wtv.pl > Polska > Jestem niepełnosprawna, choruję na depresję i nie mam na czynsz. "Obrońcy życia", gdzie teraz wasza obrona życia?
Maja Staśko
Maja Staśko 19.03.2022 08:18

Jestem niepełnosprawna, choruję na depresję i nie mam na czynsz. "Obrońcy życia", gdzie teraz wasza obrona życia?

Archiwum prywatne bohaterki

Adres zbiórki dla naszej bohaterki znajduje się TUTAJ.

Jako nastolatka byłam samotna i odrzucana przez koleżanki z klasy. Chciałam pójść do zakonu, ucieczka w religię była dla mnie sposobem radzenia sobie z samotnością i wyizolowaniem. Ale moja mama była przeciwna. W wieku 18 lat poznałam chłopaka, który po czterech latach został moim mężem. Wtedy było nieco lepiej. Wzrosła moja samoocena, zadbałam o siebie, byłam atrakcyjna. Mieliśmy jego znajomych i chyba mnie lubili.

Podjęliśmy decyzję o pobraniu się. Niestety, po ślubie mieszkaliśmy z teściami w domku, a na wynajem nie było nas stać, bo mąż zarabiał najniższą krajową. Jego matka była despotyczna i znęcała się nad nami psychicznie.

W pracy poznawałam ludzi, do których ogromnie lgnęłam, oni mnie dowartościowywali. Powroty do domu to był płacz, wycieranie łez i przyklejanie uśmiechu do twarzy.

Jeszcze gorzej było po urodzeniu syna. Wpadłam w depresję poporodową. Zaczęłam się okaleczać.

Kochałam, cierpiałam, nie potrafiłam odejść

Rozstanie przypłaciłam jeszcze cięższą depresją. Połknęłam 20 tabletek. Nie chciałam umrzeć. Chciałam na chwilę uciec od ogromnego cierpienia. Odratowali mnie. Wtedy pierwszy raz trafiłam do szpitala. Brałam leki, ale nie miałam psychoterapii. Trochę się pozbierałam – do czasu, aż kolejny raz dotarłam do momentu, gdy tabletkami próbowałam sobie pomóc… Nie umrzeć, ale ukoić ból.

Zaczęłam zajadać samotność, kłopoty finansowe, trudności z opłaceniem wynajmowanego mieszkania… Z naprawdę ładnej dziewczyny o wadze 60 kg stałam się grubą babą o wadze ok. 130 kg. Jadłam, prowokowałam wymioty. Ciągle byłam w depresji.

Potem zaczęły się problemy z synem w przedszkolu. Otrzymał diagnozę zespołu Aspergera, czyli zaburzenia ze spektrum autyzmu.

Weszłam w kolejny związek, ponownie schudłam. Wydawało się, że wychodzę na prostą. Niestety, nie poradziłam sobie z oszustwem i zdradą, oraz stałym zaniżaniem mojego poczucia wartości. Kochałam, cierpiałam, nie potrafiłam odejść. Mój syn zaczął się moczyć w nocy, a ja byłam ruiną człowieka. Pod wpływem leków wypadłam z siódmego piętra. Przeżyłam, ale złamałam nogę tak, że żadna z operacji nie pozwoliła mi odzyskać sprawności.

Ważę ponad 140 kilogramów

Związek się rozpadł. Ja zostałam kaleką. Utraciłam płynność finansową. Znów zaczęłam jeść ze stresu i tyć. Pojawiła się niepełnosprawność, brak stabilności finansowej… Dziś znów ważę ponad 140 kg. Przeszłam dziewięć operacji lewego stawu skokowego, jedną operację prawego kolana. Moje zdrowie się rozsypuje. Do tego doszły cukrzyca i astma, niedowłady nerwów i mięśni. Rozpadają się moje stawy.

Przez te wszystkie lata oprócz samotności przerażało mnie poczucie braku bezpieczeństwa i stabilizacji. Miałam krótkie okresy pracy i wielomiesięczne okresy L-4, utraty pracy, strach, gdzie będę mieszkała i za co żyła. Do dziś nie umiem sobie z tym poradzić.

