wtv.pl > Polska > "Nauczyciel wrzeszczał na mnie, kiedy zacząłem płakać". Chwilę przed maturą ujawniamy historie młodzieży, która nie zawsze trafiała na pedagogów
Alan Wysocki
Alan Wysocki 19.03.2022 08:36

"Nauczyciel wrzeszczał na mnie, kiedy zacząłem płakać". Chwilę przed maturą ujawniamy historie młodzieży, która nie zawsze trafiała na pedagogów

wtv
WTV.pl

Nadchodzące matury stały się okazją do rozmów z uczniami z wielu szkół. Postanowili opowiedzieć nam o przejściach i doświadczeniach, z jakimi musieli zmagać się podczas nauki. Ich poruszające relacje dla wielu stanowią przykrą codzienność. Podczas gdy skupiamy się na wynikach oraz jakości nauczania, zapominamy o samopoczuciu i problemach, które dotykają młodzież. Jeden z nich, Piotrek (imie zostało zmienione na prośbę ucznia) wyjaśnił, co spotkało go pod gmachem jednego z liceów.

Matura 2020: Ujawniamy poruszające historie licealistów

- Moja szkoła sprawiła, że czułem się okropnie, dużo wagarowalem, aby po prostu nie spotkać tych nauczycieli w szkole, następnego dnia. Miałem problemy z ocenami, straciłem praktycznie całą chęć do nauki. Tak naprawdę sprawiała mi ona tylko smutek - tłumaczy Piotrek. Wyjaśnia, że od zawsze był cichą osobą. Od razu zostało to wykorzystane przez kolegów z klasy. Przedstawiali pedagogom kłamstwa na jego temat. - Nauczyciele potem uważali mnie za patologiczne dziecko - wskazuje.

Sytuacja Piotrka doprowadziła do niespodziewanej rozmowy z wychowawcą. Próbował poznać powód licznych nieobecności załamanego ucznia. Przycisnięty przez swojego nauczyciela zaczął płakać. Jego emocjonalna reakcja spotkała się z wrzaskami ze strony pedagoga, dla którego liczyła się jedynie jego frekwencja. Wyśmiał on problemy Piotra. Zarzucił mu kłamstwo, po czym zawiadomił jego rodziców. 

- Zmusił mnie, żebym powiedział, dlaczego jestem taki cichy i wagaruje. Kiedy zacząłem płakać, krzyczał, że mam mu powiedzieć. W końcu opowiedziałem o moich problemach w domu. Wyśmiał mnie, powiedział, że kłamię. Potem zadzwonił do mojej matki, a ja miałem w domu jeszcze gorszą sytuację - opowiada uczeń jednego z liceów. Jak wyjaśnia, szkołę zmienił, ponieważ miał dość wszystkich, przykrych sytuacji.

Problemy Wiktorii zaczęły się jeszcze wcześniej. Już w podstawówce spotykała się z nieprzychylnymi komentarzami ze strony wychowawczyni, która uczyła matematyki. - Zwróciła mi uwagę odnośnie moich nawyków żywieniowych. Powiedziała, że nic nie robię, tylko żre i dlatego tak wygladam. Dokonała tego w obecnosci innych uczniów. - tłumaczy. Po przykrej sytuacji podobne docinki spotykały ją ze strony rówieśników. W ciągu miesiąca od wygłoszenia skandalicznej uwagi straciła aż 9 kilogramów. Następnie lekarz zdiagnozował u niej zaburzenia odżywiania. 

- Nieustające bóle brzucha, glowy, a nawet omdlenia. Robiłam wszystko, byleby nie pójść do szkoły. Mój stan zdrowia pogarszał się z dnia na dzień. Konieczna była interwencja psychiatry oraz leczenie farmakologiczne. - opowiada Wiktoria. Przy wsparciu mamy oraz siostry, postanowiła zgłosić sytuację do dyrekcji, a później do kuratorium. W wyniku braku reakcji, za namową psychologa, do którego uczęszczała, wystosowała oficjalny list. Ponownie powiadamiając kuratorium, poruszyła sprawę braku pomocy ze strony szkoły oraz nasilających się objawów psychosomatycznych. Poza jedną wizytacją nie podjęto żadnych działań, które wyjaśniłoby zachowanie nauczycielki. Z rozmowy z Wiktorią wynika, że pedagog ten wciąż uczy w tej samej placówce.

