"Nauczycielka nazwała nas osobami zaburzonymi, terrorystkami". Próbował protestować podczas nauczania zdalnego, poniósł konsekwencje
Strajk Kobiet od 22 października prowadzi szeroko zakrojone działanie zarówno w mediach społecznościowych, jak i na ulicy. Akcja spotkała się z poparciem wielu grup społecznych, w tym młodzieży. Jeden z uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Żeromskiego miał narazić się na represje, gdy nauczanie zdalne wykorzystał do okazania solidarności z ogólnopolskim ruchem.
Gdy trwało nauczanie zdalne, uczeń poparł kobiety. Szkoła odpowiada
Nauczanie zdalne odbywa się głównie za pośrednictwem platformy Teams, która ma zapewniać komfortowe warunki do przekazywania wiedzy. Aplikacja umożliwia jednak ustawienie zdjęcia profilowego. Uczeń liceum umieścił w nim numer do Aborcji Bez Granic. Organizacja wspiera kobiety w zabiegach przerywania ciąży. Jak sam wskazał w poście na Facebooku, po wsparciu ruchu społecznego "prześladowania się rozpoczęły".
Zdarzenie miało miejsce pod koniec października. Autor wpisu podaje, że działania szkoły miały zostać zainicjowane już wcześniej przez prawicowych polityków oraz kuratorów oświaty. Wicedyrektorka placówki po fakcie miała uznać, że jest to reklama.
"W następnej niezbyt przyjaznej, wiadomości otrzymanej od Pani dyrektor, zostałem zobligowany do zmiany zdjęcia. Została tam przytoczona niezbyt jasna podstawa prawna" - czytamy w oświadczeniu. Nastolatek miał poprosić o przekazanie konkretnej podstawy prawnej, jednak do dziś miał nie otrzymać odpowiedzi.
Postawa pedagogów miała być skandaliczna. Zgodnie z opisem sytuacji, po nauczaniu zdalnym miało dochodzić od zastraszania i wyzywania wspierających działania uczestnika strajków kobiet. "Jedna z nauczycielek nazwała nas terrorystkami, wandalkami oraz osobami z zaburzeniami psychicznymi" - czytamy.
Symbol ruchu oraz numer do feministycznego zrzeszenia miały przeszkadzać w prowadzeniu nauczania zdalnego. Nastolatek zaznacza, że nie przerywał pedagogom. W lekcjach miał brać czynny udział. "Ta sama pedagożka oskarżyła mnie o uprawianie polityki i wieców na jej lekcjach, powołując się na obrazę jej uczuć" - tłumaczy autor komunikatu.
Prześladowania się rozpoczęły!!!!!!W ubiegłą środę ustawiłem jako zdjęcie profilowe grafikę sympatyzująca z...
Opublikowany przez Kubę AL-Darawsheh Środa, 4 listopada 2020
Zgodnie z przekazanymi naszej redakcji wiadomościami, wczoraj o godzinie 15:00 miało dojść do mediacji z udziałem prawnika. Trudno wskazać, jakie miałyby być powody do przeprowadzenia podobnego spotkania. W sprawę zaangażował się przedstawiciel Rady Konsultacyjnej Strajku Kobiet, Dominik Kuc oraz przewodnicząca komisji edukacji m.st. Warszawy, Dorota Łoboda.
- Pani dyrektor zareagowała niewspółmiernie do sytuacji, która jest zgodna z prawem. Uczeń, który ma na zdjęciu profilowym błyskawicę, albo telefon do Aborcji Bez Granic, nie łamie żadnego prawa. Pani dyrektor powołuje się na bliżej nieokreślone przepisy. W mojej ocenie jest to absolutnie niedopuszczalne. Istnieje wolność wypowiedzi. Statut szkoły nie jest ponad Konstytucją. Co więcej, w statucie tej szkoły nie ma zakazu używania tego rodzaju symboli - komentuje dla naszej redakcji Dorota Łoboda.
- Pani dyrektor powołuje się na przepis, który mówi, że w debacie nie można powoływać się na nic, co obraża godność osobistą. Ja nie wiem, jak telefon do Aborcji Bez Granic może naruszać godność osobistą - dodaje warszawska radna, która już podjęła działania w sprawie zdarzenia, do jakiego doszło podczas nauczania zdalnego.
- Razem z Młodzieżową Radą Warszawy napisaliśmy do prezydenta Trzaskowskiego interpelację, w której prosimy o jasną odpowiedź, czy szkoła ma prawo wyciągać konsekwencje wobec uczniów, którzy biorą udział w protestach - deklaruje. Nie są to jednak jedyne pytania, jakie usłyszy włodarz stolicy. Łoboda chce również, by prezydent określił, czy w umowie z Microsoftem są zawarte regulacje dotyczące tego, co można mieć na zdjęciu profilowym, na platformie Teams.
- Kiedy Pani dyrektor poinformowała ucznia, że będzie oddawała sprawę do sądu, skontaktowałam tego ucznia z prawniczką - komentuje radna, po czym wskazuje, jak aktywista może czuć się w takiej sytuacji. - Może się czuć ofiarą przemocy. To jest przemoc psychiczna. Straszenie ucznia sądem, grożenie konsekwencjami i eskalowanie tego konfliktu, bo działanie szkoły i jej stanowiska eskalują sytuację, jest całkowicie niedopuszczalne. Uczeń może czuć się zaszczuty i może czuć się ofiarą przemocy - podaje.
- Zachowanie pani dyrektor XL Liceum im. Żeromskiego to skandal. Jako osoba tworząca atmosferę placówki, jest także odpowiedzialna za bezpieczeństwo fizyczne oraz psychiczne wszystkich uczniów i uczennic. Taki obowiązek wynika z ustawy Prawo Oświatowe. Tymczasem sama dopuszcza się jawnej dyskryminacji swojego ucznia - deklaruje Dominik Kuc z zespołu konsultacyjnego ds. edukacji Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
- Wszelkie mediacje, jakie są tam organizowane, nie są tak naprawdę mediacjami, ponieważ racja leży po stronie ucznia. Te spotkania mają charakter zastraszenia i badania granic, do jakich pani dyrektor może się posunąć. Godzi to w prawa ucznia, a także w Prawa Człowieka. Liczę, że sytuacja szybko się poprawi, ponieważ wina ucznia jest tutaj żadna. Szkoła nie ma prawa prześladować swoich uczniów i uczennic za poglądy. Na pewno będziemy monitorować dopuszczanie uczniów i uczennic tej placówki do matury w przyszłym roku, żeby nikogo nie spotkały przykre konsekwencje - komentuje postawę szkoły Dominik Kuc.
O zdarzenie, jakie miało mieć miejsce podczas nauczania zdalnego, spytaliśmy dyrektorkę liceum ogólnokształcącego im. Stefa Żeromskiego. Pani Filipp poinformowała że nauczyciele nie nazywali ucznia "wandalem", "terrorystą", czy też osobą z "zaburzeniami psychicznymi", a co za tym idzie "nie ma ze strony szkoły żadnych działań, o które Pan pyta". Wskazała też, że pytania o pozew są kreowaniem alternatywnej rzeczywistości. Prosząc o wyjaśnienie przyczyn, dla których miało dojść do mediach, otrzymaliśmy odpowiedź: "O jakie mediacje chodzi?".
8 listopada osobne stanowisko wydała również dyrekcja szkoły im. Stefana Żeromskiego. Po zdarzeniu podczas nauczania zdalnego placówka podaje, że respektuje prawo człowieka do wolności, ale "jego wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka".