Oskarżyła o gwałt przyjaciela. Została skazana, ciężko uwierzyć
-
Zgłosiła gwałt, a potem została skazana - Katarzyna cztery lata temu przeżyła okropny dramat, który ciągnie się za nią do dziś
-
Przed czteroma laty zgłosiła na policję, że zgwałcił ją jej przyjaciel, a sąd w Gnieźnie nie widział w nim winy, za to postanowił skazać Katarzynę za składanie fałszywych zeznań
-
Po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich i kasacji Sądu Najwyższego, sprawa znów trafiła do prokuratury
Czy tym razem los Katarzyny się odmieni?
Sprawa gwałtu na Katarzynie znów w toku
Sytuacja miała miejsce przed czteroma laty - do domu Katarzyny przyszedł znany jej od pięciu lat mężczyzna, którego nazywała wówczas przyjacielem.
- Zaczęłam się z nim szarpać, mówić, że nie. Im bardziej się broniłam, tym bardziej był napalony. Straciłam przytomność - opowiadała.
Sprawę zgłosiła dopiero po paru miesiącach , bo mężczyzna twierdził, że jest synem policjanta . Miał nie odpuszczać.
- Nachodził mnie pod szkołą, w mieście. Zaczęłam się go bać - mówiła.
Od tego czasu Katarzyna zmieniła swój dom w centrum monitoringu . Na jednym z nagrań widać, jak jej dotychczasowy przyjaciel przystawia drabinę do jej okien. Kiedy sprawa trafiła do śledczych, jednym z najważniejszych dowodów było nagranie, kiedy mężczyzna miał przepraszać Katarzynę za „ten gwałt w środę”.
- Kochaliśmy się od trzeciego dnia, sto razy przez pięć lat. __ - Ja się z Tobą nie kochałam ani razu - można również usłyszeć na nagraniu.
Postępowanie umorzono, bo, jak twierdziła gnieznieńska prokuratura, „ nie można było skierować wobec tego mężczyzny aktu oskarżenia ”. Zeznania złożone przez oskarżoną uznano za niewiarygodne i wtedy sytuacja zmieniła się o 180 stopni.
- Osoba, która została skrzywdzona, stała się w pewnym momencie osobą, która zasiadała na ławie oskarżonych i musiała się bronić - opowiadał jej pełnomocnik.
Uznano, że Katarzyna składała fałszywe zeznania .
- Zaprzeczała temu, żeby łączył ją romans z tym domniemanym sprawcą, że utrzymywali kontakty seksualne i w tym zakresie została uznana za winną i skazana - informował w oświadczeniu przedstawiciel Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Pierwszy wyrok skazywał Katarzynę na trzy miesiące bezwzględnego więzienia, druga instancja karę złagodziła - zmieniła więzienie na zawieszenie i nie zdecydowała się na publikowanie wyroku w mediach.
- Czułam, że jest to atak ze strony prokuratury, bo napisałam na nią skargę - mówiła kobieta.
Kasacja wyroku i nowe szanse
Sprawa powróciła do Gniezna po tym, jak w sprawę włączył się Rzecznik Praw Obywatelskich , który zwrócił się do Sądu Najwyższego z prośbą o kasację . Organ przychylił się do jego wniosku. Teraz prokuratura zajmie się sprawą na nowo.
- Prokurator powinien dokonać analizy nagrania pod innym kątem, niż wcześniej - tłumaczył rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Przede wszystkim chodzi o nagranie, na którym mężczyzna przyznaje się do gwałtu oraz fakt, że kobieta zazwyczaj dopiero po paru miesiącach zgłosiła sprawę na policję. Jak twierdzi Maja Staśko, Katarzyna padła ofiarą mitu dotyczącego gwałcicieli.
- Gwałciciel jawi się zawsze jako obcy nożownik wyskakujący zza krzaków... A tu mamy przyjaciela, z którym Katarzyna się znakomicie dogadywała. Te wszystkie mity nie działają na korzyść osób, które przeżyły gwałt - twierdziła aktywistka.
Wyrok w sprawie składania fałszywych zeznań wciąż jest jednak prawomocny - prokuratura ma za to przyjrzeć się uważnie sprawie gwałtu i zakłócenia miru domowego Katarzyny.
źródło: [polsatnews.pl]
Artykuły polecane przez redakcję WTV: