Zastanawiające zdjęcia Krystyny Jandy z lekarką. Dziennikarz obnaża nowy wątek w aferze szczepionkowej
-
Piotr Krysiak, redaktor tygodnika „Wprost”, twierdzi, że sytuacja ze szczepieniami 18 osób na WUM wyglądała zupełnie inaczej.
-
Inicjatywa miała wyjść nie do rektora uczelni, ale od prof. Zoulikhy Jabiry-Zieniewicz, która od lat przyjaźniła się z Krystyną Jandą.
-
Anonimowe źródło dziennikarza twierdzi też, że szczepionki, które przypadły artystom i politykom, w rzeczywistości miały trafić do lekarzy, którzy na miejscu pojawili się niedługo później.
-
Prof. Jabiry-Zieniewicz wszystkiego się wypiera, a po rozwinięciu się afery, wzięła urlop.
Jednym z dowodów na zażyłość między ginekolożką i Jandą mają być zdjęcia.
Lekarze, którzy próbowali przyjąć szczepionkę na WUM nie kryją oburzenia. Janda kłamała?
Nie cichnie sprawa szczepionek dla 18 osób z listy Krystyny Jandy i ich rodzin. Tym razem sprawę poruszył Piotr Krysiak z tygodnika „Wprost” . Janda, we wszystkich rozmowach dotychczas, twierdziła, że zaproszono ją z inicjatywy rektora WUM, która miał w ten sposób utworzyć grupę ambasadorów akcji szczepień.
- Myśmy nie zrobili nic złego. A nawet jeśli zrobiliśmy cokolwiek, co państwo uważają za złe, to bez świadomości. Poinformowano nas, że nikomu nic nie zabieramy, że nie ma akurat nikogo do szczepienia, a to się zmarnuje - mówiła artystka w rozmowie z Piotrem Kraśką.
Sytuacja zaczęła jednak wymykać się spod kontroli - wkrótce na jaw wyszły nowe szczegóły. Coraz większa liczba znanych osób zaczęła przyznawać, że była w grupie 18 zaszczepionych. Jak dotąd twierdzono również, że zaaplikowane im szczepionki były tymi, które miały iść na zmarnowanie ze względu na niedostateczną liczbę medyków, którzy tego dnia przyszli się zaszczepić. Z głosów osób z grupy „0” wynika jednak, że wypraszano ich z kolejki.
- Przyjechałem, bo zależało mi na szczepieniu przed intensywnym weekendem. Zostałem odesłany. W poczekalni czekała dwójka aktorów, kobieta i mężczyzna. Wywołało to we mnie i lekarzach, którzy zostali odprawieni, ogromne poczucie niesprawiedliwości - opowiadał jeden z lekarzy w rozmowie z Wirtualną Polską.
- To osoby z listy 18 nazwisk znanych z mediów. Nas poinformowano, że nie jesteśmy zaproszeni i takiego szczepienia nie otrzymamy, a oni czekali na swoją kolej - dodał.
Twierdził również, że mimo zapewnień Jandy, nic nie miało się zmarnować, bo chętnych były krocie.
- Chętnych nie brakowało. Jak wychodziłem z kliniki WUM mijałem innych lekarzy odprawionych z kwitkiem - mówił.
Według źródeł Piotra Krysiaka, sytuacja jest jeszcze bardziej nieczysta i zawikłana - czy o szczepieniu znanych i ich rodzin zdecydował rektor, czy został przez kogoś przekonany do tej decyzji? Jak miało wyglądać szczepienie osób z listy i czy rzeczywiście ucierpieli na tym medycy?
Piotr Krysiak z „Wprost” podaje informacje od anonimowego źródła. Łatwo wychwycić powiązania
Źródła redaktora „Wprost” jasno wskazują na powiązania między jedną z pracownic uczelni i Krystyną Jandą. Prof. Zoulikha Jabiry-Zieniewicz, znana ginekolożka i położniczka , od lat przyjaźni się z Jandą - jeździ z nią wspólnie na wakacje, co wynika ze zdjęć, jak również przebywa z nią w szerszym gronie przyjaciół.
Według Krysiaka to właśnie ona miała przekonać rektora WUM do zaszczepienia poza kolejką Krystyny Jandy , osób z przedstawionej przez nią listy i ich rodzin.
- Na kilka dni przed zaczepieniem aktorów, dr hab. n. med Zula wyprosiła prof. Gacionga, by zezwolił zaszczepić K. Jandę i jej znajomych. Rektor się ugiął i wtedy rozpoczęło się szukanie odpowiedniego terminu. Wszyscy zaszczepili się już dzień po inauguracji szczepień. Zatem nie ma mowy o żadnej sytuacji, że dostali godzinę na pojawienie się w szpitalu. To bzdura - miał przekazać Krysiakowi jego informator.
- Ponadto, żeby artyści mogli się zaszczepić odwoływano z kolejki lekarzy. Wierutną bzdurą jest również to, że nikogo nie było w kolejce. Byli, tylko nie pojawili się w gabinecie wcześniej, by nie nakryć pani Jandy z rodziną i byłą rodziną, innych aktorów, polityków czy dziennikarzy - zaznaczył.
Zdaje się więc, że sprawa nie ma jeszcze swojego finału, a WUM może ucierpieć na tym o wiele bardziej, niż się spodziewano.
Prof. Zoulikha Jabiry-Zieniewicz zaprzeczyła wszystkim doniesieniom, jak poinformował inny dziennikarz „Wprost”, Marcin Dobski. Po wybuchu afery poszła na urlop.
źródło: [Facebook/Piotr Krysiak][Twitter/szachmad][wtv.pl]
Artykuły polecane przez redakcję WTV: