wtv.pl Polska Gdy się rozstali, zaczął jej grozić upublicznieniem prywatnych, intymnych zdjęć. "Byłam kłębkiem nerwów"
WTV.pl

Gdy się rozstali, zaczął jej grozić upublicznieniem prywatnych, intymnych zdjęć. "Byłam kłębkiem nerwów"

19 marca 2022
Autor tekstu: Maja Staśko

Utrwalanie wizerunku nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnych, a także rozpowszechnianie takiego wizerunku bez jej zgody to przestępstwo, za której grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia . Reguluje je artykuł 191a Kodeksu karnego. Niestety, często osoby nie decydują się zgłosić sprawy – wstydzą się lub nie wierzą w działanie wymiaru sprawiedliwości.

Porozmawiałam z kilkudziesięcioma osobami, których zdjęcia zostały udostępnione bez ich zgody lub były tym szantażowane. Kilkanaście z nich zdecydowało się upublicznić swoją historię. Oto one.

***

Miałam 15 lat. Na telefonie przechowywałam zdjęcia, które wysyłałam mojemu ówczesnemu chłopakowi. Poszłam na imprezę, która odbywała się w domu i w plenerze. Gdy spałam w namiocie, jeden z moich kolegów wszedł do domu i odblokował mój ładujący się telefon. Pewnie podpatrzył wcześniej, jak wpisywałam kod. Skopiował moje zdjęcia, po czym złożył z nich „pokaz slajdów” z piosenką typu „Jebać s * ki”. Gdy o tym teraz myślę, ciężko mi uwierzyć, że coś takiego naprawdę miało miejsce. Czułam się wtedy naprawdę okropnie, miałam wrażenie, że wszyscy w szkole widzieli te zdjęcia. Do dziś się tego obawiam.

***

Byliśmy razem prawie cztery lata. Mamy dziecko. Czasem przesyłaliśmy sobie nudesy. Kiedy robiłam zdjęcia, nie czułam wstydu, czułam podekscytowanie, była frajda. Cieszyłam się, że to będzie wstęp do fajnego, pikantnego flirtu. Przesłałam mu zdjęcia podczas delegacji, były też pikantne rozmowy na kamerkach na Skypie. A on zrobił z nich skriny. Kiedy rozstawaliśmy się, dostałam pierwszą wiadomość: „Każdy zobaczy te zdjęcia”. Byłam w szoku. Zaczęłam wstydzić się tego, że czerpałam z tego radość. Jakby to było coś złego.

To był 10 lat temu, miałam wtedy 20 lat.

Po rozstaniu napisał, że ma znacznie więcej niż moje zdjęcia z wanny czy spod prysznica. Robił skriny w trakcie naszych wideorozmów. Byłam przerażona. Bałam się, że zobaczą je ludzie z pracy, moja mama, bliscy. Że wyrzucą mnie z pracy, że każdy powie: „Dobrze jej tak”. Poczułam się też oszukana: oboje braliśmy udział w tych rozmowach, on też. A to mnie mógł upokorzyć, nie na odwrót. Bo przecież facet może spać z kim chce, oglądać porno, uprawiać cyberseks i udostępniać czyjeś nagie zdjęcia bez zgody, a kobieta ma się nie wychylać.

Były partner groził mi udostępnieniem nudesów przez pół roku. Po miesiącu byłam kłębkiem nerwów, a kiedy widziałam wiadomość od niego, dostawałam biegunki, wymiotowałam, miałam ataki paniki. Pół roku pisał, że wrzuci te zdjęcia wszędzie, że wyjdę na szmatę i każdy zobaczy, jaka jestem. A teraz myślę: jaka? Każdy by zobaczył, że mam seksualność? Że dzieliłam się nią z partnerem? Co w tym takiego strasznego?

Ale wtedy byłam przerażona. Miał też moje zdjęcia z plaży, z okresu po ciąży. Pisał, że jestem ohydna, że wrzuci te zdjęcia wszędzie, żeby każdy się pośmiał z tego, jakim obrzydliwym wielorybem się stałam, że wyglądam na nich jak waleń wyrzucony na brzeg. A najgorsze było to, że to mi było wstyd. To ja się bałam, a nie on. Długo musiałam to przepracowywać

Teraz mam nowego partnera. Do niego też wypisywał teksty w stylu: Fajnie ci ją całować? Bo ja ci mogę pokazać, co ona miała w tych ustach. Teraz mamy relacje ograniczające się do rozmów o dziecku. Poszedł na terapię, ale nigdy nie przeprosił, nie wykazał skruchy, udaje, że tego nie było.

