Najbardziej realistyczna wizja końca świata (TYLKO U NAS)
Upały za kołem podbiegunowym, katastrofalne powodzie w Europie, czy pożary lasów w Kalifornii, to tylko niektóre skutki zmieniającego się klimatu. Eksperci są zgodni co do jednego - będzie tylko gorzej. Kiedy czeka nas katastrofa i jak się przed nią uchronić? Dlaczego samochód elektryczny w Polsce jest nieekologiczny, a nowe domy budowane błędnie? O tym i nie tylko porozmawialiśmy z fizykiem atmosfery, profesorem Szymonem Malinowskim.
Zaplanowałeś już lipcowe wakacje w ciepłych krajach. Pakujesz walizkę, sprawdzasz pogodę, a tam czeka cię niespodzianka. Południe Europy jest zasnute chmurami, a temperatura ledwo przekracza 20 stopni Celsjusza. Tymczasem na wybrzeżu Norwegii sezon napędzany 30-paro stopniowymi upałami trwa w najlepsze. Właśnie w ten sposób coraz częściej wygląda okres wakacyjny. O co chodzi?
Za te anomalie odpowiada zmieniający się klimat i zaburzenia w cyrkulacji ciepłego i zimnego powietrza w atmosferze. Niedawne powodzie w Niemczech na nowo rozpoczęły dyskusję na temat zmiany klimatycznej, która coraz bardziej wpływa na nasze życie. Czego jeszcze możemy się spodziewać i czy człowiek jako jednostka może pozytywnie wpłynąć na los naszej planety? Katastrofa klimatyczna - kiedy przyjdzie najgorsze i czego możemy się spodziewać? “Za 30 lat stracimy większość naszych lasów”
Całkowite załamanie się klimatu, przez wielu opisywane jest jako najbardziej realistyczna wizja końca świata. Nie będzie trzęsień ziemi, meteorytów, czy inwazji z kosmosu. Nastąpi stopniowe “zużywanie się” naszej planety. Początki tej fatalnej sytuacji możemy obserwować już teraz. Co na ten temat mówią eksperci?
- Głównym problemem związanym z katastrofą klimatyczną jest to, że zabraknie nam wody, jedzenia i prądu. Warunki zmienią się na tyle, że ziemia ulegnie wyjałowieniu, co już postępuje, a dodatkowo zabraknie nam wody do podlania jej - przewiduje prof. Szymon Malinowski.
- Wody zabraknie także do celów przemysłowych i komunalnych. Z punktu widzenia zwykłego człowieka będzie to wyglądało tak, że ceny jedzenia i wody będą gwałtownie rosły, co już obserwujemy, aż w końcu tych produktów zabraknie - dodaje.
Kiedy dokładnie możemy spodziewać się najgorszego scenariusza? To ciężko przewidzieć. Natomiast szansa, że wydarzy się to jeszcze za naszego życia jest ogromna.
- Ciężko określić perspektywę czasową, bo jest to szereg malutkich procesów. Musi dojść do punktu, w którym sytuacja stanie się katastrofalna - mówi prof. Malinowski.
- Mieliśmy teraz powódź w Niemczech. Wyobraźmy sobie dziesięciokrotnie albo stukrotnie większą powódź . W którym momencie rozsypie się system energetyczny i system dostaw? - dodaje.
- Katastrofa klimatyczna bezpośrednio wiąże się z utratą różnorodności, bo jeśli zmiany klimatyczne dzieją się szybciej, niż ekosystemy są w stanie się dostosować, powodują, że te ekosystemy wymierają - informuje uczony.
- W Polsce np. sosna i świerk są praktycznie skończone. To kwestia 30-40 lat, że w wyniku pożarów i chorób stracimy 70% naszych lasów - dodaje.
Prof. Malinowski zaznacza też, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego co dzieje się właśnie wokół nas. Mirosław Oczkoś tłumaczył to zjawisko przez tak zwane “trupo kilometry”, czyli związek między odległością od katastrofy, a naszym położeniem.
