Kobiety przeżywają horror wracając wieczorami do domów. Przemilczany problem
Powrót do domu w godzinach wieczornych to dla wielu kobiet nieustanny strach
Ania, Zuzanna, Zofia i Marta opowiedział nam swoje historie oraz zdradziły, jak się czują w takich sytuacjach
Gaz pieprzowy, geolokalizacja, podejrzewanie wszystkich o najgorsze zamiary, bieg do domu - oto co przeżywają codziennie kobiety
"Podróżując środkami komunikacji miejskiej siadaj zawsze w grupie kilku osób lub blisko kierowcy". "Nie podróżuj pociągiem w pustym przedziale". Temat bezpieczeństwa pojawia się w naszym życiu od niemal od jego samego początku, jednak kobiety i mężczyźni otrzymują zupełnie różne komunikaty w tej sferze. Chłopcy mają się "dobrze bawić", a dziewczynki "uważać na siebie".
Niebezpieczeństwo w teorii czyha wszędzie i na wszystkich, niemniej to niemal wyłącznie kobiety relacjonują, że praktycznie za każdym razem, gdy wracają do domu po zmroku, czują irracjonalny strach. Opowieści te to czasem gotowe scenariusze kryminalnej zagadki do rozwiązania. Horror oraz strach o swoje życie i zdrowie, codziennie towarzyszy milionom kobiet, które nawet w dorosłym życiu nie potrafią przebić się przez absurdalną narrację tej przemocy.
Bezpieczeństwo, kobiety i ciemność - tutaj nic do siebie nie pasuje
Wydawać by się mogło, że w obecnych czasach kobiety mogą czuć się nieco bardziej bezpiecznie. Wszechwidzący monitoring, lampy uliczne, czy telefony z funkcją geolokalizacji dostępnej dla uprawnionych przez nas osób. Nic bardziej mylnego. Kobiety się boją, wszystkie - bez wyjątku na miejsce zamieszkania.
- Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że każda osoba, która do mnie podchodzi, chce mi zrobić krzywdę - mówi Ania z miasta, w którym mieszka ok. 5 tys. mieszkańców. Jednocześnie wyznaje, że wraz ze swoim chłopakiem mają ustalone, że jeśli tylko czuje się zagrożona, to może zadzwonić, bez względu na porę dnia i nocy, i dzięki użyciu hasła klucza powiedzieć mu, że coś jest nie tak.
W momencie, gdy ciemno robi się o godzinie 16, trudno liczyć, że z pracy uda się wrócić "za dnia". Poza tym dla kobiet pracujących na zmiany, powrót w późnych godzinach wieczornych to codzienność. Ania w rozmowie z naszą redakcją opowiada, że w czasie, gdy dorabiała sobie w kawiarni zamykanej o 22, w prezencie na swoje urodziny dostała gaz do samoobrony. Dodaje jednocześnie, że nie przypomina sobie, aby jej brat mógł liczyć na podobny podarunek, mimo iż wracał do domu w jeszcze późniejszych porach.
Uczucie ściśnięcia w żołądku oraz charakterystyczna niepewność to codzienność niezliczonej liczby kobiet. Dlaczego zamiast pracować nad stworzeniem bezpiecznego społeczeństwa, pozwalamy, aby kolejne kobiety musiały uczyć swoje córki tego, że każdy, kogo spotykamy, jest potencjalnym zagrożeniem? Rodzice chcą dobrze, jednak leczymy nie to, co trzeba.
"Mama wpoiła mi fobię"
Zuzanna to młoda, niezależna kobieta, która nie należy do osób pozwalającym innym na decydowanie za nią. Trudno znaleźć równie upartą i pewną siebie kobietę. Niemniej nawet jej nie udało się pokonać tego strachu i pewności, że osoba idąca obok myśli jedynie o tym, jak zrobić jej krzywdę i pozostać nieuchwytnym.
- Za każdym razem, jak wieczorem wracam do domu w nocy, to się boję. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jako że mieszkam w lesie, to są tu dziki i nie raz już się zdarzyło, że przed jakimś uciekałam, bo nagle wyszedł z lasu. Druga sprawa to to, że mama wpoiła mi fobię, że w tym lesie są gwałciciele i zawsze jak wracam i ktoś idzie za mną to mam już gotowy gaz pieprzowy w ręce - opowiada Zuzanna mieszkająca w Warszawie.
Normalizowanie tego problemu, podszywanie go dodatkowo płaszczykiem "bycia przewrażliwionym", przy jednoczesnym podkreślaniu na każdym kroku, że to kobiety mają wieczorami uważać, daje wzór idealny dla osób partycypującymi w kulturze gwałtu. Okazuje się, że oprócz biletu miesięcznego i dokumentów w damskiej torebce niezbędny stał się gaz pieprzowy.
