Ze strachu nie przyjęli go do szpitala. Nastoletni Bartek nie żyje
Do zdarzenia doszło 29 kwietnia, kiedy to matka 17-letniego Bartka wezwała karetkę pogotowia do swojego syna. Początkowa diagnoza wskazywała, iż nastolatek jest zakażony koronawirusem. Niestety szpitale nie udzieliły mu pomocy.
Nastolatek nie żyje
Początkowo oddział ratowniczy zawiózł Bartka do szpitala SPOZ w Zgorzelcu, jednak okazało się, że nie przyjmuje on zarażonych na koronawirusa. Karetka z chłopakiem została odesłana do szpitala w Bolesławcu, gdzie wykonano niezbędne badanie tomograficzne. Wówczas 17-latek znów został odesłany do innej placówki, tym razem w Legnicy, gdzie ostatecznie po 10 godzinach wykonano operację ropnia czaszkowego. Niestety, pomoc przyszła zdecydowanie za późno i chłopiec zmarł 1 maja. Jak twierdzi zdruzgotana rodzina, powodem jego śmierci była nieodpowiednia pomoc udzielona przez szpitale, które odsyłały nastolatka dalej.
10 godzin w karetce – 17-latek nie żyje
Jak przyznaje rodzina zmarłego Bartka, nie zamierza na razie zgłaszać sprawy do prokuratury. Jak podaje fakt.pl, chcą w spokoju przeżyć żałobę po 17-latku i następnie myśleć o dalszym postępowaniu. Jak twierdzi Marcin Wolski, dyrektor ds. medycznych szpitala w Zgorzelcu, procedura trwała tak długo, gdyż należało znaleźć odpowiednie miejsce na chłopca. Bartek nie mógł być przyjęty w szpitalu w Zgorzelcu, gdyż nie ma tam oddziału neurochirurgii.
W rozmowie z „Faktem” Wolski zaznacza, że „to szpital w Bolesławcu nie chciał przyjąć pacjenta”. Zupełnie innego zdania jest dyrektor tej placówki, który przyznaje, że „nie wiadomo co działo się z pacjentem” nim trafił do Bolesławca. W dokumentach widniał jedynie zapis, iż Bartek został „odesłany z SOR-u w Zgorzelcu. Bliscy zmarłego twierdzą, iż 17-latek mógłby żyć, gdyby pomoc została udzielona natychmiastowo, a nie po 10 godzinach odsyłania od jednej, do drugiej placówki.
Źródło: [„Fakt”]
Koniecznie obejrzyj nieziemsko prosty i szybki przepis na przepyszny posiłek!