Po tym straciłam zaufanie do mężczyzn, ale też do ludzi ogólnie. Dalej czasem łapię się na tym, że wyślę wiadomość na Facebooku komuś, kogo znam 10 lat, on odczyta, a ja cofam wysłanie wiadomości, by zniknęła – bo się boję. Ale osoby, którym ufam, wiedzą, czemu tak jest. Ważnych rzeczy nie piszę przez internet, nie zwierzam się z tych najtrudniejszych, tylko twarzą w twarz. Boję się skrinów. Pracuję nad tym z terapeutą. Ale niestety często jest, jak jest, i daję sobie na to zgodę. Od tego czasu nie zrobiłam też sobie nigdy nudesa. Zostało mi to poczucie, że wiem, że to nic złego, jak ktoś robi, czy wstawia na Instagram. Podziwiam, ale sama się boję.

***

Mam 16 lat. Od zawsze czułam się gorsza od innych dziewczyn. Pocieszenia szukałam u chłopaków, pokazując im swoje ciało w wiadomościach. Początkowo bałam się przesyłać zdjęcia, ale gdy dostawałam komplementy, strach uciekał i czułam się ze sobą pewniej. Lubiłam, jak mnie komplementowali, potrzebowałam tego. Zaczynałam akceptować swoje ciało. Zawsze słyszałam że jestem płaska i brzydka, ale gdy ci chłopcy mówili, że wyglądam pięknie, że mam idealne piersi i tyłek, czułam się lepiej. Przestałam płakać i widziałam w sobie piękną dziewczynę. Niestety, gdy chciałam zakończyć taką relację, automatycznie robili się nachalni. Kilku z nich przesłało moje zdjęcia do kolegów i moich dawnych znajomych. Czułam się jak dz*wka. Do tej pory brzydzę się swoim ciałem. Brzydzę się sobą, bo mogłam jakoś inaczej zobaczyć w sobie piękno. Są lepsze sposoby niż wysyłanie takich zdjęć. Jakie? Nie wiem. Gdybym wiedziała, pewnie bym to zrobiła.

Nie zgłosiłam się na policję, ponieważ sprawa ucichła.

To, niestety, nie jedyna taka historia. Chłopak, z którym kiedyś byłam, dalej ma moje zdjęcia i nie chce ich usunąć, mimo że informowałam, że pójdę z tym na policję. Ale nie pójdę, wstydzę się. Nie powiem też rodzicom, bo czuję się zażenowana tym, co zrobiłam, że pokazywałam się komuś i dałam się oszukać. Ludzie, szczególnie dorośli, uważają to za coś nieodpowiedniego. Dlaczego? Nie wiem właśnie. Ja się czułam dzięki temu dobrze, ci chłopcy też. Nie wiem, dlaczego dorośli uznają to za zło. Ale tak jest.

***

Poznałam go na imprezie. Był czarujący i dobrze wiedział, co dziewczyna chce usłyszeć i o co pytać. Miałam wtedy problemy. Chaos i rozpacz po poprzednich nieudanych związkach. Byłam zdesperowana i usilnie szukałam sobie partnera, aby wypełnić smutek. On był rozwiązaniem na te smutki. Przyszedł w idealnym momencie, pełen czarujących obietnic. Ale znajomi dość szybko ostudzili mój entuzjazm: opowiadali, w jaki sposób traktuje dziewczyny, że liczy się dla niego przygodny seks i często uwodzi kobiety, aby iść z nimi do łóżka. Rozmawiałam z nim o tym, przyznał im rację, powiedział, że sypiał z wieloma kobietami. Ale zarzekał się, że przy mnie to się zmieniło i że w końcu znalazł dziewczynę, z którą może stworzyć długi związek. Uwierzyłam mu, zaufałam. Pokochałam go i wierzyłam w jego zapewnienia. Przed nim byłam w dwóch związkach. Nigdy nie bawił mnie przypadkowy seks, zawsze uprawiałam go z miłości. A on był zachwycony. Wyzywał dziewczyny, które uprawiają przygodny seks, od dz*wek i ku*ew, które się nie szanują.

