Tragedia w Płocku przed świętami. 32-latek zmarł po interwencji policji i osierocił dwoje małych dzieci
Na sąsiedzkich grupach pojawiły się doniesienia o funkcjonariuszach, którzy mieli doprowadzić do śmierci pana Tobiasza
Do incydentu doszło w wyniku interwencji policji - mężczyzna prowadził pod wpływem alkoholu
Policja odniosła się do zarzutów. Znamy oficjalną wersję wydarzeń
23 grudnia w grupach społecznościowych pojawiły się pierwsze doniesienia o wydarzeniu, do którego doszło przy Rondzie Wojska Polskiego w Płocku. Ulicą wraz z żoną i dwojgiem dzieci podróżował 32-letni Tobiasz. Policja dostrzegła, że mężczyzna nie zastosował się do sygnalizacji świetlnej.
Przed świętami Płock stał się miejscem tragedii. Pan Tobiasz osierocił dwoje dzieci
Według relacji w miejscowych grupach, po zatrzymaniu 32-latka do kontroli, funkcjonariusze mieli natychmiastowo skuć 32-letniego Tobiasza w kajdanki. Między zgromadzonymi wywiązała się szarpanina. Z nieoficjalnych informacji, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że kobieta prosiła policjantów, aby przestali psikać jej męża gazem.
Przy ulicy miało stawić się 7 radiowozów, z których miało wysiąść aż 40 funkcjonariuszy z komendy w Płocku.
Żona zmarłego miała przebywać na Komedzie Miejskiej Policji w Płocku przez 4 godziny. Z nieoficjalnych informacji wynika, że 32-latek miał rany głowy.
Policja w Płocku podaje oficjalną wersję zdarzeń
Postanowiliśmy skontaktować się ze służbami mundurowymi, by uzyskać oficjalną wersję wydarzeń. Oficerka prasowa komendy w Płocku wyjaśniła dla naszej redakcji dokładny przebieg policyjnej interwencji.
Wiemy, że do zatrzymania doszło 20 grudnia o godzinie 17:25. Pracownicy drogówki dostrzegli seata, którego kierowca nie zastosował się do sygnalizacji świetlnej. Policjanci podjęli interwencję i próbowali zatrzymać pojazd, jednak pan Tobiasz miał jechać dalej, pomimo wydawanych sygnałów, zarówno dźwiękowych, jak i błyskowych.
Na płockich ulicach doszło do krótkiego pościgu. 32-latek miał być agresywny, wulgarny i arogancki w stosunku do służb. Wyróżniała go także bełkotliwa mowa. Mężczyzna miał nie reagować na polecenia, a także dążyć do uniknięcia badań na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu.
Jak się okazało 32-letni płocczanin podróżował z kobietą i 1,5-miesięcznym dzieckiem.
- Mężczyzna szarpał się, kopał i uderzał policjantów, powodując u funkcjonariuszy urazy ciała, uszkadzając telefon i umundurowanie służbowe. Pasażerka seata w trakcie czynności również była agresywna i wulgarna, zaatakowała funkcjonariuszy, za co usłyszała w płockiej komendzie zarzuty za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy oraz wymuszenie czynności urzędowych - relacjonuje Marta Lewandowska z policji w Płocku.
Pracownica komendy w Płocku potwierdza, że doszło do użycia gazu oraz siły fizycznej, a prowadzenie czynności musiały wesprzeć okoliczne patrole. - W pewnym momencie 32-latek zasłabł. Policjanci udzieli mu pierwszej pomocy przedmedycznej i wezwali na miejsce załogę karetki pogotowia, którą mężczyzna przewieziony został do szpitala. Od kierowcy pobrano krew na zawartość alkoholu oraz narkotyków - informuje nas Lewandowska.
W sprawie prowadzone jest śledztwo przez płocką prokuraturę.
Źródło: [WTV]