynność seksualna w takim razie? - dopytał dziennikarz.
- To jest kwestia podlegająca interpretacji - odparł kanclerz, uśmiechając się przy tym.
- Na Boga, ksiądz żartuje chyba.
Do rozmowy włączył się reporter z TVN24.
- Przepraszam bardzo, ksiądz naprawdę nie rozumie, co oznacza inna czynność seksualna?
- Ale ksiądz powinien doskonale wiedzieć, że chodzi o "przytulanie, całowanie w ucho połączone z wkładaniem języka do ucha pokrzywdzonego". Tak to brzmi i z tego sobie ksiądz co najmniej od pół roku zdaje sprawę - dołączyła się dziennikarka innej stacji. - To był akt oskarżenia i za to ksiądz Grzegorz K. został skazany [wyrokiem sądu pierwszej instancji - przyp. red.]. To wszystko się potwierdziło.
- Nieprawomocnym wyrokiem - odpowiedział uśmiechnięty kanclerz.
Ks. Wojciech Lipka niedługo po tej konferencji został usunięty ze swojej funkcji.
Dalsze losy ks. Grzegorza K.
Niedługo po skazaniu w sprawie 11-letniego ministranta, dzięki któremu sprawa ujrzała światło dzienne zaczęli zgłaszać się kolejni. Ze względu jednak na odległość od sprawy policji i prokuraturze nie udało się odnaleźć jednoznacznych dowodów na rozpijanie ministrantów i pokazywanie im pornografii.
W 2014 roku kanclerz kurii zapewnił, że "ks. Grzegorz K. nie sprawuje żadnych funkcji w Diecezji i pozostaje nadal odsunięty od wszelkich posług duszpasterskich". Prawda okazała się jednak nieco inna.
Nie wiadomo, że ksiądz przebywał przez cztery lata swojego zawieszenia - chodziły plotki, że ukryto go w klasztorze na południu Polski. Dopiero w 2018 roku biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński mianował go administratorem Domu Księży Emerytów. Nawet według zasad, które wprowadził Watykan, uznany winnym przestępstwa pedofilii "winien być ukarany odpowiednio do wagi przestępstwa, nie wyłączając wydalenia lub pozbawienia urzędu".
OKO.press dotarło do oskarżonego księdza, dzwoniąc do Domu Księży Emerytów.
- Jak dla mnie sprawa jest zamknięta. Proszę dzwonić do kurii - powiedział ks. Grzegorz K. nim odłożył słuchawkę.
Ks. Grzegorz K. wciąż może sprawować posługę kapłańską na terenie Domu Księży Emerytów, a księża emeryci są ważnym ogniwem i wciąż mogą odwiedzać inne parafie. Nie wiadomo, czy nad Grzegorzem K. ktokolwiek sprawuje jeszcze kontrolę.
źródło: [tvn24.pl][OKO.press]