wtv.pl > Opinie > Pogorszenie jakości, zwolnienia, upadki portali. Zapytaliśmy o skutki kontrowersyjnego podatku
Alan Wysocki
Alan Wysocki 19.03.2022 08:24

Pogorszenie jakości, zwolnienia, upadki portali. Zapytaliśmy o skutki kontrowersyjnego podatku

wtv
WTV.pl
  • "Projekt interpretował bym więc w skojarzeniu z propagandą TVP i przejęciem Polski Press przez Orlen, czyli dążeniem do zdominowania przez obóz władzy przestrzeni medialnej" - podaje Ryszard Łuczyn, dziennikarz "Polityki Insight"

  • "Dziennikarze często są słabo opłacani, albo muszą decydować się na obniżanie kosztów - chociażby w ten sposób, że nie wyjeżdżają w teren, a teksty powstają "zza biurka". Powinniśmy zacząć debatę o tym, jak temu zaradzić, a nie, jak jeszcze bardziej pogorszyć sytuację" - deklaruje freelancerka Katarzyna Kojzar.

  • "Jestem daleka od demonizowania podatków, ale ustawa forsowana przez obóz rządzący, to po prostu złe prawo, które uderzy przede wszystkim w mniejsze media" - ocenia Anna Górska z zarządu krajowego Razem

  • "Takimi działaniami Orban zabijał w społeczeństwie nadzieję i zaufanie do partii opozycyjnych" - krytykuje poseł Platformy Obywatelskiej, Arkadiusz Myrcha

W rozmowie z naszą redakcją Ryszard Łuczyn z "Polityki Insight" zaznaczył, że podatek od reklam uderzyłby w duże, prywatne, a przede wszystkim, nielubiane przez Prawo i Sprawiedliwość koncerny. Chodzi między innymi o Agorę, TVN, czy też Ringiel Axel Springer. - Byłby więc sposobem na osłabienie mediów krytycznych wobec obozu władzy w sytuacji, gdy telewizja publiczna dostaje wsparcie z budżetu, a media propisowskie – ze spółek skarbu państwa - deklaruje. 

Rząd chce, by podatek od reklam wsparł system ochrony zdrowia. Dziennikarze i politycy nie pozostawiają suchej nitki na propozycji PiS-u

- Wbrew narracji Zjednoczonej Prawicy, w tym projekcie nie chodzi o opodatkowanie cyfrowych gigantów, które na jego wprowadzeniu straciłyby stosunkowo niewiele. Gdyby PiS rzeczywiście chciał to zrobić, to wprowadziłby podatek cyfrowy, z którego wycofał się prawie dwa lata temu pod naciskiem USA - podaje Łuczyn. 

 - Projekt interpretowałbym więc w skojarzeniu z propagandą TVP i przejęciem Polski Press przez Orlen, czyli dążeniem do zdominowania przez obóz władzy przestrzeni medialnej, a nie w kluczu opowieści o poszukiwaniu pieniędzy na walkę z pandemią - dodawał dziennikarz "Polityki Inshight".

Dziennikarka-freelancerka, Katarzyna Kojzar podkreśla, że przejęcie części wpływów z reklam doprowadzi do uszczuplenia budżetu, przeznaczanego na wartościowe treści, serwowane czytelnikowi. - Tych treści - jak widzimy - jest już i tak coraz mniej - przekonuje.

Redaktorka zwróciła uwagę na źródła utrzymania prywatnych mediów, jakimi są portale, gazety, czy stacje telewizyjne. Wpływy reklamowe zapewniają między innymi stabilność zatrudnienia.

- Dziennikarze często są słabo opłacani albo muszą decydować się na obniżanie kosztów - chociażby w ten sposób, że nie wyjeżdżają w teren, a teksty powstają "zza biurka". Powinniśmy zacząć debatę o tym, jak temu zaradzić, a nie, jak jeszcze bardziej pogorszyć sytuację - tłumaczy Katarzyna Kojzar. 

- Jestem dziennikarką freelancerką i nie pracuję na stałe w żadnej redakcji, która byłaby tym podatkiem dotknięta. Ale z takimi redakcjami współpracuję i wiem, że zależy im na dobrym dziennikarstwie, które niedługo może stać się dobrem luksusowym - wyjaśnia. 

Wśród skutków przyjęcia podatku od reklam freelancerka wymienia: pogorszenie jakości dziennikarstwa, zwolnienia w mediach, upadek niektórych portali czy gazet - Skutki odczuje także czytelnik i odbiorca - będzie miał dostęp do coraz mniejszej ilości treści za darmo - ocenia. 

Jak zapewnia nasza rozmówczyni, bez niezależnych mediów, nikt nie kontrolowałby władzy. - Brakowałoby narzędzi, które dziś pozwalają pomagać chociażby lokalnym społecznościom. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak wyglądałby świat bez rzetelnego dziennikarstwa. A ten podatek może być krokiem do jego likwidacji - deklaruje Katarzyna Kojzar. 

O komentarz w sprawie podatku od reklam poprosiliśmy także Jakuba Banana Banasika, redaktora naczelnego magazynu "Nowy Folder". Medium należy do Fundacji "Centrum Badań i Edukacji" im. Ryszarda Kapuścińskiego. W rozmowie z naszą redakcją dziennikarz wskazuje, że intencją Ministerstwa Finansów nie jest wspieranie systemu ochrony zdrowia. 

- To jest kolejna sytuacja, w której idziemy wzorcem węgierskim, orbanowskim. Tu nie chodzi o żadne zapobieganie skutkom koronawirusa, tylko o zduszenie mediów, które mogłyby sprawdzać działania obecnej władzy w Polsce. Dzięki temu można by je usunąć z rynku czy przejąć za państwowe pieniądze. Niestety, dla władzy, media, jako czwarta władza, są jedyną władzą, która nie może zostać zagarnięta przez Prawo i Sprawiedliwość - podaje dla naszej redakcji.

- Najbardziej niepokoi mnie odbieranie jedynych wpływów, dzięki którym media prywatne mogą w jakikolwiek sposób rywalizować z mediami finansowanymi przez państwo, które są przekaźnikiem wizji jednego obozu politycznego. Zmniejszając wpływy z reklam, media prywatne nie będą miały możliwości robienia tak głębokich researchów, czy zatrudniania tak dużej liczby pracowników, aby skutecznie kontrolować władze - dodaje Jakub Banan Banasik.

- Tu chodzi nie tylko o władzę, ale również o sprawy społeczne jak system ochrony zdrowia. To są kwestie, które mogą naświetlać media prywatne, a które są niewygodne dla obozu rządzącego. Nawet będąc osobą popierającą Prawo i Sprawiedliwość, trzeba pamiętać, że te wszystkie instrumenty przejdą do kolejnego obozu, który wygra kolejne wybory - przekonuje redaktor naczelny "Nowego Folderu".

Jak podaje dziennikarz, skutkiem wejścia w życie podatku od reklam może być zdecydowany spadek pluralizmu. - Dzięki różnego rodzaju zrzutkom, będzie możliwe działanie mediów prywatnych, ale już na pewno nie na taką skalę, jak teraz. Stacje telewizyjne również będą mniej oddziaływać na nasze codzienne życie i na przekaz informacji. Wszystkie wizje, nie będące dotowane z pieniędzy podatników, zostaną uciszone - wymienia.

"Nowy Folder" nie zostanie dotknięty daniną, jednak Banasik wskazuje, że wspiera protestujących z pozycji obywatela, nie dziennikarza. - Zdaję sobie sprawę z tego, ile informacji dostałem dzięki działaniu dużych koncertów radiowych, czy z polskim, czy z nawet zagranicznym kapitałem. Zdaję sobie sprawę, ile afer nie ujrzałoby światła dziennego, gdyby nie fundusze, którymi te firmy dysponują w danym momencie - tłumaczy. 

Anna Dryjańska, z redakcji NaTemat mówi wprost. - Ledwo skrywanym celem projektu jest wykończenie niepartyjnych mediów, które - podkreślam - już płacą podatki. Dla widzów i czytelniczek oznacza to dokładnie to, co w środę tak wyraźnie zobaczyli na ekranach - pustkę, którą zapełni propaganda PiS - komentuje. 

Dziennikarka Radia Pałacc, Diana Cukrowska deklaruje, że PiS wykorzystuje kryzys epidemiczny do przykrycia swoich prawdziwych zamiarów. - To nie jest „składka” tylko celowe obciążenie i utrudnienie działa innym mediom niż państwowe - ocenia.

- Popieram akcje „Media bez wyboru” bo może ona jest wstanie pokazać, jak może skoczyć się faworyzacja jednego- swojego- przekupionego medium, przez rząd - podaje - Ukazuje wprost odbiorcom, jak w odbiciu medialnym wygląda blokowanie różnorodność głosów, wierzeń, czy poglądów - dodaje.