Co rusz dawał mi do zrozumienia, że inne kobiety wysyłają nagie zdjęcia do swoich partnerów. Że w ten sposób pokazują, że są zaangażowane i że im ufają. Nie chciałam robić takich zdjęć, ale czułam, że muszę, bo inaczej go stracę. Że to jedyny sposób, aby go przetrzymać na dłużej i by mnie nie zostawił. Zrobiłam półnagie zdjęcia w bieliźnie i wysłałam. Uznałam, że skoro go kocham, to nic się nie stanie. Po krótkim czasie zerwał ze mną, twierdząc, że on jednak nic nie czuje i że nie chce mnie krzywdzić i okłamywać, ale szanuje mnie i będę miała w nim przyjaciela. Opowiadał, że nie jest gotowy na związek. Chwilę później miał kolejną dziewczynę, z nią związał się na dłużej. Nakrzyczałam na niego, gdy się o tym dowiedziałam.

Kiedy jego dziewczyna to odkryła, naskoczyła na mnie. Wyzywała mnie od pustych szmat, które rozbierają się przed kamerką przy pierwszym lepszym, i że dla niego byłam tylko zwykłą laską do r*chania. Byłam ofiarą jego kłamstw i manipulacji, a zachowywała się, jakbym to ja była winna. Okazało się, że pokazywał swoim kolegom moje zdjęcia, śmiejąc się, ze uważam, że nie jestem taka jak wszystkie, a tak szybko robiłam takie rzeczy. Że jestem zwykłą dz * wką.

Nie dawałam rady. Leczyłam się z zaburzeń lękowych przez następny rok. Psycholog, psychiatra, leki.

Darowałam sobie związki, myślałam tylko o tym, że ktoś znowu mnie okłamie w podobnych celach. Minęły dwa lata. Potrzebowałam wiele czasu, by zaufać kolejnemu mężczyźnie. Ale udało się. Jestem po terapii, w szczęśliwym związku.

***

Poznałam go na Tinderze. Wysłał mi snapa, że zapłaci za nudesy. Miałam wtedy problemy finansowe. Stwierdziłam, że to nic złego, wysłałam. Po czym, gdy miał mi zrobić przelew, zaczął pisać, że się nabrałam. Okej – pomyślałam – trudno. Następnego dnia widzę powiadomienie od niego. „Albo wyślesz nudesa, albo cały twój Facebook dowie się, jak wyglądasz nago i co lubisz robić”. Zrobiłam to, przerażona. Takie sytuacje zdarzały się częściej. W końcu uznałam, że nie mogę tak dalej żyć. Nie jadłam, nie spałam, wiecznie w nerwach. To trwało około trzech miesięcy. On się zgodził: „Spotkajmy się na seks, a wtedy sama usuniesz zdjęcia” . Wpadłam w panikę. Tłumaczyłam, że nie chcę, zaczęłam kłamać, że nie ma mnie w okolicy, że mam trudną sytuację… W końcu mieliśmy umowę, że wysyłam ostatniego nudesa i mogę go zablokować, a on usunie wszystko. Wysłałam i po prostu go zablokowałam. Nie wnikałam, czy usunął, czy nie. Długi czas nie mogłam dojść do siebie. Przez to wszystko jestem nieufna.

***

U mnie w szkole na ścianie szatni widniał  adres strony z porno. Więc w wieku 12 lat zacząłem oglądać porno. Dziecięca ciekawość, po prostu. Gdy miałem 15 lat, pisałem z pewnym chłopakiem. Razem się masturbowaliśmy, robiliśmy sexting. W pewnym momencie nawet byliśmy razem. Wstępnie umówiliśmy się na seks, ale do niczego nie doszło, bo go zablokowałem. Potem co chwila zakładałem i usuwałem fejk konta, na których pisałem z różnymi chłopakami i wysyłałem im nudesy. Kilka dni pisałem, usuwałem konto, dwa tygodnie przerwy i znowu zakładałem fejk konto. W końcu zacząłem się głodzić i nienawidzić swojego ciała. A ci ludzie dawali mi poczucie akceptacji. W ten sposób też odkrywałem swoją seksualność, świat, o którym nikt nic mi nie mówił. Samo się edukuję seksualnie, ale zacząłem to robić dopiero, kiedy zorientowałom się, żem trans. Czuję się źle z tym, co robiłom. Ale też wiem, że nikt mnie nie nauczył, że takie rzeczy robi się z osobami zaufanymi. Boję się, że ktoś mógł zamieścić moje zdjęcia w necie, a ja nawet o tym nie wiem. Wiem tylko tyle, że ja raczej nie będę miało poważnych konsekwencji. Tylko będzie mi to latało po głowie do końca świata i dzień dłużej

***

Miałam 16 lat, akurat przeglądałam portale typu „Demotywatory” czy „Wiocha”. Wówczas były dość popularne. I nagle wyskoczyło mi moje zdjęcie. Myślałam, że to mi się śni, że coś mi się przywidziało. Im dłużej się wgapiałam, tym większa panika i totalnie nieracjonalne myśli. Bo jaka jest szansa, że na stronach, na których dziennie wrzuca się tysiące fotek i człowiek ogląda kilkanaście pierwszych z brzegu – trafi się na swoje zapomniane zdjęcie?

