Fani nie zobaczą już Krzysztofa Krawczyka na scenie. Co się dzieje z jego zdrowiem? Szczere wyznanie
Czy kiedykolwiek usłyszymy jeszcze Krzysztofa Krawczyka na żywo? Jego nowa płyta "Horyzont" oficjalnie zakończyła karierę artysty.
Krzysztof Krawczyk mógł trafić na wózek inwalidzki?
Jak dodaje artysta, który zmaga się teraz z wieloma schorzeniami, taka sytuacja była możliwa.
- Gdyby nie Ewa, która zmusza mnie do ćwiczeń, byłbym kaleką. Zawdzięczam jej wszystko. Jestem szczęściarzem, że Bóg skrzyżował kiedyś nasze drogi. Bez jej miłości już dawno by mnie nie było - twierdzi Krawczyk.
Ten stan jest wynikiem urazu spowodowanego wypadkiem samochodowym, w którym wokalista uszkodził sobie biodro. Od tego czasu zmaga się z problemami z chodzeniem i musi przez cały czas się rehabilitować. Na początku maja przeszedł kolejną operację, która miała poprawić jego stan i teraz musi przez cały czas starać się ćwiczyć zbolałą część ciała, by móc chodzić.
Jego żona, Ewa, pomogła mu również przed laty zrezygnować z narkotyków i nadużywania leków. Uzależnienie rozwinęło się u niego po pobycie w Stanach Zjednoczonych, gdzie jak mówi "wpadł w złe towarzystwo" przez rozwód z poprzednią żoną, Haliną Żytkowiak.
- Aż pojawiła się kobieta cud, Ewa... Wyrzuciła mi te wszystkie świństwa i powiedziała, że to ona będzie moim lekarstwem - tłumaczył.
Parostatek dopłynął do portu
Bardzo długa przygoda Krzysztofa Krawczyka z muzyką rozrywkową dobiegła końca. 23 października premierę miał jego ostatni album, "Horyzont", ale trasy koncertowej, który miała się odbyć po jego wydaniu nie będzie. Dlaczego? Winny jest koronawirus.
Po majowej operacji wokalista brał pod uwagę fakt, że jego kariera może zakończyć się właśnie w tej chwili, ale zwlekał z decyzją. Zapadła ona w momencie, w którym okazało się, że koronawirus nie ustępuje. Krawczyk skończył już 74 lata i znajduje się w grupie ryzyka, nie powinien więc narażać się na dodatkowe ryzyko.
- Nie będzie dawał koncertów. Za bardzo boimy się koronawirusa. Na szczęście żyliśmy skromnie i mamy oszczędności. Muzycy znaleźli inna pracę, chórek i kierowcy też - mówiła jego żona, Ewa, która jest również agentką męża.
- Finiszując w biegu mego życia nie wypatruję jednak napisu meta. Jako człowiek wierzący wiem, że dla mnie nie ma mety, bo przede mną jest horyzont, w którego stronę zmierzam. Lecz będę walczył do ostatniego dźwięku, chyba, że od publiczności usłyszę: „Panu już dziękujemy”! Albo Bóg mój zaprosi mnie do swego niebiańskiego chóru. Zapewne skieruje mnie do sekcji polskiej, a tam spotkam tak wielu moich przyjaciół - mówił Krawczyk.
Na Facebooku udostępnił wpis o nowej płycie.
- "Nigdy nad żadną płyta nie pracowaliśmy tak długo i wnikliwie. Zawiera ona 14 piosenek wybranych z 80 propozycji. Będąc na ostatniej prostej swojej drogi artystycznej, chcę przekazać, co czuję po 55-letniej ciężkiej pracy, znaczonej potem i łzami, ale też radością, którą był dla mnie kontakt z moją publicznością. Ona była najlepszym moim adwokatem, szczególnie w chwilach trudnych, których nie brakowało." - pisał we wzruszającym pożegnaniu z fanami.
źródło: [pomponik.pl][spidersweb.pl]