wtv.pl > Opinie > Dla jednych "koronaferie", dla innych pas, głód i zmarnowane szanse
Michalina Kobla
Michalina Kobla 19.03.2022 08:39

Dla jednych "koronaferie", dla innych pas, głód i zmarnowane szanse

wtv
WTV.pl

Analogicznie, spłaszczaniu nierówności służyć miały gimnazja, które, po raz kolejny, na dobrą sprawę storpedowane zostały przez sentymenty. Na nic zdały się wówczas dane PISA. Dziś możemy wyłącznie z żalem obserwować pogłębiającą się przepaść w wynikach testów ósmoklasisty między szkołami prywatnymi i publicznymi (porównanie wyników egzaminu gimnazjalnego i ósmoklasisty).

O roli placówek oświatowych w wyrównywaniu szans najmłodszych w Polsce szczególnie dużo mówiono w kontekście dwóch reform - obowiązku szkolnego dla sześciolatków (i jednocześnie przedszkolnego dla pięciolatków) oraz likwidowaniu gimnazjów. W obu przypadkach debatę zdominowały argumenty odwołujące się do emocji, zwłaszcza nostalgii. Słuchając anegdotycznych uzasadnień osławionego już małżeństwa Elbanowskich, odbiorca mógł wyobrazić sobie wesołego malucha, który wiedzę lepiej przyswajać będzie poprzez zabawę, niż w przepełnionej presją szkolnej ławce.

Oczywiście, dzieci Elbanowskich, cieszących się jednak bądź co bądź wysokim kapitałem kulturowym nie stracą nic, idąc do szkoły rok później. Sympatycy małżeństwa sami pewnie odwoływali się do wspomnień z młodzieńczych lat i mylnego, melancholijnego zmysłu, przypominając sobie własne szkolne traumy.

Problem polega na tym, że nie każde dziecko w tak niezwykle newralgicznym wieku będzie przez rodziców wspierane i edukowane. Liczne prace wskazują, że wcześniejszy wiek inicjacji szkolnej zwiększa szanse na poprawny rozwój intelektualny. Tyczy się to w szczególności dzieci z małych miejscowości. Nie dziwi, że zaślepienie inicjatorów akcji “Ratujmy Maluchy” zespół pedagogów, działających przy Polskiej Akademii Nauk nazwał “drastycznym przewinieniem wobec polskiego dziecka”.

Stan zagrożenia epidemicznego a sytuacja domowa dzieci

Szkoła ma za zadanie walcować różnice nie tylko na poziomie samej edukacji. Jeżeli szkoła podstawowa nawaliła, gimnazjum miało otworzyć przed uczniem i uczennicą nowe perspektywy i włączyć w nowe środowisko. Uwierzcie, że niejednokrotnie to pedagodzy i pedagożki pozwalają najmłodszym zdefiniować przemoc, którą ci wcześniej traktować mogli jako naturalny element otoczenia. 

Teraz tysiące dzieci, obniżających statystyki nie przez brak dyscypliny a grubość rodzicielskiego pasa, zostały zupełnie pozbawione możliwości ucieczki. Kiedy uczniowie i uczennice prywatnych placówek uczą się w zaciszu do egzaminów, część dzieci traci szansę na lepszą przyszłość przez tkwienie w czterech ścianach.

Nie ma ani czasu ani narzędzi, które pozwoliłyby nam zmierzyć, ile dokładnie dzieci straci na zamknięciu szkół. Możemy przyjrzeć się jednak kilku i tak nieprecyzyjnym danym. W 2019 roku w procedurze “Niebieskiej Karty” wyliczono ponad 12 tys. małoletnich ofiar przemocy. Ze stołówek szkolnych, według danych Banków Żywności korzysta ⅔ uczniów i uczennic szkół podstawowych.

Możecie nie wierzyć w skalę problemu, którą opisałam. Jestem jednak przekonana, że już w te wakacje zobaczymy kolejne tąpnięcie w słupkach, przedstawianych przez CKE i organizacje pozarządowe. Oczywiście tych, dotyczących uczniów i uczennic ze szkół publicznych, małych miejscowości i wsi.

Na koniec kilka ciekawych tabelek.

Źródła:

Tagi: Facebook
Powiązane