Pogrzeb ofiar Jacka Jaworka. 13-letni Gianni żegna swoją tragicznie zmarłą rodzinę
20 lipca odbył się pogrzeb ofiar wciąż poszukiwanego Jacka Jaworka. Mężczyzna zastrzelił swojego brata i jego rodzinę, przeżył tylko najmłodszy syn. Policja wciąż ściga mężczyznę i prosi o pomoc.
Przygotowania do uroczystości trwały długo ze względu na dokonanie wszystkich czynności policyjnych.
Pogrzeb ofiar Jacka Jaworka. Wzruszająca uroczystość
Pogrzeb zaplanowany był na 20 lipca o godz. 13.00. Już wcześniej ludzie zaczęli jednak zbierać się pod kościołem w Dąbrowie Zielonej, gdzie odbyć się miały uroczystości.
Wszyscy troje zamordowani mają zostać złożeni w nowym, wspólnym grobie. Na tym samym cmentarzu leżą wcześniejsze pokolenia Jaworków. Ostatniego i przedwczesnego pożegnania z rodziną doświadczy dziś 13-letni Gianni, jedyny ocalały z rzezi dokonanej przez jego stryja.
O godzinie 13.00 rozpoczęła się msza żałobna. Tłumy zebranych nie mieściły się w kościele, wielu modliło się na zewnątrz.
- To był zwyczajny dom. Taki właśnie dom stworzyli Janusz i Justyna. Oboje urodzili się tego samego dnia. Tego samego dnia także odeszli do Królestwa Niebieskiego - mówił w czasie mszy prowadzący ją duchowny.
- Wierzyli w Boga. To właśnie tu przychodzili do tego kościoła. Sam bierzmowałem Kubę świętym olejem. (...) Wy macie dalej wierzyć w Boga. Oni są już w jego rękach. Bądźcie spokojni - dodał.
Na uroczystości pojawił się również biskup diecezji częstochowskiej, Andrzej Przybylski, który apelował o to, by sprawę rozwiązania zagadki śmierci Jaworków pozostawić policji.
- Szczególnie ważne jest, byśmy zostawili na boku swoje osobiste urazy, osądy, oceny. Musimy stanąć w kościele z pytaniem - jak to wszystko zrozumieć, żeby żyć dalej? Jak to zrobić, żeby dalej kochać, dalej wierzyć, dalej spokojnie żyć? - pytał. Na mszy w kościele i wokół niego zgromadzonych jest około 300 osób, w tym rodzina, przyjaciele Jaworków, a także osoby przejęte ich losem.
Zbrodnia w Borowcach. Tragiczny los trojga Jaworków
Do rodziny Jaworków na początku tego roku wprowadził się brat Janusza, Jacek , który ze względu na pandemię koronawirusa nie mógł wyjeżdżać do pracy w Niemczech i Szwajcarii. Jacek był w trudnej sytuacji po rozstaniu z żoną i brat postanowił przyjąć go pod swój dach.
Ich wspólne życie nie było jednak usłane różami. Okazało się, że Jacek niejednokrotnie groził bratu i jego rodzinie, a w domu wybuchały awantury. 7 lipca Justyna Jaworek zgłosiła na policję fakt, że jej szwagier jej groził. Musiała zebrać na to dowody - udało jej się zrobić zdjęcia broni należącej do Jacka.
W nocy z 9 na 10 lipca wybuchła kolejna awantura. Ktoś z rodziny zdołał jeszcze zadzwonić pod 112, ale nie opowiedział o tym, co się działo.
Troje członków rodziny zginęło - Jacek miał najpierw strzelić do Justyny, potem do jej 17-letniego syna, Jakuba i na końcu siedmiokrotnie strzelić do swojego brata, Janusza.
Przed tragedią uchronił się jedynie 13-letni Gianni , który w porę schował się do szafy, a potem uciekł do mieszkającego niepodal kuzynostwa.
Według prokuratury motywem zbrodni miały być pieniądze i podział ojcowizny .
Jacek Jaworek wciąż poszukiwany jest przez policję. Za wszelkie informacje o jego pobycie przewidziana jest nagroda.
Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres redakcja@wtv.pl. Przyjrzymy się sprawie.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
-
Victor Orban wykorzystywał Pegasusa do inwigilowania dziennikarzy i opozycjonistów na całym świecie
-
Prezentacja Polskiego Ładu w Otyniu. Europosłanka PiS: "Opozycja nam zdziczała!"
-
Tragiczne skutki upałów w Gnieźnie. Tysiące śniętych ryb leży na brzegu jeziora Jelonek
źródło: wtv.pl, se.pl zdjęcie główne: Karol Porwich/East News