wtv.pl > Polska > Po udarze mózgu przez siedem godzin jeździł w karetce. Pan Jan nie przeżył
Alan Wysocki
Alan Wysocki 19.03.2022 08:29

Po udarze mózgu przez siedem godzin jeździł w karetce. Pan Jan nie przeżył

wtv
WTV.pl
  • Początek tragicznych wydarzeń miał miejsce 15 listopada, gdy pan Jan źle się poczuł

  • Okazało się, że przyczyną złego samopoczucia był udar mózgu

  • Pan Jan spędził 7 godzin w karetce pogotowia. Był wożony ze szpitala do szpitala, donosi Polsat

"Interwencja" Polsat nagłośniła kolejną sprawę potwierdzającą dramatyczną sytuację systemu ochrony zdrowia w Polsce. W wyniku przepełnienia oddziałów ratunkowych oraz szpitali doszło do śmierci 80-letniego Jana z Bielawy. Senior nie otrzymał niezbędnej pomocy na czas.

Co wywołało śmierć pana Jana z Bielawy? Okrutne wydarzenia zostały opisane przez media

Jak wynika z ustaleń medium, mężczyzna był wieziony od szpitala do szpitala. Początkowo, medycy przekierowali chorego do Świdnicy, następnie do Dzierżoniowa, Wałbrzycha, by zakończyć podróż w Dzierżoniowie. Należy zaznaczyć, że za incydent nie są odpowiedzialne służby ratunkowe.

15 listopada emeryta odwiedziła jego wnuczka. Podczas wizyty chory miał poznać panią Agnieszkę, a nawet wysłać ją na zakupy. Kobieta opisuje zdarzenie jako walkę z czasem. - Jak przyszłam w niedzielę, to dziadek leżał, oddychał, kontaktował - deklarowała dla programu interwencyjnego. 

Po wezwaniu karetki emeryt został skierowany na oddział, leżący na terenie Świdnicy. Tam miało dojść do wykonania testu w kierunku wykrycia koronawirusa. Polsat podał, że wynik był pozytywny, a 80-latka odesłano oddział covidowy do Dzierżoniowa, gdzie został odesłany do kolejnego szpitala.

- Z Wałbrzycha nie ma żadnej informacji, co tam się działo, jak dzwoniłam na pogotowie, to pani na izbie przyjęć mówiła, że jakaś karetka przyjechała z kimś, ale odesłali ją z powrotem -  komentowała pani Agnieszka. Mężczyzna ostatecznie dostał na się do Dzierżoniowa. Pod opieką lekarzy spędził 20 minuty, a następnie odnotowano śmierć 80-latka. 

O zakażeniu bliscy dowiedzieli się dopiero podczas organizowanie ceremonii pogrzebowej. Do żałobników dotarła karta informacyjna ze świdnickiej placówki, która wykryła zakażenie. W rozmowie z Polsatem rodzina podkreślała, że nie wcześniej nie miała takiej wiedzy. - Dowiedzieliśmy się dzień przed pogrzebem, kiedy centrum pogrzebowe szło dziadka ubrać -

Po śmierci trumna została zamknięta. Osłoniono ją workiem, jednak ciało zmarłego nie trafiło do kościoła. Polsat relacjonuje, że po mszy w intencji seniora uczestnicy nabożeństwa zostaną skierowani do miejsca, gdzie emeryt będzie już pochowany. 

Sprawę śmierci skomentowała radczyni prawna Małgorzata Hudziak. Według rozmówczyni Polsatu w Dzierżoniowie było miejsce, w którym chory mógłby zostać ulokowano. Po paru godzinach placówka zgodziłą się na przyjęcie. Wówczas, niestety, było już za późno. 

Szpital, o którym mowa, odmówił skomentowania sprawy przez wzgląd na tajemnice chronioną prawnie. Rodzina zapowiedziała zaś skierowanie incydentu do Rzecznika Praw Pacjenta oraz wymiaru sprawiedliwości.

undefined

Źródło: [Polsat/Interwencja]

Tagi: Nie żyje
Powiązane