Przez nagłą decyzję rządu śpi w namiocie, rozstawionym pod blokiem. "Morawiecki dziękuję tobie"
27 grudnia na Facebooku ukazało się nagranie Piotra Kliszewskiego, śpiącego w namiocie na terenie parku w Skarżysku-Kamiennej
Piotr przejechał 440 kilometrów, by zobaczyć się synem. Obostrzenia uniemożliwiały wynajęcie pokoju w hotelu
Udało nam skontaktować się z autorem filmiku. Prawie nikt nie chciał udzielić mu pomocy. Raz omal nie doszło do zagrożenia życia
"Morawiecki dziękuję Tobie. Tak trzymać" - czytamy w ironicznym opisie nagrania. Filmik przedstawia Piotra oraz jego namiot rozstawiony pod blokiem swojego syna. Obostrzenia od 28 grudnia uniemożliwiają prowadzenie hoteli czy noclegowni, nawet w celach służbowych.
Przez obostrzenia spał pod namiotem przez 3 dni. "Nie miałem innego wyjścia"
40-dniowy wyjazd był związany z dużymi wydatkami. Piotr ciężko pracuje, zbierając pieniądze na alimenty dla dziecka. Po zakończeniu sprawy rozwodowej sąd uregulował kontakty, jakie rodzice mają utrzymywać z synem.
Kierowca, żeby zobaczyć się z pociechą, musi przejechać aż 440 kilometrów. Sam mieszka w niewielkiej miejscowości pod Poznaniem, gdy jego bliski wraz z mamą przebywa w Skarżysku-Kamiennej. - Zawsze przyjeżdżam tutaj. Regularnie wracam do Skarżyska do swojego syna - podaje.
Początkowo Kliszewski próbował zameldować się w jednym z ośrodków, jednak było to niemożliwe przez wzgląd na obostrzenia. - Boją się, bo grożą im wysokie kary i kontrole zarówno policji, jak i pracowników sanepidu - tłumaczy dla naszej redakcji. - Nie miałem wyjścia, musiałem zamieszkać pod namiotem - dodaje.
Namiot został rozstawiony na terenie miejskim pod blokiem, w którym mieszka dziecko. Miejsce ogrzewał dwiema butlami gazowymi oraz materacem, z zapewnieniem od producenta, że materiał przetrzyma temperaturę nawet -15 stopni Celsjusza.
Wieczorami w Skarżysku temperatura - Musiałem uważać na dwutlenek węgla. Wczoraj nadpalił się materiał, o mały włos bym się spalił. Nawet bym o tym nie wiedział, bo wcześniej udusiłbym się dymem. Szczerze myślałem, że będzie łatwiej - wyznał.
- Rząd stworzył taką sytuację. Nikt mi nie pomógł. Ze dwie osoby przyniosły mi wodę. Inni pisali komentarze, żeby mnie przegonić - deklaruje w rozmowie z nami.
Na miejscu po trzech dniach stawili się przedstawiciele urzędu miejskiego, żądając opuszczenia publicznego terenu. Wymusiło to zakończenie biwakowania w Skarżysku-Kamiennej. Determinacja umożliwiła Piotrowi spędzenie czasu z pociechą.
Radykalne obostrzenia będą obowiązywać aż do 17 stycznia. Wówczas zakończy się etap narodowej kwarantanny.
Źródło: [WTV/Facebook/Piotr Kliszewski]