Ksiądz pedofil krzywdził 12-letnią dziewczynkę. Potrzebna pomoc
Jako pierwsza o dramacie pani Katarzyny poinformowała Justyna Kopińska w swojej głośnej książce "Z nienawiści do kobiet". Ks. Roman B. uczył dziewczynkę religii. Widząc, że 12-latka jest zwykle wyraźnie przybita, a nawet zdarza jej się płakać na lekcji, ksiądz-pedofil bezbłędnie rozpoznał w niej łatwą ofiarę. Ciężka sytuacja rodzinna 12-letniej wówczas Katarzyny ułatwiła byłemu już księdzu namówienie rodziców dziewczynki, by oddali ją pod opiekę mężczyzny i pozwolili jej przenieść się do znajdującego się w innym mieście internatu. Panujące w domu dziewczynki realia zostały niezwykle obrazowo uchwycone przez Kopińską; wśród nich przeczytamy o wszechobecnej przemocy, alkoholu oraz próbach samobójczych matki Katarzyny.
Kasia nigdy nie trafiła do wspomnianego internatu. Zamiast tego ksiądz uwięził ją w pustym mieszkaniu swojej matki. Wówczas rozpoczął się dramat kobiety – gwałconej, bitej oraz faszerowanej psychotropami.
Ksiądz więził dziewczynę przez bliska 2 lata
By upewnić się, że dziewczynka nie poprosi o pomoc, ks. Roman B. skutecznie odseparował ją od rówieśników. Kasia była zmuszona wracać do domu zaraz po szkole i była bita za najmniejsze choćby spóźnienia. Prawdziwy dramat rozpoczynał się jednak nocą.
Ksiądz gwałcił dziewczynkę, krzycząc, że "Bóg przestał ją kochać". Przekonywał, że jest na niego skazana i nie uda jej się uwolnić spod jego władzy, ponieważ jej rodzice przestali ją kochać i już jej nie chcą. – Przyszedł, położył się obok i gwałcił mnie kilka godzin z przerwami… Nie byłam w stanie się bronić, moje szarpanie, kopanie nic nie dawało a jedynie się wściekał i był jeszcze brutalniejszy – pisze dorosła dziś kobieta na prowadzonym przez siebie blogu zatytułowanym "Skrzywdził mnie w dzieciństwie ksiądz, teraz krzywdzi Kościół Katolicki".
– Nigdy nie zapomnę niebieskiego polara. (...) Był obleśny. Ohydny. Miał ohydny zapach potu. Nigdy też nie zapomnę jego ohydnych krótkich włosów i skóry, która mu się zawsze na tej głowie łuszczyła i używał do mycia głowy szamponu dla dzieci. Kiedy wrócił tego wieczoru z łazienki powiedział, że chce mnie nasmarować całą oliwką i też to zrobił, robił to bardzo często. Tak samo często gwałcił mnie różnymi przedmiotami – wspomina pani Katarzyna.
Kobieta pisze również, że ksiądz zmusił ją do aborcji. Groził, że ją zabije, jeśli komukolwiek o tym wspomni. – Pamiętam dopiero moment jak obudziłam się na plebanii w Stargardzie, on siedział wtedy przy komputerze i coś pisał, a mnie tak bardzo bolało całe podbrzusze, miałam spodnie brudne od krwi. Zaczęłam płakać i mówiłam mu, że bardzo boli, że nie mogę wstać. Powiedział, że dostałam leki przeciwbólowe i ból minie. Długo później krwawiłam – czytamy we wstrząsającej relacji. Kobieta zaznacza, że ksiądz gwałcił ją również po zabiegu aborcyjnym, nie pozwalając nawet, by zagoiły się powstałe w jego wyniku rany.
Roman B. został wydalony z kapłaństwa dopiero po ukazaniu się reportażu "Gazety Wyborczej" w 2017 roku. Pani Katarzyna zdecydowała się wytoczyć proces Towarzystwu Chrystusowców, do którego należał były już duchowny. Wygrała. Poznański sąd przyznał jej milion złotych zadośćuczynienia, a także 800 zł comiesięcznej renty. Wciąż nie otrzymała jednak pieniędzy. Zakon zażądał kasacji wyroku. Wyrok w tej sprawie ma zapaść niebawem.
Pani Kasia chce znów się uśmiechać
– Prawda jest taka, że nie tylko moja psychika jest poturbowana przez to, co przeżyłam, ale również muszę żyć z wieloma konsekwencjami tej krzywdy. O niektórych już wiecie, bo pisałam jak bardzo utrudniają mi życie blizny na całym ciele po samookaleczaniu czy te, które zadał mi ksiądz, między innymi po wyrzuceniu mnie z szybą z prysznica. Bardzo mi one przypominają o mojej krzywdzie, bo widzę je codziennie. Nigdy nie będę mogła się ładnie ubrać tak jakbym chciała, nigdy nie będę mogła być w stroju kąpielowym bo blizny mam na rękach, na plecach i brzuchu. Kolejną ważną sprawą, która również mi bardzo utrudnia życie jest rekonstrukcja narządów. Dzieci już nigdy nie będę mogła mieć a nawet gdybym mogła, to byłoby za duże ryzyko ponownego złamania przy ewentualnym porodzie. Jak widzicie, wielu rzeczy jako dziecko zostałam pozbawiona i wiele mi odebrano, jednak jest coś, co mogłoby trochę poprawić mój komfort życia. Narządów nie widać, blizny mogę ukryć rękawem, więc to może poczekać, ale moim marzeniem jest uśmiech – mówi Katarzyna, cytowana przez "Fakt".
Kobieta walczy też ze zniszczonym uzębieniem. – Moje zęby są zniszczone przez bulimię, na którą chorowałam, i przez koszmarny senne, które mam prawie codziennie. W trakcie snu zaciskam tak mocno zęby, że one się łamią, ścierają, pękają. Po prostu je zjadam. Nie mówiąc już o bólu, który się z tym wiąże, bo każdego ranka jak się budzę, to boli mnie głowa i szczęka. Przez te zaciskanie zębów ta szczęka zmieniła też ułożenie.
By pani Kasia znów mogła się uśmiechać, potrzebne są ogromne pieniądze – aż 90 tys. zł Jak podaje "Fakt", organizacja "Dziewuchy Dziewuchom" rozpoczęła specjalną zbiórkę pieniędzy na ten cel. Wpłat można dokonywać pod tym linkiem.