Stanowski bronił oskarżonego o molestowanie. "To nie było molestowanie, tylko pijacki bełkot”
Nie wiedziałam, o co chodzi Krzysztofowi Stanowskiemu w tej niechęci do mnie, w obśmiewaniu mojego doświadczenia molestowania i podważaniu częstości gwałtów. Dlaczego w grudniu zeszłego roku postanowił prześmiewczo skomentować tekst, w którym dzieliłam się swoim doświadczeniem przemocy, sugerując, że nie jestem wystarczająco atrakcyjna, by mnie molestować. Miałam wrażenie, że po #MeToo jesteśmy już jako społeczeństwo trochę dalej.
Teraz trochę rozumiem. To Himalaje hipokryzji: dziennikarz wyśmiewał Jana Kapelę, że zna gwałcicieli i tego nie zgłasza. Cóż, Stanowski zna mężczyznę oskarżonego o przemoc seksualną, to jego kolega – i dziennikarz go bronił.
Rok temu Iza Koprowiak, dziennikarka „Przeglądu Sportowego”, udzieliła magazynowi „Press” wywiadu, w którym opowiedziała o molestowaniu, jakiego doświadczyła.
- Gdy jechaliśmy samochodem, zaczął mnie łapać za udo. Kiedy bardzo dosadnie powiedziałam mu, by zabierał ręce, nazwał mnie k... i swoim paziem – mówiła wtedy.
Nie powiedziała, o kogo chodzi, ale szybko okazało się, że mówiła o Tomaszu Włodarczyku. To jednoznaczny opis molestowania. Przez wiele osób został uznany za pierwszy akt #MeToo w środowisku sportowym.
Jak podważyć słowa ofiary?
Ale na początku sprawa została uciszona. Koprowiak po wydarzeniu wspomniała o tym swojemu przełożonemu. Dopiero dwa lata później redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego” poprosił ją o szczegóły. Wtedy Włodarczyk stracił pracę.
Zanim Koprowiak opowiedziała o przemocy na łamach Pressu, minęło kilka kolejnych lat. Dostała sporo wsparcia ze środowiska. Ale i sporo hejtu.
Co zrobił wtedy Krzysztof Stanowski? Napisał o tym tekst. Ale nie wsparł w nim ofiary przemocy. Zamiast tego zapytał kierowcę, który tego dnia z nimi jechał o to, co się wydarzyło. Tak, kierowcę. Który, jak sam przyznaje, raczej patrzył na drogę, a nie na tylną kanapę, gdzie do molestowania miało dojść.
Dziennikarstwo śledcze na podstawie wypowiedzi mężczyzny, który nie widział zdarzenia. Bardzo rzetelne.
"Obrażał ją w brzydki sposób, ona go odepchnęła". Molestowanie czy pijacki bełkot?
W tekście na weszlo.pl Stanowski pisał:
„Ustaliłem następujące fakty: cztery osoby wracają z materiału, trzy pod mniejszym lub większym wpływem alkoholu (ale generalnie pijane) oraz trzeźwy kierowca. Ten kierowca powiedział mi dzisiaj mniej więcej coś takiego: - Nie pomyślałbym, że w tym samochodzie miało miejsce molestowanie seksualne. Oczywiście nie widziałem wszystkiego, bo prowadziłem samochód i patrzyłem do przodu, ale z mojej perspektywy wyglądało to tak: on pijany, usypiał i pokładał się na niej, dodatkowo obrażał ją w brzydki sposób, ona go odepchnęła, bo to nic miłego, jak się pijany pokłada i kazała mu spier..., a on ją znowu zwyzywał bardzo nieprzyjemnie i po chamsku, od szmat. Z mojej perspektywy to nie było molestowanie, tylko pijacki bełkot”.
To jest opis molestowania, niezależnie od opinii kierowcy. I nie zmienia tego fakt, że mężczyzna był pijany.
Molestowanie to nie jest odczucie – to fakt
Ale nie dla Krzysztofa Stanowskiego. Następnie w tekście Stanowski podkreślił, że potem relacje między Koprowiak a Włodarczykiem były zupełnie normalne. Przeprosiny, przyjęcie ich, dalsza współpraca. I dodaje: „Nagle się okazuje, że z punktu widzenia tej dziewczyny to nie był tylko pijacki bełkot, tylko jednak molestowanie”.
