Zatrważająca próba zabicia psa. Niewinne biedactwo było uwięzione w rzece
O tej wstrząsającej sytuacji donosi portal dzialdowo.wm.pl. 27 maja pani Karolina wraz z mężem podczas wyprawy na rower zatrzymali się na mostku w Milanowie w okolicach Działdowa na Pomorzu. W pewnym momencie usłyszeli dziwne odgłosy dochodzące z rzeki lub okolic. Jak się okazało, w rzece uwięziony był pies. Zwierzę było wyczerpane i przerażone.
Pies miał zostać zabity w okrutny sposób, szczęśliwie udało mu się przeżyć
Relacja pewnej pary z okolic Działdowa na Pomorzu jest dramatyczna. Ktoś w niezwykle okrutny sposób pozbył się psa. Nie miał zamiaru dać mu szansy na nowe, lepsze życie. Stało się wręcz przeciwnie - jego celem było najwyraźniej pozbawienie zwierzęcia życia. Wrzucił go do rzeki w reklamówce z kamieniami. Szczęśliwie natknęli się na niego dobrzy ludzie, którzy uratowali go przed pewną śmiercią. Były jednak trudności z wyciągnięciem psa z wody i konieczna okazała się interwencja straży pożarnej.
- Na początku myślałam, że to ptaki. Nie dawało mi to jednak spokoju i postanowiłam to sprawdzić. Weszłam w głąb krzaków i zobaczyłam wystającą głowę psa w rzece. Łapy miał zaplątane w reklamówce, w której były kamienie. Pies resztkami sił piszczał, wzywał pomocy - opowiada dla portalu dzialdowo.wm.pl pani Karolina, która natknęła się na psa na wycieczce rowerowej z mężem.
Małżeństwo miało trudności z dostaniem się do uwięzionego w rzecze psa. W końcu zdecydowali się wezwać pomoc. Na miejscu prędko zjawiła się straż pożarna. Jak poinformował dzialdowo.wp.pl rzecznik straży pożarnej mł. kpt. Damian Mackiewicz, strażacy wyciągnęli psa przy pomocy specjalnego narzędzia, które skonstruowali specjalnie do tego celu.
Pies był przerażony, wycieńczony i mocno wyziębiony. "Po akcji ratowniczej od razu przytulił się do pani Karoliny, która przez cały czas mówiła do psa. Okazało się, że pies jest spokojny, nauczony komend, czystości. Pies znalazł nowy dom, kochającą Zuzę. Nowa właścicielka suni relacjonuje, że Dakota (tak nazwała ją Zuza) jest bardzo wdzięcznym, kochanym psem i nie opuszcza jej na krok. Dziś czeka ją wizyta u weterynarza" - czytamy na stronie portalu dzialdowo.wp.pl.
Z informacji podanych przez portal wiadomo, że pies zanim trafił do reklamówki z kamieniami, musiał najpierw zostać ogłuszony i pobity. Na pyszczku czworonoga widoczna była krew i rany. Sprawca tego okrutnego czynu niestety wciąż pozostaje nieznany i jest poszukiwany.
Źródło: dzialdowo.wm.pl