wtv.pl > Polska > Skandaliczne zachowanie księdza. Podczas mszy nawołuje niebezpośrednio do narażania życia i zdrowia
Agata Jaroszewska
Agata Jaroszewska 19.03.2022 08:32

Skandaliczne zachowanie księdza. Podczas mszy nawołuje niebezpośrednio do narażania życia i zdrowia

wtv
WTV.pl

Niedaleko Częstochowy jest kościół, który stał się sławny na cały kraj, jednak o takim rozgłosie raczej mało kto marzy. Niestety ksiądz zdecydował się na szerzenie kłamliwych informacji, które stoją w sprzeczności z wszystkimi informacjami dostarczanymi przez lekarki i pielęgniarzy. O. Daniel Galus namawia swoich wiernych do ryzykowania otrzymania wysokiej kary, ale przede wszystkim naraża ich życie i zdrowie. Wizyta w tym kościele na pewno zostanie zapamiętana na długo.

Nagranie z kościoła w Czatachowie obiegło sieć, duchowny namawia do narażania swojego zdrowia i życia

Słysząc, co mówi duchowny do osób zgromadzonych w kościele, trudno zrozumieć, jak wykształcona osoba może reprezentować taką postawę. Portal nto.pl ustalił, że kontrowersyjne słowa padały z ust ojca Daniela Galusa z Pustelni pw. Zesłania Ducha Świętego mieszczącej się w Czatachowie niedaleko Częstochowy. Z racji kontrowersyjnych słów, niemal oderwanych od rzeczywistości, na początku powątpiewano w autentyczność nagrania, jednak dziennikarze dotarli do źródeł potwierdzających, że wydarzenie to miało miejsce. Bez problemu można odnaleźć nagranie na Twitterze, udostępniane jest na kolejnych kontach. Duchowny postanowił poruszyć kwestię nakazu noszenia maseczek, które zmniejszają ryzyko przekazania lub kontaktu z wirusem SARS-CoV-2.

- Taka moja prośba, żeby nie nosić, dla swojego zdrowia właśnie, dla swojego bezpieczeństwa. Przede wszystkim też dlatego, żeby modlić się w wolności, spokoju, z radością, a nie z maską na twarzy. Jak można wielbić pana Boga? Nie da się. Wszystko będzie tłumione, dźwięk będzie się wydobywał, jak jakiejś mary na cmentarzu, a nie człowieka, który wielbi w radości i wolności Pana Jezusa. Niektórzy chcą, żebyśmy wydawali z siebie jakieś pogrzebowe jęki, dlatego chcą nas tak zgasić, zniewolić, przeszkadzać nam się modlić. A my tutaj będziemy modlić się tak, jak Pan chce, a Pan chce, żebyśmy modlili się właśnie w taki sposób - słychać na nagraniu. Ojciec Daniel Galus przekonuje jednocześnie, że dostępna w kościele woda święcona idealnie nadaje się do odkażania i to właśnie jej wierni powinni się zawierzyć w kwestii utrzymywania sterylności rąk. Sama postać duchownego budzi ogromne kontrowersje, a szczególnie dwa zakazy, jakie otrzymał od arcybiskupa oraz biskupa.

Ojciec Daniel Galus nie przejmuje się decyzjami hierarchów kościelnych

O słowach, jakie wierni usłyszeli w kościele od o. Daniela Galusa, piszą media w całej Polsce. W sytuacji, gdy codziennie przebijamy kolejne bariery potwierdzonych przypadków nowych zakażeń koronawirusem, zdania te wydają się nie tylko nieodpowiedzialne, ale wręcz niebezpieczne. Oczywiście wiara może pomóc przetrwać trudny okres pandemii, która dla wielu osób jest skomplikowanym psychicznie czasem, jednak w kwestii bezpieczeństwa wiarę powinniśmy pokładać w udowodnionych naukowo faktach. Co ciekawe, jak podaje gazeta.pl, powołując się na informacje nto.pl, o. Daniel Galus w 2017 roku otrzymał od metropolity częstochowskiego abpa Wacława Depo zakaz udziału w nabożeństwach w parafii. Dotyczył on zarówno duchownych, jak i osób świeckim zgromadzonych we wspólnocie o. Daniela Galusa. To nie jedyny raz, gdy Kościół interweniował w jego sprawie. W 2014 r., trzy lata wcześniej, bp Andrzej Czaja również wydał podobny komunikat. Duchowny w czasie nabożeństwa w kościele w Czatachowej przytoczył absurdalny argument mający poprzeć jego stanowisko.

Ksiądz namawia wiernych do rezygnacji z noszenia maseczek

- Jak ktoś chce nosić maseczkę, to na swoją odpowiedzialność. W jednym z krajów kilkoro dzieci umarło dlatego, że w szkołach nosiło maseczki. Można się tylko zatruć, nosząc maseczkę w kościele czy gdzieś tam na zewnątrz - usłyszeć można było na mszy, z której nagranie stało się prawdziwą sensacją. Na całym świecie w związku z koronawirusem umierają ludzie, a noszenie maseczek w świetle posiadanych informacji ogranicza możliwość zakażenia się lub przekazania wirusa. Osoby pracujące w służbie zdrowia od marca nie rozstają się z maseczkami i szukanie jakiejkolwiek informacji na temat zgonu z powodu korzystania z tego sposobu zakrywania ust oraz nosa jest skazane na porażkę. Od 10 października obowiązek zakrywania ust i nosa obowiązuje w całej Polsce. Policja w przypadku stwierdzenia niestosowania się do przepisów ukarać może mandatem w wysokości do 500 złotych, ale możliwe jest również skierowanie sprawy do sądu, gdzie zasądzona zostanie grzywna administracyjna w zdecydowanie wyższej kwocie. Przede wszystkim jednak pamiętajmy, że tutaj chodzi o zdrowie nasze oraz osób w naszym otoczeniu.

Źródło: Gazeta.pl / Twitter.com @MatKrzywousty / RadioZet

Powiązane