Molestowanie to nie jest odczucie – to jest fakt. Jest obiektywne. Gdy ktoś dotyka nas bez naszej zgody, to jest to molestowanie, niezależnie od tego, czy ktoś jest pijany, czy nie. A osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, mogą latami w sobie to nosić – po przemocy seksualnej działają rozmaite mechanizmy psychologiczne. Jednym z nich jest wyparcie, przez które latami osoba może nie mieć dostępu do wspomnienia zdarzenia. Innym – dysocjacja, czyli odłączenie ciała od umysłu, przez które ofiara czuje, jakby to nie spotkało jej. Jeszcze innym – bagatelizowanie problemu. Do tego wstyd, poczucie winy i strach przed ujawnieniem sprawcy oraz reakcją środowiska. A najczęściej – mieszanka różnych emocji i mechanizmów obronnych. To są naukowe fakty. Krzysztof Stanowski powiela po prostu niezgodne z nauką stereotypy.
I tak, można mieć świetne relacje ze sprawcą przemocy – to nie oznacza, że do przemocy nie doszło. Kobiety często latami są w związkach ze swoimi oprawcami. To nie oznacza, że przemocy nie ma. Nie oznacza też, że same są sobie winne lub to lubią. Oznacza tylko tyle, że nie mają wsparcia, boją się, wstydzą, a często są uzależnione od swoich oprawców – emocjonalnie, finansowo i życiowo.
„- Czym innym jest zarzut o buractwo czy chamstwo, a czym innym dyskwalifikujący zarzut o molestowanie. Trzeba sprawdzić, jak było naprawdę, wypytać wszystkie strony, przeprowadzić jakieś postępowanie dowodowe. Czy jednak nie? Czy jednak cel-pal?” – kończy Stanowski. Pisze, że trzeba sprawdzić, „jak było naprawdę” po konsultacji z kierowcą samochodu, w którym na tylnej kanapie siedział Włodarczyk i Koprowiak. Trudno znaleźć bardziej oczywisty sposób na dyskredytację tego tekstu: opieranie się tylko na wersji kierowcy i przedstawianie jego słów jako niepodważalnych i wyznaczających cały obraz sytuacji jest absurdalne. A przede wszystkim - nierzetelne dziennikarsko.
Alkohol nie jest usprawiedliwieniem przemocy
Ale ten tekst raczej nie dążył do prawdy. Problem z nim jest taki, że – świadomie bądź nie – powoduje zbagatelizowanie problemu przez powielanie niezgodnych z nauką stereotypów na temat reakcji po przemocy i manipulacji. A to już ma wyłącznie jeden skutek: podważenie słów Koprowiak. I w tym sensie jest jak policzek wobec każdej osoby po przemocy. Bo dokładnie takiej reakcji, zawoalowanej pod „szukaniem prawdy i obiektywności”, a tak naprawdę niezgodnej z nauką, obawia się każda ofiara. To im zamyka usta.
Włodarczyk w swoim oświadczeniu wielokrotnie przeprosił za swoje zachowanie. Tłumaczył jednak, że śpiąc po pijaku, zsunął się na dziennikarkę, ona go odepchnęła, a on wówczas rzucił stekiem przekleństw. I że nie miało to charakteru seksualnego.
Z mojego doświadczenia wspierania ofiar przemocy to częste wytłumaczenie, którą mogą stosować winni: zwalanie winy na alkohol, nieporozumienia i wmawianie ofiarom, że na pewno źle to zrozumiały.
Alkohol dla sprawców przemocy staje się usprawiedliwieniem. Co ciekawe, dokładnie ten sam argument w odniesieniu do ofiary sprawia, że jej słowa przestają być wiarygodne: jeśli ona była po alkoholu, to może źle pamiętać albo mieć omamy. Ale jeśli on był po alkoholu, to tylko „pijackie buractwo”.
A może to on źle pamięta? Może nie jest wiarygodny, skoro ma jasny cel w tym, by się wybielić – a Koprowiak w tym, by opowiedzieć o molestowaniu nie miała żadnego interesu, skoro i tak spotkał ją spory hejt środowiska pod wzniosłymi hasłami o poszukiwaniu prawdy i z rzucaniem antynaukowych haseł, byle tylko wybielić kolegę?