WP: Tysiące Polaków nie dostaną dodatkowych pieniędzy za pracę. Rząd chce zaoszczędzić
Do końca roku Mateusz Morawiecki zamrozi dodatkowe wydatki na pensje w sferze budżetowej. Decyzja została już podjęta, a minister finansów, Tadeusz Kosiński, przesłał już listy do poszczególnych resortów.
Oszczędzanie na urzędnikach. Co się stało z ich pieniędzmi?
Wirtualna Polska dotarła do listu szefa resortu finansów, w którym pisze on, że:
- "Blokada powinna dotyczyć w szczególności planowanych wydatków wraz z pochodnymi na: wynagrodzenia osobowe, uposażenia, dodatkowe wynagrodzenia roczne, dodatkowe uposażenia roczne, nagrody roczne".
Jak wynika z treści listu, pieniądze zaoszczędzone w ten sposób mają zostać przekazane na dalszą walkę z COVID-19, m. in. również na zakup szczepionki, a także pomoc dla przedsiębiorców.
To nie pierwszy raz, kiedy budżetówka traci podczas pandemii. Na pracownikach tego sektora oszczędza się najłatwiej, bo zmiany w ich wynagrodzeniu nie wiążą się najczęściej z dużym niezadowoleniem społecznym, a mogą pojawić się prawie niezauważalnie. Urzędnicy ministerialni, chyba że są wysoko wykwalifikowanymi specjalistami, nie zarabiają najczęściej zbyt dużych pieniędzy, podobnie jak pozostali pracujący w budżetówce.
Możliwość przesunięcia na przyszły rok? To zależy
Wysokość ograniczeń każde ministerstwo ma ustalić we własnym zakresie. Jak wynika z pisma, w sferze budżetowej jak dotąd nie wykonano planu wydatków na wynagrodzenia. Oznacza to, że już wcześniej oszczędzano nie tylko na nagrodach dla urzędników, ale również na ich pensjach.
W ten sposób mogły powstać rządowe "zaskórniaki", po które sięga premier w momencie, w którym na gwałt potrzebuje pieniędzy, jak podała Wirtualna Polska.
- Ustawa z dnia 7 października 2020 r. (…) przewiduje możliwość wydania rozporządzenia Rady Ministrów, w ramach którego, wydatki z roku 2020 będą mogły być realizowane również w kolejnym roku, aż do 30 listopada 2021 r. - można przeczytać dalej w liście od ministra finansów.
Istnieje więc możliwość, że urzędnicy otrzymają swoje pieniądze z powrotem w przyszłym roku. Pytanie jednak, czy tak rzeczywiście się stanie? Nie wiemy, ile będzie trwała pandemia i ile takich "zaskórniaków" trzeba będzie z różnych sektorów wytworzyć.
Poza tym w budżecie na przyszły rok pojawił się ogromny deficyt środków. Zaplanowane wydatki oscylują wokół kwoty 486,7 mld zł, a sięgnąć będzie można realnie jedynie po 404,4 mld zł. To oznacza dziurę na poziomie około 82 mld zł. Po czyje pensje rząd sięgnie w następnej kolejności?
źródło: [natemat.pl][wiadomosci.wp.pl]