Nagły zwrot akcji, gwiazda "Pytania na śniadanie" wzięła udział w strajku, wyraziła opinię ws. TK. Czy spaliła za sobą mosty w TVP?
Odkąd zaczęły się protesty dotyczące orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, wiele gwiazd decyduje się na wyrażenie swojej opinii na ten temat w mediach społecznościowych. W trudniejszej sytuacji postawieni są celebryci pracujący w TVP, którzy w związku z konserwatywnym stanowiskiem stacji w kwestiach światopoglądowych mogą liczyć się z wyciągnięciem konsekwencji przez pracodawcę. Mimo to, do akcji wspierających Strajk Kobiet przyłączyli się już Michał Szpak, Marzena Rogalska czy Tomasz Wolny. W swoim poniedziałkowym wpisie inicjatywę poparła również była prowadząca "Pytanie na śniadanie", Marcelina Zawadzka.
Marcelina Zawadzka będzie miała kłopoty w TVP?
Prezenterka i była Miss Polonia długo nie zabierała głosu w sprawie protestów odbywających się w całym kraju. Na swoim Instagramie zamieściła jedynie czarno-białe zdjęcie podpisane wielokropkiem, co jej obserwatorzy zinterpretowali jako ostrożność ze strachu przed pracodawcą. Po kilku dniach sytuacja jednak uległa zmianie - gwiazda "Pytania na śniadanie" udostępniła obszerny wpis, w którym dobitnie wyraziła swoją opinię na temat zaostrzenia prawa aborcyjnego. Tekstowi towarzyszy zdjęcie celebrytki wykonane podczas Strajku Kobiet.
Marcelina Zawadzka na początku swojego posta zaznacza, że w jej opinii tak delikatny, osobisty i intymny temat, jak aborcja w przypadku poważnych i nieodwracalnych wad płodu, powinien pozostać w gestii osób, których dotyczy to najbardziej. Gwiazda "Pytania na śniadanie" wyraża zrozumienie dla różnych opinii w kwestiach wyznaniowych i światopoglądowych, jednak nie godzi się na decydowanie za kobiety w tak wrażliwej kwestii oraz rozumie ich gniew i sprzeciw.
Prezenterka podkreśla, że sama nie została jeszcze mamą, ale wyraża nadzieję, że to doświadczenie jest jeszcze przed nią. Zdaje sobie również sprawę, że kobieta, która dowiaduje się o tak strasznej diagnozie, musi zmierzyć się z ogromną traumą. Czeka ją wtedy podjęcie decyzji, która może się okazać jedną z natrudniejszych w jej życiu, ponieważ wymaga zmierzenia się z własnym sumieniem, a często także i z wiarą.
Była prowadząca "Pytanie na śniadanie" wyjaśnia, że w protestach chodzi jedynie o danie kobiecie wyboru, a nie o obrazę Boga czy wartości chrześcijańskich. Bez względu na to, jaką decyzję podejmie osoba postawiona w tak dramatycznej sytuacji, piętno na jej życiu i tak zostanie odciśnięte.
Zawadzka zapewnia, że żadna z kobiet nie chciałaby być postawiona przed takim wyborem, "ale jeśli by to się stało, każda z nas powinna mieć możliwość, a nie przymus przez bezduszne regulacje prawne zagrożone karą". Na koniec gwiazda "Pytanie na śniadanie" życzy protestującym siły i determinacji, a osobom, które nie wiedzą, po której stronie stanąć, radzi opowiedzenie się za empatią.
Wiele obserwujących Marceliny miało wątpliwości związane z jej emocjonalnym wpisem. - Bardzo się zawiodłam Pani Marcelino. Tylko nie ten protest przeciwko życiu !!! to co przeszło przez Warszawę to był rynsztok i jestem zdziwiona że brała Pani w tym udział. Jak Panią obserwowałam w mediach to miałam Panią za bardzo wrażliwą osobę (pisownia oryginalna - red.) - komentuje jedna z internautek.
- No tak co masz do stracenia już nie prowadzisz śniadaniówki..... Nagle olśniło co się dzieje ..... Trzeba też zabłysnąć jak reszta celebrytow aktorów.... To hipokryzja..... Ale oczywiście masz wolna wolę i zdanie które wyraziłaś......zycze powodzenia (pisownia oryginalna - red.) - krytykuję celebrytkę jeden z obserwujących.
Przypominamy, że Marcelina Zawadzka od pewnego czasu nie prowadzi już "Pytania na śniadanie". Jej przerwa w pracy jako prezenterka ma związek z jej sytuacją prawną i procesem, który może potrwać wiele miesięcy. Czy wyrażona publicznie opinia Zawadzkiej na temat protestów całkowicie przekreśli jej powrót do TVP?