Transfobiczne słownictwo w artykule JastrząbPost. Odebrano ludziom godność
Jak pisać o osobach transpłciowych? Na pewno nie w taki sposób, jak zrobili to dziennikarze JastrząbPost. W tekście przedstawili życie wielu transpłciowych gwiazd i wszystko zapewne byłoby w porządku, gdyby nie użyte słownictwo oraz ciągłe przypominanie o przeszłości, której oni sami nie chcą pamiętać i o niej myśleć.
Transpłciowe osoby, szczególnie w show-biznesie, wciąż traktuje się raczej jako ciekawostkę, niż realnych ludzi.
Tekst w JastrząbPost, który powstał jako ciekawostka
Co jakiś czas w Internecie robi się głośno o osobach transpłciowych. Burza wybuchła po coming oucie Elliota Page'a, który przez paru fanów nie został zbyt dobrze przyjęty, kontrowersje budziła również transpłciowa prezenterka eurowizyjna, Nikki de Jager. Temat transpłciowości pojawia się również w innych kontekstach - często szkodliwych, jak przy okazji ruchu gender critical - osób twierdzących, że jedyne płeć przypisana przy urodzeniu jest tą właściwą.
W Polsce przełomem w postrzeganiu transpłciowości stała się polityczna kariera posłanki Anny Grodzkiej - dzięki niej gwałtownie zwiększyła się świadomość na tematy gender i płciowości, choć i ona przez lata musiała walczyć ze szkodliwymi stereotypami, niewybrednymi żartami i hejtem.
Bardzo często przez lata przed korektą płci, osoby transpłciowe żyją w niezgodzie ze swoim ciałem - to zjawisko nazywane jest dysforią płciowa i mogą na nią cierpieć również dzieci. Brak świadomości o transpłciowości trzyma wiele osób w szafach przez lata.
Skąd więc przekonanie, że tekst JastrząbPost nie wykazał się zrozumieniem dla jego bohaterek?
Przestarzałe słownictwo, deadname i misgenderowanie
Pisanie tekstu o osobach transpłciowych najlepiej zacząć od sprawdzenia, w jaki sposób odbierają one pisanie o samych sobie i jakich terminów powinno się wobec nich używać - wymaga tego podstawowa zasada, jakim jest uszanowanie osoby, o której pisze się tekst, szczególnie, jeśli należy ona do mniejszości.
Podstawowe zasady opisała w tekście Maja Heban, transpłciowa aktywistka i dziennikarka portalu NOIZZ.pl. Jak napisała, zdaje sobie ona sprawę z tego, że wiele kwestii może być mylących dla osób nie będących w temacie, stąd jej inicjatywa.
Od razu warto więc pochylić się nad tytułem „One były kiedyś mężczyznami. Oto znane transseksualistki, które zachwycają wyglądem i robią wielką karierę” . Pojawiają się w nim dwie kwestie - misgenderowanie i pojęcie "transseksualizmu".
Misgenderowanie to celowe używanie złych zaimków i pojęć odnoszących się do płci danej osoby. Kiedy mówimy o transpłciowych kobietach, są one kobietami. W najczęstszych przypadkach wolałyby one zapomnieć o przeszłości związanej z czasem przed korektą płci. Kiedy więc piszemy o ich przeszłości, warto nie używać pojęć odnoszących się do mężczyzn - zamiast tego korzystać z zaimków i form żeńskich, z którymi te osoby czułyby się dobrze.
Problematyczne jest również pojęcie transseksualizmu - uznaje się je za przestarzałe i stygmatyzujące. Seksualizm odnosił się do zmian w sex (płeć biologiczną), tymczasem chodzi tu przede wszystkim o gender (płeć społeczną i kulturową) - transpłciowość (transgender) jest szerszym parasolem, obejmuje również osoby, które nie przeszły tranzycji, a także osoby niebinarne. "Transseksualizm" został również odrzucony ze względu na fetyszyzację tego pojęcia m.in. w filmach dla dorosłych. Jest to termin, który stał się reliktem przeszłości i warto go tam pozostawić.
Kolejnym problematycznym pojęciem, które pojawia się w tekście, jest "zmiana płci". Osoby transpłciowe nie zmieniają płci, ale ją korygują ze względu na brak zgodności płci przypisanej przy urodzeniu z tą, jaką mają naprawdę. Zmiana sugeruje swobodne przejście z jednego stan w drugi - byłem mężczyzną, teraz jestem kobietą. Osoby transpłciowe niczego nie zmieniają, a jedynie korygują, by doprowadzić do stanu faktycznego.