- Do tego może poruszyć dziennikarzy i reporterów, którzy bali się zawalczyć o prawdę i wyrazić swój głos obliczu działań rządu. Poruszali się w świecie medialnym na zasadzie „to mnie nie dotyczy”, „może nie warto się wychylać”. Teraz rzeczywistość przyszła do nich i to jest teraz ich być, albo nie być - deklaruje dla naszej redakcji Diana Cukrowska. 

Spośród skutków podatku od reklam przedstawicielka Radia Pałacc wymienia obniżenie jakości treści tworzonych przez dziennikarzy, a także pogłębienie nierówności w traktowaniu podmiotów. - Ktoś będzie dostawał dwa miliardy złotych, a inni będą płacili haracz nawet w milionach złotych. Ktoś tu ma duży dług do spłacenia od szerzenia swojej propagandy i nie są to nie zależne media w tym kraju - deklaruje. 

Dziś rzeczniczka prasowa Porozumienia wydała krótkie stanowisko w sprawie podatku od reklam. Posłanka Magdalena Sroka, bo o niej mowa, zadeklarowała, że jej partia "z niepokojem analizuje przepisy zawarte w ustawie". Niewykluczone więc, że projekt przepadnie już w pierwszym czytaniu. 

O komentarze poprosiliśmy także polityków. Szczególne zainteresowanie opinii publicznej skupiło się na głosie Lewicy. Anna Górska z zarządu krajowego partii Razem wraz z Joanną Scheuring-Wielgus wskazały jednak, że klub parlamentarny nie poprze inicjatywy Ministerstwa Finansów. 

- Jak można się domyślić, jestem daleka od demonizowania podatków, ale ustawa forsowana przez obóz rządzący, to po prostu złe prawo, które uderzy przede wszystkim w mniejsze media. Taka danina doprowadzi do pogorszenia - i tak zwykle kiepskich - warunków zatrudnienia w mniejszych redakcjach albo postawi pod znakiem zapytania ich dalsze istnienie - informuje Górska. 

Przedstawicielka Razem wskazała, że tylko pluralizm mediów gwarantuje wolność słowa i dostęp do rzetelnych informacji. - O to, żeby odbiorcy mieli szansę poznać pełne spektrum poglądów i sprawdzone informacje, powinna zadbać niezależna Rada Etyki Mediów - dodaje.

Członkini ugrupowania wskazała także alternatywne rozwiązanie dla podatku od reklam. - Prawdziwe pieniądze, miliardy złotych, leżą gdzie indziej – w portfelach globalnych cyfrowych gigantów. To oni powinni zacząć płacić uczciwe podatki, dlatego złożyliśmy ustawę, która wreszcie by do tego doprowadziła - wskazuje. Anna Górska zarzuca Prawu i Sprawiedliwości lęk przed uderzeniem w interesy wielkich, cyfrowych korporacji.

- Nie łudźmy się, że wpływy z olsztyńskich, wejherowskich czy rzeszowskich portali i kablówek uratują budżet na zdrowie. One tylko pozwolą pozbyć się mediów, którym Zjednoczona Prawica nie może dyktować przekazu dnia - tłumaczy działaczka Razem. 

- Podatek od reklam który chce wprowadzić rząd Prawo i Sprawiedliwość ma uderzyć i zniszczyć niezależne media które patrzą władzy na ręce - uzupełnia Joanna Scheuring-Wielgus. 

Arkadiusz Myrcha, poseł Platformy Obywatelskiej mówi o odwróceniu uwagi społeczeństwa od problemów związanych z pandemią. - Zaczynając od chaosu w szczepionkach, po upadające firmy, a nawet całe branże. Jest to jednak także realizacja tak zwanego wariantu węgierskiego walce z niezależnymi mediami. Premier Orban wprowadził analogiczne rozwiązania i uderzył finansowe fundamenty niezależnych mediów - podaje dla naszej redakcji. 

 - Tym samym uzależnił je od państwowych reklamodawców, jak spółki Skarbu państwa. W Efekcie to stanowiska i głos rządu uzyskał miażdżącą przewagę nad innymi w debacie publicznej, a to w sposób oczywisty przekłada się na poparcie w społeczeństwie. Takimi działaniami Orban zabijał w społeczeństwie nadzieję i zaufanie do partii opozycyjnych - dodawał.  

Artykuły polecane przez redakcję WTV: