wtv.pl > Polska > Powstrzymajmy ich koszmar! Nagrania padających koni nad Morskim Okiem obiegają internet
Michalina Kobla
Michalina Kobla 19.03.2022 08:41

Powstrzymajmy ich koszmar! Nagrania padających koni nad Morskim Okiem obiegają internet

wtv
WTV.pl

Tatrzański Park Narodowy był informowany o powolnym zabijaniu koni już w latach 90., kiedy sprawie przyjrzeli się ratownicy TOPR i przewodnicy tatrzańscy.

 - Zwracam się głównie do dyrektora TPN i tych, którzy wydają zezwolenia i licencje wozakom. Na Palenicy Białczańskiej od wielu lat konie padają ze zmęczenia na drodze. (…) Jest to chyba jedyny park narodowy na świecie, gdzie zwierzęta są zamęczane pracą na śmierć - pisał w 2003 roku Jan Gąsienica Roj.

Sytuacja koni przebiła się na poważnie do świadomości społecznej, kiedy w 2009 roku internet obiegł pierwszy film, na którym zarejestrowano padającego konia. W tym kontekście, "Polityka" przytacza dane Polskiego Związku Hodowców Koni. Od stycznia 2012 roku do połowy czerwca roku 2013 do rzeźni trafiły 44 konie pracujące na trasie. Mówimy o bardzo młodych, nawet 4-letnich koniach.

Dzięki interwencji Fundacji Viva!, doszło do zmian w regulaminie przewozów, ale to nadal mało. W internecie, praktycznie każdego roku, pojawiają się zdjęcia i nagrania, padających na trasie koni.

 - Konie zostały odciążone tylko podczas jazdy pod górę, nadal brak skutecznego systemu nadzoru (często pracują chore, pokaleczone konie), brak zadaszeń na postojach (słońce), brak ujęcia wody, nikt nie kontroluje stanu technicznego wozów (smarowanie kół) i hamulców. Wyeksploatowane konie nadal kończą życie w rzeźni - czytamy na stronie fundacji.

Powstrzymajmy koszmar koni z Morskiego Oka

Ostatni wypadek miał miejsce latem, tego roku. Viva! opublikowała nagranie, na którym widać leżącego na asfalcie konia. 

 - Na ostatniej prostej, już niemal na Palenicy Białczańskiej gdzie kończy się trasa dla koni, jeden z podpiętych do wozu z turystami koń się przewrócił. Z relacji świadków (którzy schodzili z góry) wynika, że koń leżał kilkanaście minut na asfalcie i nie mógł wstać o własnych siłach. Jego język był siny, a oczy wywrócone tak, że było widać same białka. Po pewnym czasie wstał ciągnięty przez górali i został zabrany samochodem do stajni, gdzie miał go przebadać lekarz weterynarii - informowała wówczas fundacja.

Co możemy zrobić, aby pomóc wyzyskiwanym na śmierć zwierzętom? Chociażby wejść na stronę ratujkonie.pl i podpisać petycję, skierowaną do dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego. 

 - Czy niebagatelne wpływy do kasy Tatrzańskiego Parku Narodowego z tytułu wydawania licencji wozakom (60 furmanów x 1300 złotych x 12 miesięcy opłaty = 936 000 złotych rocznie) mogą górować nad ochroną zwierząt przed cierpieniem i bólem? - pytają autorzy petycji.

Tagi: Polska