W najbliższych miesiącach bezdomne koty narażone są na niebezpieczeństwo. Jak im pomóc?
Szczególnie zimą warto mieć oczy i uszy otwarte - być może nieopodal Was znajdują się koty, które potrzebują pilnej pomocy!
Zimowe problemy kotów
Drugiego dnia świąt krakowscy strażnicy miejscy odpowiedzieli na wezwanie dotyczące dziwnych dźwięków pochodzących z jednego z zaparkowanych samochodów . Po przyjechaniu na miejsce okazało się, że pod maską auta znajdowało się kilkutygodniowe kocię , które zaklinowało się przy silniku, poszukując ciepłego miejsca schronienia przed mrozem.
Wszystko wskazuje na to, że to zaledwie jeden z wielu problemów, jakie napotykają te zwierzęta w okresie zimowym. Chcąc dowiedzieć się więcej na temat zagrożeń, jakie czyhają na koty , zwłaszcza w obecnych miesiącach, porozmawialiśmy z prezeską białostockiej fundacji "Kotkowo" .
Agata Kilon , zawodowo ekonomistka, charytatywną działalność w instytucji prowadzi od 10 lat. Przez ten czas dzielnie zmagała się z setkami trudnych kwestii dotyczącymi kotów . Wcześniej udzielała się jako wolontariuszka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i grupy "pozytywnie zakręconych" kociarzy z Podlasia.
W rozmowie z naszym portalem przyznała, że choć może wydawać się to nielogiczne - stosunkowo łagodne zimy, z którymi w ostatnich latach mamy do czynienia, powodują, że "kocich problemów" o tej porze roku robi się więcej , a to za sprawą sprzyjających warunków do rozmnażania się.
- Zwyczajowo szanująca się kocica zakochuje się w marcu. Jest wówczas w stanie powić dwa mioty kociąt w ciągu roku. Jeśli jednak zima ma urlop to taka kicia zaczyna randkować już w grudniu, styczniu przez co pojawia się bonus w postaci dodatkowego miotu. Kocięta słabe i marne bo jednak wczesną wiosną pogoda przeważnie nie rozpieszcza - tłumaczy Agata Kilon.
Jak określiła nasza rozmówczyni - natura próbuje poradzić sobie z tą klęską urodzaju - w wyniku czego dochodzi do masowych zachorowań wśród zwierząt .
- W regionie od 2-3 lat szaleje koci tyfus . Potrafi zabić w ciągu kilku dni całe stado, nie bardzo da się leczyć. Bardzo ważne jest żeby jak najwięcej kotów było zaszczepionych. Wśród kotów akurat nie ma antyszczepionkowców - żartuje prezeska "Kotkowa".
Co zatem robić, by pomóc tym cudownym zwierzętom? Agata Kilon wprost stwierdza, że ważniejsze od tego, co zrobimy, jest - w jaki sposób do tego podejdziemy . A chodzi o odpowiedzialność i zdrowy rozsądek.
- Jeśli karmić to też sterylizować , można korzystać z wielu programów miejskich, wsparcia lokalnych fundacji. Jeśli uchylać okienko piwniczne to też sprzątać . Nie ukrywajmy – samo wpuszczenie kota do piwnicy to taka „droga na skróty” – jeśli kotek nabrudzi, sąsiedzi będą mieli pretensje i kotka prędzej czy później eksmitują lub skrzywdzą. Jeśli robimy koci domek to stawiamy w miejscu bezpiecznym i niewidocznym , żeby nikt śpiących w nim kotów nie skrzywdził - mówi nasza rozmówczyni.
A co w przypadku, gdy podobnie jak w drugi dzień świąt w Krakowie, usłyszymy przeraźliwe miauczenie dochodzące spod maski samochodu?
- To trudny temat - mówi Agata Kilon - współczesne samochody są tak dobrze „zabudowane”, że często nie ma możliwości dostać się do zwierza z żadnej strony. Jeśli to nasz samochód, najlepiej byłoby postawić miskę czegoś pysznego i poczekać – jest szansa, że zwierz prędzej czy później wyjdzie. Jeśli nie – pozostaje pomoc mechanika , zdarza się że laweta .
Aktywistka twierdzi, że w przypadku, gdy nie jesteśmy w stanie odnaleźć właściciela auta, warto zostawić za wycieraczką karteczkę informującą o tym, że pod maską może znajdować się kot.
Gwiazda piłki nożnej przybywa na pomoc
Tego typu "samochodowe" akcje ratunkowe prezeska Fundacji "Kotkowo" przeprowadzała już nie raz. W rozmowie z nami wspominała o jednej z ostatnich, podczas której pomagało jej kilka osób, w tym... gwiazda polskiej piłki nożnej, Taras Romanczuk !
- Kilka cudownych osób pomagało – dziewczyna dała swój szalik żeby można było położyć się pod autem, panowie próbowali dostrzec coś pod samochodem. Akcja trwała ponad 3 godziny zanim udało się kotka w końcu wyciągnąć. Po fakcie okazało się, że jeden z najbardziej zaangażowanych panów to właśnie Taras Romanczuk, kapitan Jagiellonii . Ocaloną koteczkę nazwaliśmy Jagą na cześć wybawcy. Trzymała zaciśnięte pazurki w czasie ostatniego meczu i... wykibicowała zwycięstwo! - chwali się pani Agata.
