Ksiądz znany na całą Polskę bez żadnych skrupułów wykorzystywał dzieci. Ujawniono porażające zwierzenia kolejnej ofiary
Bracia Sekielscy postanowili przedstawić historie osób, które spotykały się z przemocą seksualną ze strony księży. W swoich filmach pt. "Tylko nie mów nikomu" i "Zabawa w chowanego" dziennikarze umożliwili pokrzywdzonym opowiedzenie o swoich traumatycznych doświadczeniach z dzieciństwa. Jednym z nich jest Tomasz Szaramowicz, który miał być molestowany przez księdza Akradiusza H.
Ksiądz Arkadiusz H. stał się antybohaterem produkcji "Zabawa w chowanego"
- Taki ksiądz w oczach parafian chce wypaść jak najlepiej, tak, jak ks. Arkadiusz H. Wiecie, jaki on był? Grał na gitarze, organizował różne wydarzenia, wycieczki. No i potem parafianie mówią, że nie mają mu czego zarzucić. - opowiada Szaramowicz dla Onetu. Wskazuje, że miał on być wykorzystywany w wieku 16 lat. Tłumaczy redaktorom Onetu, że przez wzgląd na szczupłą i drobną budowę ciała wyglądał na jeszcze młodszego. Uważa, że to właśnie takie dzieci dobierał sobie duchowny.
Szaramowicz opowiada o wycieczce do Pleszewa, na którą zabrał go Arkadiusz H. Gdy cała grupa spała w piwnicy jednego z domów parafialnych, on został zaprowadzony do mieszkania rodziców kapłana. - W jednym pokoju spali rodzice, w drugim obok - my. Ks. H. poinstruował nas, kto gdzie śpi. Mnie przypadł tapczan, a koledze łóżko. Widziałem, jak przyszedł do niego w nocy. Widziałem i słyszałem, co z nim robił. Wiem, że później przynajmniej jeszcze jeden raz molestował tego chłopca. - przedstawia Tomasz w rozmowie z Onetem.
Ksiądz Arkadiusz H. został zatrzymany przez organy ścigania. Przyznał się też do winy. Poważnie obciążył swoimi zeznaniami Edwarda Janiaka. Zdaniem kapłana miał on dysponować wiedzą na temat popełnianych przez niego przestępstw. Biskup wypiera się zarzucanych mu czynów. Uważa, że padł ofiarą medialnej nagonki. Wystosował też specjalne pismo do parafian z diecezji kaliskiej. List miał być odczytany na polecenie Łukasza Buzuna. Nie każdy duchowny zdecydował się na ten krok. Onet podaje, że tłumaczyli to szansą na zgorszenie wiernych.
- Biskup prosi o modlitwę, ale to nie on jest pokrzywdzony, tylko my, ofiary księży. Nie wiem, o jakiej nagonce pisze, skoro jest niemal pewne, że tuszował przypadki pedofilii wśród duchownych. Powiem wprost: nie ma żadnej medialnej nagonki, a biskupi popełniają grzech. - przedstawia Saramowicz dla Onetu.
Źródło: [Onet]