Ksiądz przyznał się do haniebnych czynów. Władze kościelne milczały bardzo długo
- Ta niezwykła, symboliczna sprawa zasługuje na zdecydowaną reakcję karną, która nie może być powstrzymana ze względu na wiek - powiedziała prokurator Dominique Sauves w sądzie w Lyonie.
Prokuratorzy domagają się surowego ukarania byłego księdza Bernarda Preynata. Są dla niego bezlitośni, tak samo jak przed laty on dla dzieci, które sprzywdził. Nie interesuje ich także starczy już wiek księdza ani stan jego zdrowia.
Ksiądz przed laty dopuścił się haniebnych czynów. Kościół go krył. Po latach przyznał się do winy i zostanie ukarany. "Maska spadła"
- Maska spadła z twarzy człowieka, którym pan jest i był - takimi słowami skierowała się do 74-letniego byłego księdza prokurator. Zarzuciła oskarżonemu, że zniszczył życie swoim ofiarom - skautom w wieku od 7 do 15 lat. Wykorzystał przy tym "milczenie rodziców i Kościoła". Preynat miał dopuścić się molestowania seksualnego i gwałcenia nieletnich. Miało do tego dochodzić w latach 1971-1991.
Proces Preynata został okrzyknięty symbolem skandalu krycia księży-pedofilów i tuszowania ich czynów pedofilskich przez Kościoł Katolicki we Francji.
O skłonnościach, a nawet czynach pedofilskich księdza Preynata, władze kościelne zostały powiadomione już w 1991 roku. Wówczas postanowiły jednak zamieść sprawę pod dywan i nie zgłosiły tego organom ścigania. Ksiądz był przenoszony od parafii do parafii - jak to niestety zwykle bywa w takiej sytuacji, także w Polsce.
Bernard Preynat cieszył się raczej dobrą opinią. Był uważany za charyzmatycznego księdza, który kocha dzieci i młodzież i jest mocno zaangażowany w jej wychowanie. Przez lata utrzymywał także dobre relacje z rodzicami swoich ofiar, niejednokrotnie nawet będąc gościem w ich domach. Nikt nie wiedział, albo udawali, że nie wiedzą, co tak naprawdę skrywa jego prawdziwe oblicze.