Jacek Kurski zalany tysiącem skarg. Wystarczył jeden program w TVP
Minione wakacje upłynęły nie tylko pod znakiem kryzysu epidemicznego i wyborów prezydenckich. Przez niemal cały czerwiec i lipiec w mediach ukazywały się doniesienia na temat powrotu Jacka Kurskiego do TVP. Sprzeczne informacje oraz wątpliwości opinii publicznej zostały ostatecznie rozwiane. 7 sierpnia oficjalnie Jacek Kurski ponownie przejął stery w stacji.
Przypomnijmy, że komentatorzy życia publicznego deklarowali, że po zakończonej kampanii przekaz Telewizji Polskiej pod rządami Kurskiego znacznie się złagodzi. Ich zdaniem, ostra narracja przestała zdobywać uznanie nawet wśród elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Wszystko wskazuje na to, że opinie te okazały się nieprawdziwe. Tylko jeden materiał TVP wywołał aż 1000 skarg do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Jacek Kurski ma kłopoty. Aż 1000 skarg do KRRiT
Sprzeciw widzów wzbudził program "Rodzinny ekspres". Stacja Jacka Kurskiego opowiedziała o historii kobiet na Helu. - Kary groziły też kobietom za wszczęcie kłótni na forum publicznym. Winowajczynie musiały się liczyć, że będą musiały odbyć spacer wokół rynku z przywiązanym do szyi kamieniem. Kto wie, czy podobnych zasad nie byłoby warto wprowadzić w życiu publicznym obecnie - mogliśmy usłyszeć w TVP.
Do KRRiT wpłynęło aż 1000 skarg. Jak donosi "Wirtualna Polska", chodzi przede wszystkim o dyskryminowanie kobiet. Jacek Kurski wciąż nie zabrał głosu w sprawie jakości materiałów, emitowanych przez publicznego nadawcę. Przypomnijmy, że nie są to pierwsze tego typu docinki ze strony reporterów oraz dziennikarzy zatrudnianych przez Jacka Kurskiego.
Telewizja Polska do 22 października mierzyła się z oskarżeniami o homofobię oraz jawne sprzyjanie Zjednoczonej Prawicy. Dzień, w którym Trybunał Konstytucyjny orzekł o niezgodności aborcji z przyczyn embriopatologicznych, okazał się przełomowy zarówno dla ruchów feministycznych, jak i dla Jacka Kurskiego. TVP, TVP Info oraz "Wiadomości" TVP od ponad tygodnia serwują skrajnie jednostronny przekaz.
Dla przykładu przypomnijmy, jak stacja Jacka Kurskiego przedstawiła ostatni "Marsz na Warszawę" Strajku Kobiet. Piątkowe zgromadzenia było wyjątkowo pokojowe. Nawet policja wskazała, że nie doszło do zatrzymania żadnej z uczestniczek marszu. Problemy stwarzali za to skrajnie prawicowi pseudokibice. TVP jednak próbowała wykazać, że to feministki posiadały ostre narzędzia, które funkcjonariusze odebrali prowokatorom. - Kije baseballowe, pałki teleskopowe i młotek to przejęty przez policję arsenał uczestników tak zwanych pokojowych demonstracji zwolenników zabijania dzieci przed narodzeniem - tłumaczył reporter zatrudniany przez Jacka Kurskiego.
- Wulgarne okrzyki, agresja i wandalizm na polskich ulicach - wymieniała Edyta Lewandowska we wczorajszym (31.10) wydaniu "Wiadomości" TVP, której wtórował prawicowy komentator - Jesteśmy w fazie destrukcji - deklarował. Przedstawiono też wypowiedź publicysty "Sieci" - Boję się, że może dojść do rozlewu krwi - ostrzegał.
Dziennikarze powiedzieli wprost, że "Marta Lempart walczy o zabijanie niepełnosprawnych dzieci". Materiały ruchu społecznego porównano do plakatu propagandowego, promowanego przez nazistów. Chodziło o obozy prac w Niemczech dla Polek. - Strajk Kobiet przybiera coraz bardziej brunatne barwy - informowały "Wiadomości" TVP. Krytyce poddano też symbolu ruchu, czyli błyskawicę.
Co więcej, Jacek Kurski wciąż nie skomentował sytuacji, jaka panuje w Telewizji Polskiej.