Dantejskie sceny w żłobku. "Masz nawet nie oddychać!"
– Mój syn był zawsze bardzo radosnym dzieckiem. Był uśmiechnięty, miał bardzo dużo energii. Gdy przychodził ze żłobka, siedział wtulony we mnie. Myśleliśmy z mężem, że to efekt zmęczenia. Ale zaczęły się pojawiać zachowania typu: zasłanianie uszu, oczu, których wcześniej nie zauważyliśmy – mówi jedna z mam, cytowana przez "Wprost".
Oświęcimski żłobek był placówką niepubliczną. Jak informuje tygodnik "Wprost", uczęszczało do niego 13 dzieci. Zdecydowana większość z nich nich nie ukończyła nawet 2,5 roku. Wśród przebywających w żłobku dzieci było również dwoje niepełnosprawnych.
Opiekunki szarpały maleńkie dzieci, krzyczały na nie, wyzywały oraz nie przestrzegały podstawowych zasad higieny. Dzieci wracały do domu wyraźnie wystraszone. Zachowanie to zaalarmowało niektórych rodziców.
Żłobek został zamknięty
Za opublikowaniem skandalicznych nagrań stała nowo zatrudniona w żłobku opiekunka oraz pani ucząca języka angielskiego. Kobieta opiekująca się najmłodszymi twierdzi, że z początku była przekonana, że "jest w ukrytej kamerze" i ktoś sprawdza jej reakcje na skandaliczne zachowanie pozostałych opiekunek.
– Oprócz wyzwisk i epitetów względem dzieci, byłam świadkiem, jak dziewczynka została rzucona na stołeczek tak, że zjechała z niego i spadła, uderzając głową o podłogę. Wiedziałam, że prędzej czy później coś stanie się któremuś dziecku – mówi.
Mama małej Zoi opowiada, że nagrania ze żłobka są iście przerażające. Opiekunki wydzierają się na dzieci, bez zastanowienia rzucając epitetami i grożąc swoim podopiecznym. "Nie będziesz sobie, k***, ze mną pogrywał", słychać na nagraniu. Wszystko okraszone jest spazmatycznym płaczem najmłodszych.
Na stronie tygodnika czytamy przerażające słowa mamy Zoi, Urszuli Kameckiej-Gasidło: – Córka idąc do żłobka, miała 8 miesięcy i umiała samodzielnie stać i raczkować. Po jakimś czasie dziecko zaczęło skakać, jak królik po podłodze. Cofnęła się w rozwoju, histeryczny płacz następował przy próbie podniesienia jej z podłogi. Potem okazało się, że Zoja wiele godzin w żłobku spędzała w bujaku. Siedziała tam wiele godzin, tam była usypiana. Raz tylko została przeniesiona do łóżeczka, żeby zrobić jej zdjęcie, które otrzymałam. Tak to siedziała w bujaku z kocem na twarzy.
Dzieci miały być karmione tą samą łyżeczką, a ich buzie były wycierane szmatą służącą do podłóg. Podopieczni, którzy niechętnie jedli zupę, nie dostawali drugiego dania, a woda miała być dostępna jedynie w formie nagrody.
Gdy nagrania ujrzały światło dzienne, sprawą zajęła się policja. W efekcie prezydent Oświęcimia wydał nakaz zamknięcia placówki.
Opiekunki, które dopuściły się skandalicznych zachowań wobec dzieci, miały odpowiednio 51 i 52 lata. Żadna z nich poprzednio nie pracowała z dziećmi. Pierwsza dostała pracę, ponieważ jest córką właścicielki oświęcimskiego żłobka. Druga z kobiet ukończyła jedynie internetowy kurs. Obie zostały postawione w stan oskarżenia.