Pomóżmy uratować najstarszy zakład fryzjerski w Warszawie
Działający od 1933 roku salon fryzjerski Modik jest najstarszym tego typu zakładem w Warszawie
Niedługo już może jednak zniknąć z mapy stolicy, wszystko ze względu na rosnące zobowiązania i brak możliwości zarabiania z racji obostrzeń pandemicznych
Na portalu zrzutka.pl każdy może wesprzeć salon. Nawet najdrobniejsza wpłata przyczynia się do tego, że lokal nie będzie zmuszony się zamknąć
Link do zrzutki znaleźć można >TUTAJ<
Już niedługo z mapy Warszawy zniknąć może salon fryzjerski Modik. Ruszyła jednak zbiórka środków na uregulowanie długów, które pojawiły się w związku z pandemią.
Wszyscy mogą pomóc przetrwać najstarszemu salonowi fryzjerskiemu w Warszawie. Fotele tego zakładu zajmował m.in. Zbigniew Wodecki, jednak brak klientów i rosnące kwoty zobowiązań finansowych sprawiają, że niedługo rodzinny biznes przestanie istnieć.
Warszawa: najstarszy zakład fryzjerski już niedługo może zniknąć
Jeśli do końca tygodnia nie uda uzbierać się 50 tys. złotych, zakład fryzjerski Modik prowadzony obecnie przez Huberta Pilewicza nie będzie gościł już mieszkańców Warszawy i turystów odwiedzających stolicę. Miejsce tworzone były przez pokolenia, jednak od wojny trudniejsza okazała się pandemia.
Przedłużający się lockdown oraz brak możliwości przyjmowania klientów sprawiły, iż koszty prowadzenia salonu stały się zdecydowanie większe niż zyski. Zobowiązania zaczęły rosnąć lawinowo i teraz tylko pomoc obcych ludzi może pomóc przetrwać firmie z tradycjami.
Od 88 lat, czyli od 1933 na Ochocie w Warszawie przy ulicy Barskiej 3 kolejne pokolenia przekraczały progi Modika, by skorzystać z usług fachowców. Jedna z pań zatrudnionych w salonie pracuje tam od 40 lat. Druga z nich - od 20.
Niedawno w sieci pojawił się wpis, gdzie właściciel, Hubert Pilewicz oświadcza, iż zakład Modik zmuszony jest się zamknąć. „W imieniu całej swojej rodziny chciałbym serdecznie podziękować wszystkim osobom, które przez te lata przyczyniały się do istnienia naszej firmy. Gdyby nie wy, nie było by firmy”. Na szczęście można jeszcze to zmienić.
Wszyscy mogą pomóc przetrwać Modikowi
Na portalu zrzutka.pl pojawiła się zbiórka, dzięki której Modik w Warszawie nie musi kończyć swojej długoletniej działalności. Wydawać może się, że 50 tys. to kwota kosmiczna, jednak warto zaznaczyć, że w tym przypadku warto postawić na ilość, a nie wielkość.
Każde 5 i 10 złotych przybliża bowiem do tego, by najstarszy w Warszawie salon fryzjerski przyjmował klientów przez kolejne lata. Każdy chce chyba sprawdzić, czym rodzinny biznes ujął takie sławy, jak Zbigniew Wodecki, czy Jan Machulski. Link do zbiórki znajdziesz >TUTAJ<.
Hubert Pilewicz wskazuje, że czasu nie zostało zbyt dużo. Dodatkowo przebywający obecnie na kwarantannie właściciel nie może aktywnie działać na rzecz zbierania środków do uregulowania długów względem spółdzielni mieszkaniowej, od której wynajmowany jest lokal. „W latach 70-tych i 80-tych, w szczytowym okresie popularności salonu, stały przed nim takie kolejki, że trzeba było wydawać klientom numerki. Ludzie ustawiali się do fryzjera już przed godziną 8”. Dziś z racji obostrzeń pandemicznych salon świeci pustkami i nie może na siebie zarabiać.
Pieniądze przeznaczył na pensje dla ludzi
Człowiek był najważniejszy w warszawskim Modiku zawsze. Zarówno po stronie klientów, jak i po stronie pracowniczej. Hubert Pilewicz wskazuje, że w czasie pandemii musiał podjąć trudną decyzję. Zdecydował, że pieniądze przeznaczy na wypłaty dla pracowników, a nie regulowanie długów wobec spółdzielni. Od rządzących Modik otrzymał zaledwie 8,5 tys. złotych wsparcia. - Na tyle wycenił nasz polski rząd - powiedział właściciel najstarszego w Warszawie salonu fryzjerskiego, podsumowując pomoc władzy przez 13 miesięcy pandemii.
Czas mamy do piątku. Warto wierzyć jednak, że uda się uratować Modik i kolejne pokolenia będą mogły korzystać z rodzinnego zakładu fryzjerskiego. Właściciel przekazuje, że za czasów jego dziadka do salonu chodziły babcie jego klientek. Dziś już trzecie pokolenie z sentymentem korzysta, a właściwie do niedawna korzystało, z doświadczenia fryzjerek i fryzjerów warszawskiego salonu.
Nie tylko salony fryzjerskie znalazły się w trudnej sytuacji. Niedawno rozmawialiśmy z Paulina Rubaszek, właścicielką salonu kosmetycznego w Ślesinie w Wielkopolsce, która również rozgoryczona opowiadała nam o swojej sytuacji. Wskazywała m.in. na to, że w salonach kosmetycznych standardy bezpieczeństwa sanitarnego były przestrzegane na długo przed pandemią, a same koszty prowadzenia takiego biznesu wzrosły z racji wzrostu cen niezbędnych produktów, takich jak jednorazowe rękawiczki.
Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres [email protected]. Przyjrzymy się sprawie.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
Głogów: Kobieta pobita pałką przez policjanta ma kłopoty prawne
GW ujawnia kulisy Rady Gabinetowej. Andrzej Duda miał zrugać rząd
Wyciekły nagie zdjęcia nastolatki. Każda osoba, która je rozpowszechnia, to przestępca seksualny
Źródło: Facebook.com / zrzutka.pl / InnPoland / WawaInfo