Idealnym przykładem trupo kilometrów są coroczne pożary lasów w Kalifornii. Świat zwrócił na nie uwagę w momencie, w którym ogień zaczął trawić bogate przedmieścia Los Angeles. Swój dom straciły wówczas gwiazdy jak Miley Cyrus, Camille Grammer, czy Liam Hemsworth. Przedtem nie był to tak istotny news.
Prof. Szymon Malinowski również wypowiedział się na ten temat:
- Pytanie jest takie - kto wie, że płonie teraz rekordowa ilość lasów na Syberii, a chmura dymu w zasadzie krąży dookoła całej północnej półkuli?
- W Kalifornii co roku płoną lasy, a do tego brakuje im przede wszystkim wody w sposób dramatyczny . Poziom wody w największych rezerwuarach jest najniższy w historii. Niewiele brakuje, żeby wszystko się posypało - przestrzega.
- W ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat, poziom morza wzrośnie o metr. To praktycznie wyklucza transport morski, który jest podstawowym środkiem transportu towarów na dalekie dystanse - dodaje.
Media współwinne sceptycyzmowi wobec zmian klimatu
Prof. Szymon Malinowski twierdzi, że szeroko opisywane zjawisko osób sceptycznych wobec zmian klimatu nie jest tak powszechne, jak mogłoby się wydawać. Uczony zarzuca mediom podsycanie nastrojów i twierdzi, że ważniejsze jest edukowanie, niż szukanie sensacji:
- To jest trochę zadziwiająca sytuacja, ponieważ jeśli chodzi o badania opinii publicznej, to wynika z nich, że 70-80% Polaków jest bardzo zaniepokojona zmianami klimatu - mówi prof. Malinowski.
- Są wielkie badania firmy Kantar, “Ziemianie Atakują” i wbrew pozorom zgodnie z opinią ludzi, sytuacja wygląda inaczej niż jest przedstawiana w mediach. Ludzie są zaniepokojeni i wiedzą, że następuje zmiana klimatu w większym stopniu niż to wynika z mediów - dodaje.
- Pierwsze pytanie z jakim się spotykam to to, czy ta zmiana klimatu następuje i co na to ludzie. Moim zdaniem jest to fatalna maniera rozpoczynania tego typu rozmowy w mediach. Utrwala to przekonanie, że po pierwsze nie wiadomo, a po drugie, że ludzie nie wiedzą - informuje.
Prof. Szymon Malinowski przestrzega media i radzi, by skupiać się na kwestiach najbardziej istotnych:
- Tak naprawdę opinia, że zmiany klimatu nie istnieją, to głosy bardzo nielicznej grupki, która w mediach wygląda inaczej, niż w przestrzeni rzeczywistej. To jest poważny problem. Jak walczyć z fake newsem? Nie zaczynać od niego - mówi.
- Zjawisko ludzi wątpiących w zmiany klimatu jest mniej istotne, niż jest to przedstawiane przez media. Postawa mediów jest istotna, natomiast moim zdaniem większym problemem są media, niż opinia publiczna - twierdzi.
Mirosław Miętus, klimatolog IMGW przestrzega media także przed innym błędem:
- Nie ma czegoś takiego jak zmiany klimatu. Klimat mamy jeden i to on się zmienia. Twierdzenie “zmiany klimatu” jest błędne i nie do końca rozumiem skąd się wzięło - mówi.
Chcesz walczyć ze zmianą klimatu? Zastanów się nad domem bezemisyjnym
Prof. Szymon Malinowski podzielił się z nami kilkoma radami na temat skutecznej walki ze zmianą klimatu. Zaznacza, że absolutnie najważniejsze jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do minimum.
- Nie budujemy domów zero emisyjnych, lub pasywnych, bo wydaje nam się, że są droższe. W zasadzie to wiele osób nigdy nie słyszała takiego sformułowania - mówi prof. Malinowski.
- Ich budowa jest trochę droższa, natomiast nie bierzemy pod uwagę eksploatacji. W zwykłym domu będziemy musieli płacić zarówno za ogrzewanie, jak i za np. ratę kredytu. Tego ile będziemy płacić za ogrzewanie, na początku nie liczymy - tłumaczy.
