wtv.pl > Tylko u nas > Hanna Gill-Piątek o stanie wyjątkowym: "Nikt już nie będzie mógł patrzeć na ręce władzy, przez którą zaczną umierać tam ludzie"
Maja Staśko
Maja Staśko 19.03.2022 09:05

Hanna Gill-Piątek o stanie wyjątkowym: "Nikt już nie będzie mógł patrzeć na ręce władzy, przez którą zaczną umierać tam ludzie"

EN 01422587 1511
Jakub Kaminski/East News

We wtorek Mateusz Morawiecki w imieniu Rady Ministrów poinformował o wystąpieniu z wnioskiem do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego w części województw podlaskiego oraz lubelskiego przy granicy z Białorusią. Porozmawialiśmy na ten temat z posłanką Hanną Gill-Piątek z Polski 2050, członkinią Parlamentarnego Zespołu do spraw Polityki Migracyjnej i Integracyjnej.

Maja Staśko: Dlaczego Rada Ministrów wprowadza stan wojenny teraz, a nie wprowadziła w sprawie COVID?

Hanna Gill-Piątek: Nie mam pojęcia, dlaczego stan nadzwyczajny miałby być wprowadzony teraz, gdy na granicy koczuje, choruje i głoduje ponad 30 osób, a nie był wprowadzony w trakcie pandemii. Stan klęski żywiołowej powinien być wprowadzony w pandemii, był uzasadniony i mógł rozwiązać wiele problemów. Ale wtedy PiS zakrywał oczy rękami, a nogami pod stołem próbował wprowadzić jego elementy faktycznie zabierające nam prawa obywatelskie, pchając to kolanem przez Sejm. Jak prawnicy teraz się przez to przekopią, to może się okazać, że w Sejmie wielokrotnie łamaliśmy prawo i wprowadzaliśmy rozwiązania, które byłyby legalne tylko w stanie nadzwyczajnym. Absurd.

A teraz minister Kamiński, który jakby obudził się z długiego snu, mówi, że coś się dzieje na granicy litewskiej. Tak, od tygodni przed sytuacją w Usnarzem Górnym na granicy litewskiej widzieliśmy, jaka jest sytuacja, Łukaszenka zwoził tam ludzi, by destabilizować sytuację na Litwie. I wtedy minister Kamiński chrapał na poduszce, zamiast przygotować nas na podobne działania wobec Polski. Teraz to się dzieje na naszej granicy i nagle okazuje się, że trzeba natychmiast wprowadzać stan wyjątkowy. Słuchając konferencji premiera i ministra Kamińskiego, wnioskuję, że główne zagrożenie widzą oni nie w Mińsku, nie w Moskwie, ale we własnych obywatelach: aktywistach, organizacjach, dziennikarzach, którzy próbują tam pomagać tym kilku osobom w kryzysie humanitarnym.

Co oznacza wprowadzenie stanu wyjątkowego dla obywateli na tych terenach, a co dla reszty Polaków?

W tej chwili zablokowanie granicy stanem wyjątkowym wiąże się z odsunięciem obywatelskich mediów od tej granicy. A także organizacji. Równo tydzień temu prowadziłam połączone zespoły parlamentarne – Polityki Migracyjnej i Integracji oraz Pomocy Humanitarnej. Online był pan dyrektor z MSZ – i nie był w stanie na nic odpowiedzieć. Dyrektor Departamentu Pomocy Socjalnej Urzędu do Spraw Cudzoziemców Szymon Hajduk pojawił się osobiście i próbował odpowiadać na nasze pytania – on akurat stara się pomóc osobom, które ewakuowano do naszego kraju. Ale nikt więcej z rządu się nie pofatygował, a jedyny zainteresowany spotkaniem minister Dworczyk utknął u premiera. Jakby tematu dla nich nie było. I nagle decydują – mimo braku rozmowy, rozpoznania, wysłuchania ekspertów – o stanie wyjątkowym.

Na posiedzeniu, które prowadziłam, były za to organizacje pozarządowe, PAH, PCK, UNICEF – wszystkie mówiły, że są w stanie pomóc nie tylko na granicy, w kraju, ale i w Afganistanie. Wystarczy im nie przeszkadzać, stworzyć warunki do pomocy. Ale nie, rząd umie lepiej i sam sobie poradzi. No właśnie widać, jak sobie radzi, upychając afgańskich współpracowników naszego wywiadu i dyplomacji do przeludnionych ośrodków. To podłość, że ludzie, którzy współpracowali z nami w Afganistanie, żebyśmy przez 20 lat czuli się na miejscu bezpiecznie i wrócili do domu, teraz są w miejscach przypadkowych, gdzie dochodzi do niezamierzonych tragedii, jak w wypadku tych dzieci zatrutych grzybami. Przecież tych ludzi powinniśmy z honorami gościć w zabezpieczonych ośrodkach rządowych, tam, gdzie nie dosięgnie ich zemsta Talibów. A jeśli ktoś myśli, że w ośrodkach dla uchodźców współpracownicy Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie są bezpieczni, to naprawdę się myli.

Jak wprowadzenie stanu wyjątkowego może się skończyć?

Nie wiem, jak wielka skala klęski humanitarna będzie na granicy w momencie, gdy ją zamkną. Na pewno nikt już nie będzie mógł patrzeć na ręce władzy, przez którą zaraz zaczną umierać tam ludzie. Obecne działania, a właściwie brak działania polskich władz, nie daje rezultatów – poza dręczeniem chorych i przemęczonych osób siedzących trzeci tydzień na gołej ziemi. I obywatele i obywatelki Polski to widzą. W tej chwili 3/4 Polaków są za tym, żeby udzielić pomocy osobom w Usnarzu Górnym – zgodnie z sondażem IBRiS przeprowadzonym na zlecenie „Rzeczpospolitej”. W tej chwili zamiast wprowadzać stan wyjątkowy powinniśmy najzwyczajniej w świecie wysłać karetkę na drugą stronę. Mamy takie prawo! Zgodnie z porozumieniem z 2008 r. służby ratownicze mogą za zgodą Białorusinów pojechać na tereny przygraniczne i udzielić pomocy. Ostatnio przypomniał o tym były wojewoda podlaski, Maciej Żywno.

Oczywiście, spodziewany kryzys migracyjny jest problemem, Putin i Łukaszenko dolewają oliwy do ognia. Ale to nie wyklucza człowieczeństwa. I Polacy i Polki dobrze to widzą.

Powiązane