wtv.pl > Polityka > Nagłe zatrzymanie na proteście, oburzające sceny na komisariacie. Dotarliśmy do ofiary brutalnych działań policji, porażająca relacja
Alan Wysocki
Alan Wysocki 19.03.2022 08:31

Nagłe zatrzymanie na proteście, oburzające sceny na komisariacie. Dotarliśmy do ofiary brutalnych działań policji, porażająca relacja

wtv
WTV.pl

Na wstępie zaznaczamy, że imię naszego rozmówcy zostało zmienione ze względu na zalecenia prawnika.

23 października upłynął pod znakiem gigantycznych protestów. Jedno ze zgromadzeń Strajku Kobiet miało miejsce pod domem Jarosława Kaczyńskiego. W późnych godzinach wieczornych doszło do starć z policją. Dotarliśmy do uczestnika zgromadzeń, który deklaruje, że spotkał się z poważnymi represjami ze strony służb. Funkcjonariusze postawili Adamowi zarzuty oraz wyznaczyli policyjny dozór. Wcześniej mieli go wyśmiewać oraz straszyć. Według służb, konsekwencje prawne mogą “zniszczyć mu życie”.

Pod osłoną nocy protest kobiet spotkał się z użyciem środków przymusu bezpośredniego

Uczestnik pikiety podtrzymuje, że podczas protestu zachowywał spokój. Wcześniej miał nie nawiązywać kontaktu z funkcjonariuszami, a przede wszystkim nie naruszać obowiązujących przepisów. - Przez pierwsze 30 minut mojego udziału w manifestacji, wydarzenie przebiegało w miarę spokojnie. Po okrzykach zgromadzonych, którzy uderzali bezpośrednio w funkcjonariuszy, policja zaczęła napierać mocniej, używać gazu i przemocy. Mundurowi zabrali transparent protestującym oraz zaczęły się pierwsze zatrzymania poprzez wyciąganie ludzi z tłumu - opowiadał nasz rozmówca.

- Część protestujących zaczęła rzucać drobnymi kamieniami z torowiska w funkcjonariuszy. Ja byłem w pobliżu tych osób, jednak nie brałem w tym udziału, ani nie podchodziłem do policji na odległość bliższą niż kilka metrów w obawie przed użyciem gazu (którym na szczęście również nie oberwałem) - deklaruje. Adam opuścił zgromadzenie, by nie paść ofiarą starć ze służbami. Interwencja wobec mężczyzny miała miejsce w ciemnej uliczce. Co więcej, mundurowi mieli od razu powalić naszego rozmówcę. Wskazywali wówczas, że posiadają nagrania, na których zatrzymany miał rzucać kamieniami w policjantów.

Do incydentu doszło o godzinie 1:15. Funkcjonariusze nie wylegitymowali się, a przyczynę podjęcia czynności podali, dopiero gdy Adam leżał skuty na ziemi. - Po przejściu około 300 metrów udaliśmy się w boczną uliczkę, już poza miejscem protestu, gdzie stanęliśmy porozmawiać ze stojącymi tam ludźmi. Po niespełna dwóch minutach w uliczkę wbiegła grupa kilkunastu funkcjonariuszy. Zostaliśmy powaleni na ziemię i aresztowani. Moją pierwszą reakcją nie była nawet ucieczka, ponieważ wiedziałem, że nie zrobiłem nic złego. Przy zatrzymaniu nie stawiałem oporu, nie szarpałem się i do samego końca spokojnie wykonywałem wszystkie polecenia funkcjonariuszy - relacjonuje.

  • Po kilku minutach spędzonych leżąc na ziemi skuty i dociśnięty kolanem przez policjanta, wydaje mi się, że pod naciskiem osób zgromadzonych wokół pozwolono nam wstać i ustawiono nas pod ścianą budynku. Przybył kordon funkcjonariuszy z tarczami, którzy otoczyli nas (mnie wraz z zatrzymanym kolegą) i eskortowali do radiowozu - tłumaczy uczestnik strajku.

Po proteście Adam został przewieziony do jednej ze stołecznych komend. - Na komendzie nastąpiło badanie alkomatem (oczywiście byłem trzeźwy), wówczas zaczęło się pierwsze wyśmiewanie/straszenie "pójściem na górę", a następnie umieszczono nas w czymś na kształt celi tymczasowej. Gdy chcieliśmy coś powiedzieć, kazano nam "nie pyskować" pod groźbą "nauczenia szacunku do munduru" - deklaruje. Co więcej, zarzut rzucania kamieniami najprawdopodobniej okazał się bezpodstawny.

Mężczyźnie przedstawiono zarzuty z artykułu 254 Kodeksu karnego. Chodzi o udział w czynnym zbiegowisku, co jest dość powszechną praktyką służb. - Próbowano wmówić nam, że rzucaliśmy kamieniami. Trwało to przez kilka godzin. Przy spisywaniu protokołu zatrzymania (już poza celą) policjanci ciągle wyśmiewali się z nas, byli wulgarni (ale bezpośrednio nas nie wyzywali), i straszyli: "zniszczonym życiem i przyszłością" oraz kazali wykonywać polecenia, grożąc podczas kontroli osobistej (w tym miejscu nie ma kamer) - komentuje nasz rozmówca. Po przeprowadzeniu czynności spisano protokół, którego zatrzymany nie miał zamiaru podpisywać.

Adam, jak sam deklaruje, nie zachowywał się agresywnie i stosował się do poleceń służb. Nie rzucał również kamieniami, co udowadnia brak zarzutu dotyczącego napaści na funkcjonariusza, a mimo to, otrzymał policyjny dozór.  - Do celi wszedłem o godz. 6:00. Około godz. 17:00 zostałem przewieziony na komendę nr. V na ulicy Żeromskiego 7. Tam otrzymałem bezpłatne wsparcie prawnika od jednej z organizacji obywatelskich, która była bardzo przydatna. Po ponad 30 godzinach bez snu i tylu przeżyciach głowa nie pracuje tak, jak należy. Po sporządzeniu odpowiednich dokumentów w obecności prawnika odbyłem krótką rozmową z przedstawicielem Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie zachowania policji i spotkaniu z prokuratorem (prawnik doradził odmowę składania zeznań na tym etapie), otrzymałem dozór policyjny. Z komendy zostałem zwolniony po godz. 18 - informuje.

Warto podkreślić, że dozór policyjny stosuje się jedynie w przypadku, gdy padło oskarżenie o popełnienie przestępstwa z użyciem przemocy. Adam musi regularnie stawiać się w policyjnej jednostce, by potwierdzić, że nie opuszcza wskazanego rejonu. - Wciąż myślę o tym, co się wydarzyło, jak zostałem potraktowany biorąc tylko udział w proteście bez żadnych agresywnych zachowań, mogących stworzyć niebezpieczeństwo. Myślę również o tym, co będzie dalej, ponieważ postawiono mi zarzuty popełnienia przestępstwa za co później mogę być traktowany jako już karany, co jako studentowi nauk politycznych, może pokrzyżować plany na przyszłość tj. praca w instytucjach państwowych lub różnych organizacjach, gdzie wystąpić może wymóg niekaralności - deklaruje.

Poniżej publikujemy film z działań policji pod domem Jarosława Kaczyńskiego. Fragment zatrzymania Adama znajdziecie w 3 minucie i 17 sekundzie.

Tagi: Facebook
Powiązane