Realia w zakonach żeńskich wyglądały zupełnie inaczej. Onet przedstawia reportaż
Byłe zakonnice zdecydowały się opowiedzieć o realiach panujących w zakonach żeńskich. W tle pojawiają się: uniemożliwianie dostępu do leków, nadużycia seksualne, których dopuszczali się księża oraz fałszowanie dokumentów.
Choć w debacie publicznej coraz częściej analizuje się powody braku powołań i występowania wyświęconych kapłanów ze stanu duchownego , czego efektem jest stale zmniejszająca się liczba księży, dotychczas analogiczny dyskurs dotyczący żeńskich zakonów nie pojawiał się w analizach sytuacji Kościoła.
Zakonnica do dziś wydaje się nam czymś mniej powszednim niż znany z nabożeństw czy lekcji religii kapłan. Światło na rzeczywistość panującą w żeńskich zgromadzeniach zakonnych rzuca opublikowany 21 maja materiał Onetu.
Realia zakonów żeńskich w Polsce
Pierwszą z rozmówczyń portalu jest Ewelina, która wstąpiła do zakonu jeszcze w latach 80., świeżo po zdaniu matury. Jak sama przyznaje, jako nastolatka była wdzięczna za łaskę powołania, będąc absolutnie przekonaną, że swą przyszłość powinna spędzić w klasztorze.
Wiary Eweliny nie zachwiało pojawienie się depresji . Za namową zaprzyjaźnionego księdza zakonnica zdecydowała udać się do psychiatry . Rozmówczyni Onetu stała się w ten sposób swoistą prekursorką. Znane jej siostry nie leczyły się u specjalistów.
Każda z wizyt wymagała przyzwolenia ze strony siostry przełożonej. Ewelina znalazła jednak wsparcie w niewielkiej, ledwie pięcioosobowej wspólnocie. – T o dało mi komfort, że nie muszę się teraz tłumaczyć – wskazała – że siostry po prostu są w tym ze mną.
Rzecz uległa zmianie, gdy Ewelinę przeniesiono do innej placówki . Nowe środowisko nie znało historii siostry. Przełożone odmawiały jej dostępu do leków, jako wyjście z sytuacji wskazując wzmożoną modlitwę.
Zamiast brać leki, trzeba iść do Jezusa , słyszała z ust innych sióstr. Sytuacji nie zmieniło udanie się do siostry przełożonej. Zakup niezbędnych środków był możliwy wyłącznie, gdy Ewelina otrzymywała finansowe wsparcie od rodziny.
Gdy sytuacja zdawała się nie mieć wyjścia, bohaterka materiału postanowiła odejść z zakonu po 28 latach. Decyzja, choć niełatwa, mogła uratować Ewelinę, która nie znała życia poza murami. – Gdybym została, najprawdopodobniej popełniłabym samobójstwo – oceniła.
"Nawet się nie zorientowałam, kiedy jego ręka znalazła się pod moim habitem"
Wioletta wstąpiła do zakonu, przerwawszy drugi rok studiów na wydziale prawa. Choć, jak sama twierdzi, nie sposób wskazać jednego powodu, z jakiego po 13 latach opuściła mury, jeden wspomina dziś najboleśniej.
Gdy jako młoda zakonnica znalazła się w domu rekolekcyjnym, zaczęła mieć kontakt z księżmi z okolicznej parafii, z którą współpracowało jej zgromadzenie. Borykającą się z kryzysem wiary Wiolettę odesłano do jednego ze wspomnianych kapłanów, który odtąd miał pełnić rolę jej kierownika duchowego.
W trakcie jednego ze spotkań kapłan niespodziewanie przysiadł się nieco bliżej. Gdy ręka księdza znalazła się pod habitem młodej siostry, Wioletta zamarła.
W kolejnych tygodniach "kierownik duchowy" robił wszystko, by znaleźć się z nią sam na sam . Czekał na nią w zakrystii, odwiedzał kuchnię, do której według przyjętego zwyczaju nie wchodzili księża, wystawał pod toaletą, czekając, aż z niej wyjdzie.
Wioletta postanowiła powiadomić przełożone. W trakcie rozmowy, na której obecny był również przełożony wspomnianego księdza, siostrę oskarżono o kłamstwo. Posypały się również obelgi.
Po wszystkim kapłan zaczął zdradzać innym członkiniom zgromadzenia szczegóły prywatnych rozmów z Wiolettą. Twierdził, że nie spowiadała się przed nim, przez co nie ogranicza go tajemnica. Dzięki temu miała zapamiętać, że "z takimi jak on się nie zadziera" .
Pół roku później rozmówczyni portalu opuściła zakon. Po latach dowiedziała się, że mimo ciążących na nim oskarżeń, ksiądz dalej prowadził liczne rekolekcje dla młodych zakonnic .
"Siostra od wszystkiego"
Trzecią z bohaterek materiału jest Iwona, 30-letnia dziś kobieta, która wystąpiła z żeńskiego zakonu, po tym, jak zmuszono ją do kłamstwa . Podobnie jak Wioletta, przyznała jednak, że trudno wskazać jeden powód przejścia w stan świecki.
Iwona marzyła o pracy z dziećmi. Nie miała jednak odpowiedniego wykształcenia, by zajmować się nimi w miejscowym przedszkolu. Została tym samym "siostrą od wszystkiego" – gotowała, sprzątała, pomagała w organizacji przeróżnych wydarzeń.
Po latach, gdy w placówce zabrakło wychowawcy w związku z chorobą jednej z zakonnic, poproszono ją o tymczasowe zastępstwo . Zgromadzenie nadal nie pozwalało jej jednak na studia , twierdząc, że kieruje nią pycha. By dokumenty się zgadzały, Iwona podpisywała się nazwiskiem chorej wychowawczyni.
W trakcie wizyty kuratorium Iwona była zmuszona kłamać. Zapewniono ją, że nikt się nie zorientuje. Wtedy, jak sama twierdzi, coś w niej pękło. Po kilku latach postanowiła tymczasowo opuścić zakon, pozostając jednak siostrą. Czarę goryczy przelało poczucie zostania opuszczoną przez wspólnotę.
– Nie miałam zupełnie nic: żadnych ubrań innych niż habit – wspomniała. – Zostałam zupełnie sama – dodała. By zarobić na życie, Iwona zaczęła sprzątać biura. W międzyczasie uczyła się programowania. Gdy udało jej się zdobyć dobrze płatną pracę, spotkała się z odmową sióstr zakonnych. Wówczas postanowiła ostatecznie wstąpić do stanu świeckiego.
Podobnych historii jest, rzecz jasna, znacznie więcej. Opisanie trzech z nich to próba przełamania milczenia okalającego żeńskie zakony w Polsce.
Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres wtv@iberion.pl. Przyjrzymy się sprawie.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
-
Czy doszło do "kupowania wyborców" przez PiS? Warzecha komentuje
-
Wielka afera wokół sprawy Iwony Wieczorek i Krzysztofa Rutkowskiego. Dziennikarz ujawnia
źródło: Onet