Przez stan wyjątkowy PiS chce przedłużyć swoje rządy mimo braku poparcia? Małgorzata Kidawa-Błońska tylko u nas komentuje
We wtorek Mateusz Morawiecki w imieniu Rady Ministrów poinformował o wystąpieniu z wnioskiem do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego w części województw podlaskiego oraz lubelskiego przy granicy z Białorusią. Dziś prezydent Andrzej Duda podpisał rozporządzenie o stanie wyjątkowym. Teraz dokumentem zajmie się Sejm. Zapytaliśmy o to Małgorzatę Kidawę-Błońską z Koalicji Obywatelskiej.
- Zgodnie z Konstytucją RP z 1997 r. stan nadzwyczajny, do którego zalicza się także stan wyjątkowy może zostać wprowadzony w sytuacji szczególnych zagrożeń, kiedy zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające - mówi nam polityczka. - Może to pociągać za sobą ograniczenie praw i wolności człowieka i obywatela. Konstytucja stanowi jednak, że podejmowane środki muszą być proporcjonalne do stopnia zagrożenia. Także nie wszystkie prawa i wolności można ograniczać po ogłoszeniu takiego stanu m.in. nie można ingerować w prawo do humanitarnego traktowania.
Czy zatem powód do wprowadzenia stanu wyjątkowego jest wystarczający? Małgorzata Kidawa-Błońska odpowiada:
- Rząd dzisiejszą sytuację na granicy polsko-białoruskiej określa jako kryzysową, natomiast nawet w najbardziej krytycznym momencie pandemii nie zdecydował o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego. Ograniczano za to prawa i wolności obywatelskie na mocy rozporządzeń, co było bezprawne. Teraz, ogłaszając chęć wprowadzenia stanu wyjątkowego rząd chce odgrodzić obywateli od informacji na temat sytuacji na wschodniej granicy Polski. Nie potrafi poradzić sobie z kryzysem, więc chce go maksymalnie ukryć.
Polityczka uważa także, że w ten sposób PiS może blokować kolejne wybory:
- Wprowadzenie któregoś ze stanów nadzwyczajnych oznacza, że nie można w czasie jego trwania i 90 dni po jego ustaniu skrócić kadencji Sejmu i ogłosić nowych wyborów. Tą decyzją PiS może chcieć przedłużyć swoje rządy, a wiemy, że ich większość w Sejmie wisi na włosku.
Wsparcie uchodźców tylko wtedy, gdy PiS ich nie wspiera?
Małgorzata Kidawa-Błońska w marcu tego roku ostro wypowiedziała się na temat migrantów, zarzucając PiS-owi niedostateczną ochronę granic Polski:
„Chciałam przypomnieć, że w tej chwili w Polsce, za rządów Prawa i Sprawiedliwości, prawie 19 tys. ludzi przyjechało i jest w naszym kraju. Więc powinniśmy pilnować naszych granic i czuwać, żeby nikt niepowołany w naszym kraju się nie znalazł. A z tego co wiem, nasze granice nie są odpowiednio zabezpieczone, bo to, co się dzieje w tej chwili, jest bardzo, bardzo niebezpieczne. Ci ludzie są zrozpaczeni i będą szukali wszelkich możliwości dotarcia do Europy”.
Polityczka zarzucała to PiS-owi, który na straszeniu uchodźcami oparł kampanię w 2015 r. Małgorzata Kidawa-Błońska wykorzystała narrację wyraźnie antyimigrancką. Kilka miesięcy później polityczka staje po stronie uchodźców - wtedy, gdy PiS jest wyraźnie przeciwko zapraszaniu migrantów.
Artykuły polecane przez redakcję WTV
-
Trwa przesłuchanie Beaty K. Wokalistka jechała ulicami Warszawy pod wpływem alkoholu
-
Żona ministra Łukasza Schreibera zgłosiła się do Top Model. Polityk nic nie wiedział