Czy wszystkie koty potrzebują pomocy?
Warto zwrócić uwagę na fakt, że nie wszystkie zwierzęta, które spotykamy na ulicach, potrzebują naszej pomocy . Wielokrotnie do czynienia mamy z tzw. kotami wolnożyjącymi , które świetnie radzą sobie nawet w zimowych warunkach. Jak odróżnić je zatem od takich, które potrzebują natychmiastowej opieki?
- Kotki wolnożyjące wyglądają na zadomowione i spokojne. Jeśli nawet jest zimno, a kotek siedzi sobie spokojnie, nie widać po nim choroby lub urazów to prawdopodobnie jest to kotek wolnożyjący ,nawet jeśli jest oswojony, w wielu miejscach miasta mieszkają „koty publiczne”, które mają swoich opiekunów, miskę i schronienie . Takie kotki często zaczepiają nawet przechodniów, w nadziei na coś pysznego – no cóż, koty bywają łakomczuchami - śmieje się prezeska Fundacji "Kotkowo"
- Natomiast jeśli kotek kręci się niespokojnie jakby czegoś szukał lub siedzi przerażony , wciśnięty w jakiś kącik, to istnieją przesłanki, że to może być kotek który się zgubił lub został porzucony - dodaje.
Jak dowiadujemy się od Agaty Kilon, duży wpływ na problem z bezdomnością kotów ma brak sterylizacji ze strony właścicieli domowych zwierząt. Działaczka organizacji twierdzi, że szczególnie na Podlasiu zaobserwować można problemy z uświadomieniem mieszkańców na temat niezbędności przeprowadzenia tego zabiegu. W swej działalności wielokrotnie natyka się na wyssane z palca przesądy dotyczące kontroli rozrodu.
- Przy okazji wiosennej akcji sterylizacji pojawia się fala hejtu osób, które nie mają pojęcia, na ile lepsze staje się życie zwierzaków po zabiegu. Słyszymy teorie o okaleczaniu zwierząt, pozbawieniu ich radości macierzyństwa, działaniu wbrew naturze. Tymczasem widzimy, że biedne wiejskie kotki wychowujące szóstkę dzieci pod krzaczkiem bez 500+ i dopłaty do węgla, oddychają z ulgą kiedy nie muszą "zmieniać pieluszek" kolejnej szóstce - opowiada nam prezeska fundacji.
Kolejny problem to brak odpowiedzialności ze strony opiekunów , którzy przygarniają kota, a po jakimś czasie zastanawiają się, w jaki sposób się go pozbyć, znudzeni i zmęczeni problemami dotyczącymi wychowania zwierzęcia.
- Niestety w wielu jeszcze przypadkach zbyt lekko podchodzi się do wzięcia kotka do domu. W Fundacji nazywamy to adopcją . (Kot - przyp. red.) powinien być traktowany jako członek rodziny, a nie chwilowa zachcianka czy prezent . Bywa że po chwilach entuzjazmu i fascynacji, kotek ląduje pod blokiem lub w najlepszym przypadku „u rodziny na wsi”. Jeśli to niesterylizowana kotka, to prosta droga do ogromnego stada bezdomnych kotów - tłumaczy nam Agata Kilon.
Jak pomóc Fundacji "Kotkowo"?
- Zimą trafia do nas nieco mniej kotów niż np. latem i jesienią. Nie ma wówczas maluszków wyrzuconych w polu, lesie, czy gdziekolwiek fantazja „człowieka” pozwoli. Jednak często są to przypadki trudniejsze – kotki powypadkowe, wychłodzone. Mają mniejsze szanse już na starcie - opowiada działaczka.
Co zatem zrobić, by pomóc w działalności dobroczynnej białostockiej fundacji ?
- Istnieje wiele różnych form pomocy. Zawsze potrzebne są domy tymczasowe , czyli kocie rodziny zastępcze, gdzie kotek może nauczyć się żyć z ludźmi, w oczekiwaniu na docelowy dom - tłumaczy Agata Kilon.
Prezeska organizacji zaznacza też, że niezbędna jest także pomoc materialna .
- Chętnie przyjmujemy karmę lub kocie akcesoria. Zachęcamy też do wsparcia zbiórek i przekazywania 1% podatku . Pomimo ogromu serca i zaangażowania, zabiegi weterynaryjne są drogie. Niezależnie od stanu konta, zwierzaki muszą jeść, potrzebne są leki, szczepionki. Wspierają nas osoby o wielkich sercach, jednak co miesiąc trzeba się solidnie nagłowić skąd wziąć fundusze na opłacenie zaległych faktur - zwierza się nam aktywistka.
Więcej informacji o metodach wsparcia znajdziecie na stronie Kotkowo.pl oraz na Facebooku fundacji .
Artykuły polecane przez redakcję WTV:
-
69-latek zmarł po 2 godzinach na SOR. Rodzina dowiedziała się po 5 dniach
-
TVP może żałować, że podczas Sylwestra skierowało kamery na widownię. Oburzenie w sieci
undefinedundefined