- Jeżeli nie płacilibyśmy tyle za eksploatację domu, trochę większy kredyt i tak opłaca się bardziej - radzi uczony.
W jaki sposób ekodom oszczędzi nam wydatków? Prof. Malinowski tłumaczy:
- Aż 80% ciepła z izolowanego budynku, ucieka przez wentylację grawitacyjną - mówi.
- Domy zero emisyjne lub pasywne, nie mają tak dużej utraty ciepła. Przede wszystkim nie mają wentylacji grawitacyjnej, która odpowiada za duże straty ciepła. Mają wentylację z odzyskiem ciepła, co jest wygodne z pompą cieplną, bo zabezpiecza nas to od smogu - dodaje.
- Taki dom potrzebuje mało energii na ogrzanie, w połączeniu z fotowoltaiką pozwala nam zminimalizować opłaty i zminimalizować emisję. Zyskujemy my i środowisko - tłumaczy prof. Malinowski.
Samochód elektryczny jest eko? Nie w Polsce
Od kilku lat trwa dyskusja nad samochodami elektrycznymi i hybrydowymi. Ekspansja Tesli na rynkach światowych wpłynęła na prestiż posiadania samochodu elektrycznego. Światowa moda w motoryzacji kieruje się w stronę tego, że samochód elektryczny jest po prostu trendy.
Jednak naukowcy zaznaczają, że nie liczy się sam samochód, a energia, z której korzysta. Prof. Szymon Malinowski również wypowiedział się na ten temat:
- Gdy jedziemy na stację benzynową, pamiętajmy, że litr paliwa to jest 2,5 kg emisji dwutlenku węgla, niezależnie od tego, czy wlewamy to do hybrydy, czy innego samochodu - mówi.
- W Polsce, jeśli samochody elektryczne są napędzane energią z sieci, to nie są znacznie bardziej ekologiczne od regularnych samochodów. I tak korzystają z energii wytworzonej poprzez spalanie węgla - przestrzega.
- Musimy zwrócić uwagę na to ile energii zużywa taki samochód. Samochody elektryczne mają duży sens w krajach, które zasilane są energią zeroemisyjną - komentuje.
Prof. Malinowski zwrócił uwagę na to, że nasze przyzwyczajenia motoryzacyjne mogą wpływać na środowisko. Na co powinniśmy zwrócić uwagę?
- Polecam nie naciskać mocno pedału gazu, lub gdy zmieniamy samochód, zwrócić uwagę ile on będzie palił. To najważniejsze - mówi.
- Jeśli przesiądziemy się z samochodu, który spala 12 l/100 km, do takiego, który pali 5, to różnica będzie znacząca - dodaje.
Norwegia ogromnym trucicielem klimatu?
Prof. Szymon Malinowski wypowiedział się także na temat stanu ekologii w Norwegii. Kraj ten zajmuje pierwsze miejsce na świecie pod względem najniższej emisji CO2 do atmosfery i stawiany jest za wzór przechodzenia na bezemisyjne funkcjonowanie.
Jak to możliwe, że Norwegia tak naprawdę w ogromny sposób wpływa na zanieczyszczenie klimatu?
- Norwegia zasila się głównie z użyciem elektrowni wodnych i wiatrowych, bo ma do tego warunki, a to energia całkowicie bezemisyjna - mówi prof. Malinowski.
- Użytkując ten typ energii do zasilenia samochodu elektrycznego, możemy mówić o ekologicznym rozwiązaniu - dodaje.
Więc na czym polega problem i skąd biorą się zarzuty wobec tego skandynawskiego kraju?
- Prawda jest taka, że Norwegia może sobie pozwolić na te samochody elektryczne i wzbogacanie społeczeństwa dzięki sprzedaży ropy i gazu , które są spalane w innych częściach świata, powodując zanieczyszczenie - mówi prof. Malinowski.
- Norwegia przyczynia się do wzrostu emisji CO2 z każdym metrem sześciennym gazu i baryłką wydobytej ropy - podsumowuje uczony.