wtv.pl > Polityka > Szef "Straży Narodowej", Robert Bąkiewicz, który zrzucił kobietę ze schodów, żąda teraz ochrony policji
Paweł Sekmistrz
Paweł Sekmistrz 19.03.2022 08:31

Szef "Straży Narodowej", Robert Bąkiewicz, który zrzucił kobietę ze schodów, żąda teraz ochrony policji

wtv
WTV.pl

Lider "Straży Narodowej", Robert Bąkiewicz już po piątkowych manifestacjach skarżył się na Twitterze, że otrzymuje pod swoim adresem pogróżki. Jako dowód wstawił kilka screenów przedstawiających groźby od internautów. Prawicowy działacz, któremu dokuczały już "satanistyczne" bojówki, "bolszewiccy" zadymiarze, "media lewicowo-liberalne", anarchiści i generalnie chyba cały świat, tym razem opowiada dziennikarzowi "Sieci" o tym, jak niestosownie zachowuje się wobec niego polska policja. 

Policja odmawia ochrony domu lidera "Straży Narodowej"?

Od 22 października przez cały kraj przetacza się fala protestów, wynikających ze społecznej niezgody na decyzję Trybunału Konstytucyjnego dotyczącą zakazu aborcji embriopatologicznej. Postanowienie, które wzbudziło ogromne emocje w polskim życiu publicznym, doprowadziło do organizacji szeregu manifestacji odbywających się już prawie we wszystkich miastach kraju. 

Złamanie założeń tzw. kompromisu aborcyjnego stało się przyczyną eskalacji niezadowolenia Polek i Polaków z rządów obecnej władzy i jej nieustannego romansu z kościołem katolickim. 25 października działaczki Strajku Kobiet organizowały manifestacje przed, a także w środku świątyń, co spotkało się z dezaprobatą środowisk nacjonalistycznych, które postanowiły stworzyć "Straż Narodową", która ochraniać miała ośrodki kultu przed... wystąpieniami kobiet. 

Szefem i liderem "Straży Narodowej" został związany z ONR, Robert Bąkiewicz, prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Zdjęcia i nagrania z zajść podczas "ochrony kościołów" zostały opublikowane w internecie. Widzimy m.in. na nich Roberta Bąkiewicza, który, jakby to ująć - roztacza swe ramiona nad jedną z uczestniczek Strajku Kobiet chcąc pomóc jej opuścić schody przed kościołem św. Krzyża w Warszawie. 

Po tym, jak niektóre "lewicowo-liberalne media" oskarżyły go o niezbyt delikatne zachowanie wobec protestującej, lider Straży Narodowej zapowiedział szereg procesów pod adresem kłamliwych dziennikarzy. Teraz do grona organizacji, które podpadły Bąkiewiczowi dołączyła polska policja, która odmówiła ochrony jego posiadłości. 

Gdzie jest policja, gdy "Straż Narodowa" w potrzebie?

Po ogłoszeniu wielkiej manifestacji Strajku Kobiet, która odbyła się w Warszawie w piątek, Robert Bąkiewicz postanowił zorganizować "oddziały" do obrony stołecznych kościołów. Pod świątyniami czuwali reprezentanci "Straży Narodowej"... których pilnowała policja... której pilnowała żandarmeria wojskowa. Niecodzienny widok ukazał się m.in. turystom z Parzymiechów, którzy akurat tego dnia wybrali się na zwiedzanie warszawskiej starówki, ale nie protestującym kobietom, które nie były szczególnie zainteresowane odwiedzaniem świątyń, zwłaszcza w dzień powszedni. 

Może i "Straż Narodowa" nie zdołała sprawdzić się w akcji, ale jej przewodniczący Robert Bąkiewicz otrzymał kilka gróźb karalnych, którymi podzielił się z użytkownikami Twittera. Hejterzy, z którymi styczność miał Bąkiewicz faktycznie nie życzyli prawicowemu działaczowi zbyt dobrze.

W rozmowie z tygodnikiem "Sieci", na którego okładce szef "Straży Narodowej" prezentuje swoją zamkniętą oraz otwartą dłoń, opowiadał dziennikarzowi o karygodnej postawie służb porządkowych, które nie chciały udzielić mu ochrony. 

- Spływa do mnie wiele gróźb karalnych - esemesami, telefonami poprzez komunikatory. Zapowiadają zrobienie mi krzywdy, piszą, że "ekipy się na mnie szykują". Służby państwowe nie podejmują działań. - mówił w wywiadzie przewodniczący "Straży Narodowej". 

Pozostaje mieć nadzieję, że polska policja pójdzie po rozum do głowy i zechce udzielić Robertowi Bąkiewiczowi protekcji. Może uda się też zorganizować do pomocy SOP. Będziemy informować Państwa o dalszych krokach podejmowanych przez lidera "Straży Narodowej". 

źródło: onet.pl

Tagi: Facebook