wtv.pl > Polityka > Co tam się stało? Aktywista LGBT przerwał spotkanie z Dudą i wyszedł, o wszystkim opowiedział
Michalina Kobla
Michalina Kobla 19.03.2022 08:45

Co tam się stało? Aktywista LGBT przerwał spotkanie z Dudą i wyszedł, o wszystkim opowiedział

Bart Staszewski spotkał się z Andrzejem Dudą
ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Jego wypowiedź zbiegła się w czasie z dwoma innymi, równie kontrowersyjnymi. Należący do tego samego obozu politycznego Przemysław Czarnek i Jacek Żalek na antenie telewizji powielali hasło mówiące, że "LGBT to nie ludzie".

Po raz pierwszy akywista spotkał się z Andrzejem Dudą podczas wiecu w Lublinie, na który udał się po to, aby oprotestować głośną wypowiedź prezydenta na temat społeczności LGBT. Przypominamy, że podczas wizyty w Brzegu na Opolszczyźnie, Duda zasugerował, że wspomniany skrót wcale nie odnosi się do tożsamości i orientacji seksualnych, a ideologii. - Próbuje się nam wmówić, że LGBT to ludzie. A to jest po prostu ideologia - mówił.

Prezydent, chcąc zapewne załagodzić nastroje, zaprosił zarówno Staszewskiego, jak i Roberta Biedronia z mamą Heleną, na rozmowę do Pałacu Prezydenckiego. Na miejscu postanowił zjawić się jednak wyłącznie piewszy z wymienionych. Niestety, spotkanie nie przebiegło tak, jak można by tego oczekiwać. Aktywista czuł się w obowiązku je przerwać.

Bart Staszewski wyszedł ze spotkania z Andrzejem Dudą

 - Przychodzę pokazać panu prezydentowi twarze dzieci, które popełniają samobójstwa z powodu homofobii w Polsce. To jest mój główny przekaz, dla którego tutaj jestem, bo na nic nie liczę, jeżeli chodzi o pana prezydenta - mówił Staszewski przed spotkaniem, na które zabrał ze sobą zdjęcia ofiar homofobii - trójki nastolatków, którzy odebrali sobie życia, nie wytrzymawszy społecznej presji.

Aktywista wyszedł już ze spotkania, którego przebieg zrelacjonował w swoich mediach społecznościowych. Trwało godzinę. - Powiedziałem prezydentowi o tym, jak wygląda sytuacja osob LGBT w Polsce. Powiedziałem, jak od lat walczymy o równe prawa, o tym jak od 2015, kiedy partia PiS doszła do władzy, odbywa się szczucie na osoby LGBT. Powiedziałem o kamieniach rzucanych na marsze równości, bo prezydent mówił, że ich nie widział. Powiedziałem o dzieciakach wyrzucanych z domów, słowach pogardy, które wypowiada w naszym kierunku prezydent państwa. Powiedziałem, że milczy kiedy na drugi marsz równości w Lublinie dochodzi do próby zamachu bombowego. Prezydent powiedział, że nie słyszał o tym. Tej przemocy nie da się przemilczeć, udać że jej nie było - czytamy.

Staszewski opowiedział prezydentowi o Dominiku, Kacprze i Milo, których zdjęcia miał ze sobą. Mówił o przemocy i traumach, jakich doświadczają w Polsce osoby nieheteronormatywne. Wspomniał również o próbie zamachu terrorystycznego, podczas drugiego marszu równości w Lublinie. Duda odparł, że o niczym takim nie słyszał.

 - Jest wiele osób, które prezydentowi ręki by nie podało. Jest też równie wiele, które chciałyby mu powiedzieć w twarz - homofobia i transfobia zabija. I ja to zrobiłem. Na koniec prezydent powiedział, że nie przeprosi, że korzysta z wolności słowa. Skończyłem spotkanie, zapiąłem guzik marynarki i pożegnałem bez uścisku dłoni - dowiadujemy się z relacji aktywisty.

Źródło: Facebook/Bart Staszewski

Powiązane