Szukając wiadomości i danych do stworzenia artykułu, natrafiłam na krótki poradnik policji z Nowego Miasta Lubawskiego. Służby nieco ponad 11-tysięcznego miasta radzą swoim kobietom, jak zwiększyć swoje bezpieczeństwo, lecz wydaje się, że rady te są zwyczajnie kuriozalne.
Policja radzi, ale kobiety nadal się boją - bo to one muszą
"Przewiduj i postępuj zgodnie z zasadami bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku. [...] Przed wyjściem, szczególnie o późnej porze, zaplanuj sobie trasę, którą będziesz wracała. [...] O zamiarze wyjścia z domu, przewidywanej trasie oraz terminie powrotu możesz powiadomić sąsiada. Będzie on pierwsza osobą, która rozpocznie poszukiwania gdy nie powrócisz do domu w określonym czasie. Nie akceptuj jazdy windą z nieznajomymi. [...] Podróżując środkami komunikacji miejskiej siadaj zawsze w grupie kilku osób lub blisko kierowcy. Nie podróżuj pociągiem w pustym przedziale [...] Zaopatrz się w podręczny rozkład jazdy środków komunikacji miejskiej. Nie narażaj się na niebezpieczeństwo stojąc na pustym przystanku". To tylko niektóre z rzeczy, które powinny wykonywać kobiety chcące wyjść z domu i trudno nie zauważyć, że niektóre z nich są wręcz absurdalne.
Dlaczego policja tworzy taką narrację, sprzyjając kulturze przemocy i gwałtu? Dlaczego musimy walczyć o to, by, zamiast pytać ofiary gwałtów i napaści o to, jak przebiegała cała sytuacja i potem wychwytywać agresorów, ktokolwiek zastanawia się, czy to czasem nie ofiara "sprowokowała" całą sytuację.
- Czułam i czuję nadal w sumie, że jak wracam wieczorem i jest ciemno, a u mnie jest odcinek bez latarni, to tak paraliżuje mnie strach, jak idę... wytężają mi się zmysły, nagle wszystko lepiej słyszę, a jak widzę nadjeżdżające auto, to mam szybsze bicie serca, i czasami zdarzyło mi się przebiec ten odcinek ze strachu - mówi w rozmowie z naszą redakcją Zofia z Lubaczowa. Wydaje się jednak, że dobieganie do domu z obawy przed kimś, kto idzie za nami, to sytuacja dobrze znana kobietom.
Mężczyźni są bezpieczni?
- Wracałam od siostry z mieszkania, nie było jakoś bardzo późno, ale to była zima i już ciemno. Miałam słuchawki i szłam w stronę metra. Szłam sama, nikogo nie było w okolicy i nagle jakiś gość wyłonił się od strony pobliskiego parkingu i zaczął za mną iść. Strasznie się wtedy przestraszyłam. Co jakiś czas się obracałam myśląc, że może po prostu idzie do swojego mieszkania w okolicy, ale on szedł ciagle za mną, coraz szybciej. W końcu kiedy naprawdę był już blisko, zaczęłam naprawdę szybko iść w stronę metra, wiedząc, że tam będzie na pewno więcej ludzi. On ciągle przyspieszał kroku i dopiero zniknął, gdy byłam koło stacji metra, widziałam jak zawraca i wraca tą samą drogą. Nie wiem, czy czegoś zapomniał i się wrócił do domu, czy zrezygnował, widząc, że nie zdąży nic zrobić - przekazuje Marta studiująca w Warszawie.
Ona również posiada ze swoją siostrą umowę, że chociażby w momencie, gdy idzie do jej mieszkania z metra już po zmroku (jest to około 600 metrów, przyp. red.), dzwoni do niej w momencie, gdy coś wzbudzi jej niepokój. Gdyby nie bezpieczeństwo, pewnie nie interesowałaby się zakupem takiego telefonu, które umożliwia udostępnianie lokalizacji. Dodatkowo po każdym wyjściu, nawet gdy wróci w nocy, pisze najbliższym SMS-a, że bezpiecznie dotarła do akademika. Ile jest w kraju takich Mart, Zuzann, czy Zofii i Ann? Więcej niż myślicie.
W czasie zbierania materiału do stworzenia tego artykułu zarzucono mi, że marginalizuje ten problem wśród mężczyzn. Wskazywano, że przecież oni też mają prawo się bać, oni również mogą znaleźć się w niebezpieczeństwie.
Oczywiście jest to smutna prawda, jednak gwarantuje wam, że zapewne znacznie mniej mężczyzn w waszym otoczeniu martwi się, czy ma przy sobie gaz, oraz czy osoba zaczepiająca go w autobusie planuje coś więcej, niż tylko agresywne rzucenie kilku uwag mających w jego opinii być sposobem na poderwanie kogoś.