"Przeproście mamy, że was nie wydrapały". Ksiądz wyszedł do kobiet przed kościołem
Wczorajsze msze dla każdego księdza w kraju były sporym wyzwaniem. Protestujący zwracający uwagę, że Kościół i wiara nie powinny mieszać się w prawodawstwo, spotkali się w wielu miejscach z realnym przejawami agresji — nie tylko słownej. Niestety ksiądz Kazimierz Sroka, proboszcz jednej z wrocławskiej parafii, zapomniał, że jako duchowny powinien nie tylko kierować się przykazaniem "kochaj bliźniego, jak siebie samego", ale również być wzorem do naśladowania. Po tym, co zostało uchwycone kamerą, pozostaje mieć nadzieję, że nikt nie weźmie z niego przykładu.
Wrocławski ksiądz w skandalicznych słowach zwrócił się do zebranych pod kościołem osób
Proboszcz parafii pod wezwaniem św. Franciszka we Wrocławiu, ksiądz Kazimierz Sroka stał się antybohaterem wczorajszych protestów. Na profilu Magdaleny Szynal na Facebooku pojawiło się oburzające nagranie dokumentujące obrzydliwe słowa skierowane do osób, wskazujących, że połączenie wiary i państwa powinno zostać, jak najszybciej zerwane.
Ksiądz we Wrocławiu stanął przed wejściem do świątyni i trzymając w dłoni mikrofon, zaczął nieporadnie zwracać się do osób zgromadzonych pod kościołem, którym zarządza. Chociaż jego wypowiedź nie należała do najbardziej błyskotliwych i płomiennych mów, to jej przekaz był jasny i wywoła oburzenie, nie tylko protestujących, ale również wiernych opuszczających kościół.
- Proszę opuścić teren kościoła, przeproście wasze mamy, że was nie wydrapały - słyszymy na nagraniu umieszczonym w mediach społecznościowych. Zachowanie księdza wzburzyło wszystkich, którzy mieli wątpliwą przyjemność poznać słowa proboszcza z Wrocławia. Nawet osoby niewierzące nie będą miały trudności w zauważeniu, że te skandaliczne słowa nie tylko stoją w sprzeczności z nauką Kościoła, ale również nie powinny pojawić się w ustach żadnego człowieka.
Strajk Kobiet przyjmuje coraz ostrzejszą formę
Oczywiście fakt protestowania w miejscach kultu religijnego to wyjątkowo kontrowersyjna sprawa. Wiele osób podnosi argument, że wybranie tej ścieżki nie jest właściwym wyborem w kwestii ukierunkowania dalszych działań Strajku Kobiet. Wczorajsza akcja "Słowo na niedzielę" sprawiła, że odprawienie mszy było sporym wyzwaniem, jednak wszyscy argumentujący, iż kościół to nie miejsce na polityczne agitacje powinni przypomnieć sobie sytuacje, gdy politycy występują na ambonach, a księża w czasie kazań prezentują swoje osobiste sympatie partyjne.
"Spacery", jakimi masowo zaczęli poddawać się obywatele to wyraz jasnego komunikatu względem partii rządzącej oraz upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego. Słowa wrocławskiego księdza natomiast to nic innego, jak przejaw ludzkiej niemocy oraz niemożności wpływania na innych niczym innym niż groźby, oraz szyderstwa. Na słowa księdza Sroki zareagowały kobiety wychodzące z kościoła.
Ksiądz nie widzi w swoim zachowaniu niczego złego
Jedna z kobiet widoczna na nagraniu zwróciła księdzu Sroce uwagę i zapytała "co to za słowa", na co proboszcz parafii św. Franciszka we Wrocławiu odpowiedział: "proszę pani, oni kiedyś odpowiedzą na sądzie bożym". Ciekawe, że nie zwrócił uwagi na to, że on również mimo bycia księdzem, zgodnie ze swoją wiarą wyląduje przed obliczem Boga. Istnieje prawdopodobieństwo, że Stwórcy nie spodoba się ta kontrowersyjna wypowiedź.
Autorka nagrania zdradziła, w rozmowie z "Gazetą Krakowską", że nie tylko od księdza usłyszała przykre słowa. Również inni zgromadzeni w świątyni nie szczędzili protestującym skandalicznych życzeń, w tym inna służebnica pana - zakonnica - wykazała się wyjątkowo szerokim zasobem obelg.
- Od innych wiernych usłyszałyśmy: "czy nam nie wstyd" (od zakonnicy), "szkoda, że nasze matki nas nie wyskrobały", "jak będziemy stare to zobaczymy, że to zabijanie dzieci" - wyznała w "Gazecie Krakowskiej" jedna z uczestniczek protestu pod wrocławską świątynia. Ta sama gazeta zapytała księdza Srokę, czy żałuje swoich słów, jednak ten skomentował tę sytuację w wyjątki krótkich i jasnych słowach: "Com powiedział, to powiedział".
Źródło: Onet / Gazeta Krakowska / Facebook.com