Opisywanie przeszłości transpłciowych gwiazd nie mogło obyć się bez używania deadname , czyli imienia nadanego przy urodzeniu i z którym osoby transpłciowe się nie utożsamiają. Używanie ich w artykule miało konkretny cel - przybliżyć biograficzne dzieje danej osoby, sięgając po jej bardziej znane imię. Nie jest to jednak najlepszy wybór - podobne wątpliwości pojawiły się przy Elliocie Page'u, który przed coming outem większość swojego dorobku miał przypisanego pod starym imieniem. To nie oznacza jednak, że powinniśmy przy okazji mówienia o przeszłości używać jego deadname . Przeszłość można opisać, używając zaimków i form, których dana osoba mogłaby sobie życzyć.
Warto też zaznaczyć, że nowa tożsamość często wiąże się z porzuceniem nie tylko dawnego imienia, ale również nazwiska, które tej osobie może nie kojarzyć się dobrze - nazwisko Dominiki Hebdowskiej nie jest więc w żadnym razie fikcyjne - to jej nowe dane, a nie pseudonim artystyczny.
Pojęciem, które również nie znajduje się już w użyciu jest "hermafrodyta" - osoby, które urodziły się z różnorodnymi cechami płciowymi nazywami osobami interpłciowymi. Wspomniana w artykule Michalina Manos urodziła się więc jako osoba interpłciowa.
Dlaczego warto stosować się do tych zasad?
Wydźwięk artykułu z pewnością nie jest zły - osoba, która go pisała, chciała pokazać całe zjawisko i stwierdzić, że wyoutowanych osób transpłciowych w show-biznesie będzie przybywało i że będą one wspierać inne, niekoniecznie sławne, znajdujące się w podobnej sytuacji.
Dlaczego jednak warto uważać na słownictwo? Przede wszystkim utrwala to odpowiednie formy i pokazuje, w jaki sposób rozmawiać i zwracać się do osób transpłciowych. W wielu miejscach wciąż jest to dużym problemem, a brak wiedzy wywołuje nie tylko konfuzję, ale może również doprowadzić do przykrych sytuacji.
Takie publikacje, jak wydana przez JastrząbPost mogą bardzo pomóc albo i bardzo zaszkodzić. Choć intencja była wyraźnie dobra, to wykonanie już nie do końca - o osobach transpłciowych warto pisać w taki sposób, by nie budziło to żadnych wątpliwości u czytelnika, szczególnie, że w języku polskim sprawa jest trudniejsza - rodzaje męski i żeński czasowników czy rzeczowników są o wiele bardziej widoczne.
Słownictwo jest bardzo ważne również w kontekście tego, co dzieje się nie tylko w Polsce, ale również na świecie - coraz większą estymą cieszy się ruch gender critical , określany również odłamem radykalnego feminizmu. W jego szeregach nie ma miejsca na osoby trans, które albo uważane są za zdrajców, jeśli są transpłciowymi mężczyznami, albo za zagrożenie dla „prawdziwej kobiecości” w kontekście transpłciowych kobiet. Jedną z najbardziej znanych przedstawicielek tego ruchu jest J. K. Rowling, jest on również niezwykle popularny w Wielkiej Brytanii - jego odbicie widać m.in. w ograniczeniu dostępu do terapii hormonalnych i blokerów dla osób chcących dokonać korektę płci, szczególnie niepełnoletnich.
Warto zwrócić też uwagę na moderację komentarzy - w Polsce nikt nie jest karany za nienawiść na tle homo- i transfobicznym, nie oznacza to jednak, że takie osoby mają być ciągle obrażane i demonizowane , szczególnie ze względu na to, że są mniejszością i to mniejszością, która na całym świecie wciąż musi walczyć o swoje prawa.
Pod redakcją Weroniki Verø Szatkowskiej
Byłeś świadkiem zdarzenia, które powinniśmy opisać? Napisz maila na adres wtv@iberion.pl. Przyjrzymy się sprawie.
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
-
O. Szustak ostro o Episkopacie: „Do k. nędzy, ręce mi opadają”. Abp Gądecki zaprasza go na rozmowę
-
Premier w końcu skomentował doniesienia ws. przestępstwa. "Nie ma we mnie niepokoju"
źródło: [jastrzabpost.pl]