Wiktoria opowiedziała również o wielkim wsparciu, jakie otrzymała ze strony swojej mamy. - Mama odegrała w mojej walce naprawdę ważną role. Wielokrotnie mnie broniła przed oceną innych ludzi, była ze mną na każdej wizycie u lekarza i zawsze mogłam na nią liczyć nawet w najgorszej sytuacji - tłumaczy. Gimnazjum oraz liceum ukończyła w domu, w trybie indywidualnym. - W przyszłości chciałabym pójść dalej ze swoją edukacją, ale nie wiem, na ile pozwoli mi moje zdrowie. Chciałabym, wspominając w przyszłości szkołę uśmiechnąć się, a nie czuć niepokój i ścisk w żołądku - deklaruje.

Agnieszka, w przeciwieństwie do innych miło wspomina okres nauki. W szkole, do której trafiła, miała okazję współpracować z nauczycielami, którzy dbali o rozwój i samopoczucie swoich wychowanków. Ma jednak świadomość, że nie każdy ma szansę uczęszczać do tak dobrego miejsca, jak ona. Relacjonuje, że pedagodzy w pozytwny sposób mobilizowali całą klasę do zdobywania wiedzy. Wskazuje, że bardzo tęskni za swoim liceum. 

- Moi nauczyciele mobilizowani mnie do pracy chyba nawet bardziej niż rodzice i była to mobilizacja o charakterze pozytywnym. Dzięki temu w dorosłym życiu wiem, jak bardzo potrzebny jest społeczeństwom właściwy system edukacji. Chciałabym, żeby każde dziecko miało warunki do takiej pracy, jak ja. - mówi Agnieszka. Pytana o przemyślenia dotyczące obecnej podstawy programowej tłumaczy, że obniżyłaby poziom trudności części z wymagań. - Ja bym tylko przenosiła punkty ciężkości. Z nauczania pamięciowego na nauczanie kreatywne, terenowe i praktyczne. Zagadnień obecnych jako takich bym nie wyrzucała, ale obniżyła ich poziom skomplikowania. - objaśnia.

Z kolei Natalka, jak sama twierdzi, od zawsze była kozłem ofiarnym. Po ukończeniu pierwszej klasy w jednym z liceów zmieniła szkołę. Tłumaczy, że zrobiła to przez wzgląd na tak zwany wyścig szczurów. Zarzuca, że dla pedagogów ważniejsze były wyniki, oceny oraz szkolne statystyki niż dobro i faktyczny rozwój młodzieży. Sama uważa się za pilną uczennicę, ale przez ogrom materiału, sprawdzianów oraz prac domowych ledwo udało jej się ukończyć pierwszy rok nauki.

Niestety, z deszczu wpadła prosto pod rynnę. Na drugim roku, w nowej szkole bardzo szybko przeżyła rozczarowanie. Wszystko przez wrogie nastawienie klasy. Opowiadając o swoich przeżyciach, wspomina o licznych wyzwiskach, które kierowane były w jej stronę. Z jej relacji wiemy, że już od pierwszego dnia wyśmiewano ją, mimo że sama nikomu nie wchodziła w drogę. - Każda dziewczyna nagle trzaskała mi  drzwiami przed moim nosem. Byłam wyzywana od k**ew i szmat. Mówiono, że się puszczam na prawo i lewo. Pamiętam, jak siedziałam w klasie, a moje rówieśniczki na całe pomieszczenie wymieniały obraźliwe opinie na mój temat - opowiada Natalka.

Wyjaśnia, że całej sprawy nie zgłosiła, ponieważ nie ufała swojej wychowawczyni. Zarzuca jej nieumiejętność zbudowania relacji ze swoją klasą. Deklaruje, że podobne opinie na ten temat przedstawiali też inni nauczyciele. Natalka uważa, że gdyby poprosiła ją o pomoc, z pewnością by jej nie otrzymała. Jednak mogła liczyć na wsparcie swojej mamy. Nie chciała też po raz kolejny szukać nowej szkoły. Uważa, że nie poradziłaby sobie psychicznie z kolejną, tak ważną zmianą, która miałaby zajść tuż przed maturą. 

Przypomnijmy, że w Polsce wciąż rośnie liczba młodzieży zmagającej się z zaburzeniami depresyjnymi. Z informacji podawanych przez kampanię Forum Przeciw Depresji wynika, że aż 20% nastolatków może przejawiać objawy depresji oraz zaburzeń lękowych. Problemy w nauce, niezrozumienie, wyścig szczurów czy przemoc ze strony rówieśników znacznie przyczyniają się do rozwoju chorób psychicznych. Przytoczone przez nasz portal historie dla wielu licealistów stanowią przykrą codzienność. Często nie mają osoby, do której mogliby zwrócić się o pomoc.

Tagi: Polska
Powiązane