Nie umiem wyjść z wanny, a jak wyjdę, to mam przeciążone ramiona, które bardzo bolą

Moje leczenie kosztowało ponad 150 tys. zł. Część pomogli finansować życzliwi ludzie, ale resztę musiałam udźwignąć sama. Brałam kredyty. W Polsce byłam u ponad 33 lekarzy, potem przestałam liczyć. Źle mnie leczyli, okaleczyli mnie jeszcze bardziej. Znalazłam informację o leczeniu za granicą, tam dwa razy byłam operowana.

Niestety, zabrakło mi pieniędzy na dalsze leczenie. I choć jest lepiej, to moje problemy zdrowotne się pogłębiły. Na to nałożyła się otyłość. Wiem, że potrzebuje mnie mój syn, ale ja jestem jak sparaliżowana. Nie mogę już się podnieść nawet tę odrobinę. Nie mam sił sprzątać, nie radzę sobie ani fizycznie, ani psychicznie. Często myślę, że krzywdzę siebie i innych. Że beze mnie byłoby lepiej.

Muszę żyć dla syna. Mam ostatnie lata, aby naprawić tyle lat zła, które mu wyrządziłam. Inaczej nie wiem, czy ja kiedykolwiek sobie poradzę psychicznie ze świadomością, że zniszczyłam nasze życie. Jego ojciec nie zajmuje się nim w ogóle, ułożył sobie życie. Syn ma tylko mnie, mówi, że boi się, żeby mi się nic nie stało. Ja muszę dla niego dać radę. Tylko on nadaje mojemu życiu sens.

Moja niepełnosprawność sprawia, że nie umiem pogodzić podstawowych spraw w związku z higieną osobistą, nie umiem wyjść z wanny, a jak wyjdę, to mam przeciążone ramiona, które bardzo bolą. Nie mam środków na to, by wyzdrowieć.

Mam zadłużone mieszkanie, leki są drogie

Cierpię fizycznie, boli mnie ciało, nogi, kręgosłup, nie potrafię bez bólu wejść po schodach, zrobić zakupów, przejść kilkadziesiąt metrów. Przez kłopoty finansowe jem byle co, bo najtaniej. Cukrzyca też nie pomaga zrzucić wagi. Boję się ludzi, unikam ich. Pragnę akceptacji i pomocy, ale boję się, bo przebywanie w ich obecności jest dla mnie trudne. Potem jestem wypalona psychicznie. Poza tym, ludzie widzą i czują moją depresję.

Kiedy patrzę na ludzi, jak sobie radzą, jakie mają normalne życie, widzę, że jestem na dnie.

Mam diagnozę ciężkiej depresji. Cierpię na zaniki pamięci, nie pamiętam praktycznie swojej przeszłości, to szczątkowe ślady pamięci. Nie potrafię się płynnie wysłowić. Czuję się otępiona intelektualnie. Ciągle płaczę. Jestem spowolniona. Bardzo źle śpię. Wszystko mnie budzi, ból, depresja…

Mam zadłużone mieszkanie. Od grudnia o 3800 zł, a prąd: 784 zł. Leki na cukrzycę są drogie. Mam nawracające zapalenie pęcherza i muszę znów wrócić do leku Viktoza, a on kosztuje ok. 500 złotych. Inne leki: Rupafin ok. 24 zł, Montelukast ok. 22 zł, Ketonal forte ok. 15 zł, Glucophage ok. 37 zł, Trittico ok. 40 zł. Chciałabym korzystać z terapii u rehabilitanta, ale nie stać mnie, przez Covid-19 to utrudnione. Rehabilitant polecił mi zakupić sobie masażer rehabilitacyjny, ale to koszt ok. 1000 zł.

Podobno nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować…

Adres zbiórki dla naszej bohaterki znajduje się TUTAJ.

Tagi:
Powiązane