Ukrainiec z izby wytrzeźwień był agresywny? Jest nowe nagranie, przeczy wersji policji
25-letni Ukrainiec Dmytro Nikiforenko zmarł niedługo po interwencji, do której doszło we wrocławskiej izbie wytrzeźwień. Policja twierdzi, że mężczyzna był agresywny. Jednak nowe nagranie, do którego dotarła “Gazeta Wyborcza”, przeczy tej wersji wydarzeń. Na jaw wychodzą poważne błędy po stronie funkcjonariuszy.
Pijany jechał autobusem. Niedługo później zmarł
30 lipca 25-letni Dmytro Nikiforenko bawił się na grillu w towarzystwie kolegów. Do domu wracał autobusem linii N. Kierowca, zaniepokojony jego stanem zdrowia, wezwał karetkę na przystanku Petrusewicza.
Ratownicy nie widzieli potrzeby, aby zabrać pasażera do szpitala. Ukrainiec został przewieziony do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym. Policja twierdzi, że w czasie interwencji mężczyzna zachowywał się agresywnie. Tego samego dnia, w którym trafił do izby wytrzeźwień, zmarł.
Sprawa ujrzała światło dziennie dopiero 2 września za sprawą artykułu “Gazety Wyborczej”. Z ustaleń dziennika wynika, że Ukrainiec był m.in. duszony i bity pałką. Dowodem w tej sprawie ma być nagranie z kamer monitoringu.
Teraz Jacek Harłukowicz z “Gazety Wyborczej” dotarł do nowego ujęcia z autobusu. Filmik całkowicie przeczy argumentacji policji.
Pasażer nie był agresywny, a policja wyłączyła kamery na mundurach?
Co widać na nowym nagraniu? O godz. 18:41 Dmytro wraz z kolegami wsiadł do autobusu i wydawał się najbardziej pijany. Mężczyźni posadzili go na fotelu na końcu pojazdu i wysiedli. Dmytro nie był agresywny, nie awanturował się i wyglądał jakby zasypiał.
Jedna z pasażerek, zaalarmowana jego zachowaniem, poszła powiadomić kierowcę, który po dotarciu na pętlę autobusową próbował z nim rozmawiać. Próby zakończyły się niepowodzeniem, więc kierujący poinformował o incydencie centralę MPK i wezwał pogotowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
Zespół ratowników ocenił, że Ukrainiec jest pijany, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Medycy wynieśli go z autobusu. Pasażer w dalszym ciągu zachowywał się spokojnie, ale miał trudności z zachowaniem równowagi. Po dwóch godzinach od wezwania na miejscu pojawiła się policja.
Jacek Harłukowicz tłumaczy, że nie wiadomo, co wydarzyło się między godz. 21:24 a 22:27. Wówczas urwał się monitoring autobusowy, a Dmytro jechał radiowozem. Zdarzenia z izby wytrzeźwień rejestruje już kolejna kamera.
Dziennikarz “GW” zwraca uwagę, że nie wiadomo również, jak wyglądał początek interwencji funkcjonariuszy. Kamery na mundurach zostały bowiem wyłączone kilka sekund po przybyciu.
To już kolejny przypadek interwencji policyjnej, która budzi ogromne wątpliwości. Do podobnego zdarzenia doszło w Lubinie 6 sierpnia, a ofiarą był 34-letni Bartosz.
Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres redakcja@wtv.pl. Przyjrzymy się sprawie.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
-
Komisja Europejska zwróciła się do TSUE o nałożenie kar finansowych na Polskę. Trwa spór o Izbę Dyscyplinarną
-
Kaja Godek walczy z LGBT, wysyłając misie do posłów. I prosi o pieniądze