Rodzice mogli nie zauważyć, co umieszczono w podręczniku ich dzieci. W książce dla nastolatków wychwalono 500 plus
W podręczniku do geografii dla uczniów klasy 7. szkoły podstawowej "Planeta Nowa" można zauważyć działania wskazujące na zastosowanie wpływów politycznych partii rządzącej
W dziale dotyczącym polskiej demografii zaznaczono, że program 500 plus wyjątkowo dobrze wpływa na poprawę kwestii dzietności w Polsce
Jak przyznało w sierpniu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, program nie poprawia jednak znacząco statystyk związanych z narodzinami
Przekłamania mające obrazować politykę rządu wobec edukacji pojawiły się już o wiele wcześniej w podręcznikach do innych przedmiotów
Edukacja jest jednym z najczulszych organizmów państwowych. Wszelkie drgania w niej oddziałują na uczniów i nauczycieli, a szkolna tkanka jest niezwykle podatna na manipulacje.
500 plus w podręczniku do geografii - rząd używa szkoły jako tuby propagandowej
Podręcznik do geografii dla ucznia klasy 7. szkoły podstawowej. Z pozoru nie ma w nic strasznego, w końcu to geografia, a nie historia, wiedza o społeczeństwie, biologia czy język polski, gdzie można namieszać i na pierwszym miejscu postawić jakąś konkretną wizję edukacyjną. Jak się jednak okazuje, geografia nie jest również matematyką ani chemią, więc nie może całkowicie uniknąć losu uznania za przedmiot, w którym nie da się pokazać jakichś konkretnych idei.
Są tematy szczególnie dotykające tkanki politycznej - kwestie klimatyczne, polityki międzynarodowej w sprawie uznania lub nieuznania danych granic, a także demografia. Choć ta ostatnia dziedzina wydaje się nie przylegać tak blisko do polityki, wiąże się mocno z programem Zjednoczonej Prawicy.
Dbanie o większą dzietność w kraju miało przede wszystkim naprawić założenia solidarności międzypokoleniowej, która pojawia się w momencie wyliczania emerytur - na seniorów pracują młodzi, a na nich będą miały pracować ich dzieci. System całkowicie się załamuje w momencie, w którym spada gwałtownie poziom dzietności.
Od lat rządy próbowały na różne sposoby wykonywać działania pozorne, mające naprawić problem - niestety, choć zwiększyła się ochrona matek w ramach urlopów rodzicielskich oraz wychowawczych i powstały urlopy tacierzyńskie, to w kwestiach finansowych nie zbadano zbyt dokładnie problemu i pojawiające się dodatki (zarówno becikowe, jak i 500 plus) nie zachęciły zbyt wielu osób młodych do zakładania rodzin.
Podręcznik wydany przez "Nową Erę" pisało trzech twórców - panowie Roman Malarz, Mariusz Szubert i Tomasz Rachwał. Takie książki zawsze tworzone są przez specjalistów, często byłych nauczycieli, którzy muszą opierać się na programie nauczania narzuconym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Następnie podręcznik z puli może wybrać nauczyciel nauczający danego przedmiotu. Zazwyczaj posługuje się jednym wydawnictwem od początku - jeśli zaczął nauczanie georgrafii z wydawnictwem "Nowa Era", to z nim pozostanie już do końca cyklu.
Wzmianka w podręczniku "Planeta Nowa" jest niewielka, prawie niezauważalna. W rozdziale o demografii podano informację o tym, co wpływa na liczbę urodzeń - celnie wskazano sytuację ekonomiczną i społeczną. Potem pojawia się jednak informacja o polityce państwa, która wydaje się wyjątkowo razić wprowadzeniem poglądu na rządy PiS.
- Bardzo ważną rolę w kształtowaniu przyrostu naturalnego odgrywa polityka państwa. Dlatego właśnie w ostatnich latach podejmuje się działania mające na celu zwiększenie przywilejów rodzin z dziećmi. Należą do nich między innymi wydłużanie urlopów macierzyńskich i rodzicielskich (także dla ojców) czy wypłacanie świadczeń wychowawczych (Program Rodzina 500 plus) - możemy przeczytać na stronie nr 89.
Oczywiście pojawiła się wzmianka, że z podobnych metod korzystają także państwa Europy Zachodniej, niemiłe wrażenie jednak pozostało. Przedstawienie sprawy bez odpowiedniego wyważenia rzuca też cień na pracę nauczyciela geografii korzystającego z tego podręcznika - może on kontynuować pokazaną w nim linię lub jej zaprzeczyć, wprowadzając uczniów w zakłopotanie.
500 plus lekiem na brak dzietności?
Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak przedstawiono to w "Planecie Nowej". Prócz wskazania wcześniej na tzw. działania pozorne, które mają sprawić, że przywileje dla rodziców będą wyraźnie widoczne, wciąż nie dba się o prawdziwe czynniki mogące zwiększyć dzietność.
W sierpniu tego roku Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ujawniło, że program "Rodzina 500 plus" nie zwiększa dzietności. By się dowiedzieć, co nie działa w programie, resort postanowił przeznaczyć na badania około 600 000 zł. Jak wskazali niektórzy jego pracownicy, dzietność nie będzie się zwiększać, co jest wynikiem niżu demograficznego wśród osób w wieku reprodukcyjnym.
Ministerstwo nie zastanowiło się jednak nad problemami o wiele głębiej dotyczącymi polskiej demografii i wskaźnika urodzeń - jeśli wydawało się, że 500 plus odmieni życia większej liczby Polaków i zachęci młodych do zakładania rodzin, to okazało się, że problem nie został rozwiązany. Nie jest to z pewnością wsparcie systemowe, ale raczej łatanie dziury i to w dużej mierze nieudolne, choć w tej chwili konieczne.
Młodzi skarżą się na problemy na rynku pracy, trudność w jej znalezieniu zaraz po studiach, problemy z finansami na samym początku swojej zawodowej drogi, niskie płace i brak wsparcia choćby w kwestiach mieszkaniowych. Rozwiązania w tych kwestiach stosują czasem niektóre samorządy, nie ma jednak pomocy z centrali - rząd wybrał drogę 500 plus, która pomogła wyjść wielu Polakom ze skrajnego ubóstwa (dane GUS z lat 2016-2019), ale wciąż nie załatwiła sprawy młodych dorosłych, którzy mogliby szybciej decydować się na dzieci, gdyby żyli w lepszych warunkach. Wiadomo, że im późniejsza decyzja o założeniu rodziny, tym mniejsza szansa na doczekanie się więcej niż jednego czy dwóch potomków. Na takie rozwiązania jednak jak na razie nie decydują się rządy, pozostawiając młodych samym sobie.
Nauczyciel, nawet najbardziej zaangażowany, zdaje sobie sprawę, że w tak krótkim czasie, jakim jest godzina lekcyjna, nie zdoła wyjaśnić wszystkich zagadnień związanych z 500 plus, które lepiej wyjaśniłoby uczniowi, w jaki sposób działa to świadczenie i jakie ma skutki - zamiast tego najczęściej pomija tekst w podręczniku milczeniem, by zdążyć z resztą programu zaplanowanego na daną lekcję.
Polityka rządu wkracza do szkoły - podręczniki zmieniają się po linii partii rządzącej
Dotychczas najbardziej wrażliwą dziedziną narażoną na wstawki związane z polityką rządu oraz linią programową w kontekście rodziny były książki do wychowania do życia w rodzinie. Większość z nich prezentowała treści skrajnie konserwatywne, związane z duchowością katolicką, która z takim przedmiotem nie powinna mieć nic wspólnego
- Masturbacja jest niedojrzałą, przejściową formą aktywności seksualnej. U większości minie w momencie osiągnięcia wyższego stopnia dojrzałości psychicznej, moralnej i duchowej - można było przeczytać w podręczniku "Wędrując ku dorosłości".
Wzmianki pojawiały się również o rolach dziewczynek i chłopców oraz zaznaczeniu stref ich zainteresowań, powielając szkodliwe stereotypy.
Nie tylko takie podręczniki były jednak obiektami manipulacji. Również w nauce biologii pojawiają się przeinaczenia i interpretacje, które pasują do linii obozu rządzącego. W e-podręczniku do biologii, znajdującym się na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej, możemy znaleźć taką informację:
- Życie człowieka zaczyna się od jaja zapłodnionego przez plemnik – zwycięzcę wyścigu, w którym uczestniczyło nawet 200 milionów jego konkurentów - prezentuje autor. Twierdzenie jest o tyle problematyczne, że w bardzo jasny sposób komunikuje konserwatywną doktrynę ochrony płodu od poczęcia, nie zaś w momentach, które wskazuje wielu współczesnych naukowców i etyków, mówiąc na przykład o rozwinięciu się układu nerwowego jako początku.
Przedmiotami, w których również bardzo łatwo jest znaleźć manipulacje, są historia i język polski. Jednym z narzuconych od lat cech tych przedmiotów jest wychowanie w duchu patriotycznym, w związku z czym w niektórych przypadkach unika się trudnych autorów i kwestii - wystarczy spojrzeć, jakim problemem przez lata był kanon lektur (od czasów Romana Giertycha, który chciał usunąć Gombrowicza, aż po Czarnka wprowadzającego teksty Jana Pawła II).
Od lat jedną z najbardziej kontrowersyjnych dziedzin jest historia. Prócz tego, co pojawia się w jej programie i podręcznikach, warto wspomnieć zagadnienia, które całkowicie znikają. Historii w szkole uczy się wciąż jako opowieści o wielkich Polakach - wspomina się zwycięstwa oręża polskiego, w nauce o sejmach szlacheckich wspomina się tylko o złych stronach takiego podejścia do rządzenia, nie tłumaczy się zaś jego zalet i wyjątkowości. Historii społecznej jest jak na lekarstwo, nie mówiąc już o narracji o mniejszościach, które całkowicie znikają w aktualnych podręcznikach. Niewiele jest również polityki międzynarodowej, chyba że dotyczy ona Polski. Obycie w wydarzeniach światowych jest przykryte płaszczykiem polskich interesów.
Takie manipulacje pokazują, w jaki sposób łatwo przemycić do każdego podręcznika pożądane przez rząd treści. Nie jest to sprawa trudna, wymaga jedynie nieco samozaparcia i oddania od osób tworzących te narzędzia nauki. Trzeba bardzo uważać na to, co znajduje się w książkach, z których uczą się nasze dzieci i sprawdzać, czy te treści odpowiadają prawdzie. Właśnie w taki sposób ma uczyć szkoła - rzetelnie i z wrażliwością, nie zaś z podejściem "szkoły narodowej", którą powoli zapowiada minister Czarnek.
źródło: [flipbook.nowaera.pl][gloswielkopolski.pl][epodreczniki.pl][bankier.pl][businessinsider.com.pl][polityka.pl][bezprawnik.pl]