W życiu nie czułam takiego stresu. Zalała mnie fala gorąca. Resztkami racjonalności napisałam do administratorów z prośbą o usunięcie zdjęć. Warunkiem było przesłanie oryginalnej fotki bez cenzury (paska na oczach). Ja tego zdjęcia nigdzie nie miałam, ale jakoś przetrząsnęłam stare archiwa i dotarłam. Zdjęcia usunięto. Do dziś jednak (a minęło już dużo czasu), co jakiś czas przechodzi mi przez myśl: „kto to mógł zrobić?”, „czy zrobi to jeszcze raz?”, „ile osób, których nie znam, pobrało tę fotkę?”, „w internecie nic nie ginie”...

Co to były za zdjęcia?

Piąta albo szósta klasa podstawówki. To była jedna z pierwszych wycieczek szkolnych, w których brałam udział z nową klasą. Grupka kilku najpopularniejszych dziewczyn zobaczyła na przystanku bazgroł penisa. Dużo śmiechu, radości. Ja wyglądałam wtedy jak totalny kujon, byłam obśmiewana. A jestem raczej towarzyska i chciałam do tej grupy albo dołączyć, albo przynajmniej wypaść dobrze i atrakcyjnie, żeby mnie zaakceptowały. Nauczycielki stały obok i z uśmiechami kręciły głowami na to zainteresowanie dziewczynek bazgrołem członka.

Dziewczyny robiły mu zdjęcia aparatem cyfrowym. Któraś zaproponowała, żebyśmy wszystkie zrobiły sobie zdjęcie grupowe. I jedno takie powstało. Później wszystkie ustawiały się i udawały, że członek trafia im do ust.

Miałam zapozować przy rysunku członka, udając seks oralny. W wieku 11 lat.

Gdy to zrobiłam – strzelono mi zdjęcie. Natychmiast poprosiłam o usunięcie, ale obśmiano mnie, że mam nie przesadzać, że nic się nie stało, że jestem nudziarą. Więc też odpuściłam i zaczęłam udawać, że mam to w nosie, że w sumie to śmiesznie.

Potem, gdy zgrywałam te zdjęcia po wyjeździe, ta fotka tam była. Czyli mieli ją wszyscy, którzy zgrywali zdjęcia. Wyrzucałam sobie, że to moja wina. Ale to nie ja zrobiłam zdjęcie. Nie ja je gdzieś wrzuciłam. Tam byli nauczyciele, nikt nie widział, nie reagował. Dziś myślę sobie, że miałam mega fuksa, że trafiłam wtedy na te zdjęcia, szybko zareagowałam i doprowadziłam do ich usunięcia. Czasem w mojej głowie prowadzę jakieś fantazje i rozważania: „Co by było, gdyby teraz ktoś z tym wyjechał, próbując mi zaszkodzić?”. Ale fotka z perspektywy dorosłej mnie jest żenująca – i tyle.

***

Jestem psycholożką i psychoterapeutką. Dlaczego taki wybór zawodu? Ponieważ kiedy miałam 16 lat, nie pomógł mi żaden dorosły. Dziś staram się brać sprawy w swoje ręce i pomagać młodym kobietom. Być dorosłym, jakiego sama potrzebowałam.

Kiedy byłam w trzeciej gimnazjum, flirtował ze mną dużo starszy chłopak, student informatyki. Bardzo mi to imponowało. Gorące wymiany smsów, wyznania na gadu gadu… Wysyłałam mu swoje nudesy. Nie zdecydowałam się jednak na współżycie – nie byłam na to gotowa. Po jakimś czasie on zatrudnił się jako stażysta informatyk w liceum, które właśnie zaczynałam. Stworzył stronę internetową, na której miałam oferować swoje usługi seksualne z moim numerem telefonu. Następnie poszedł do dyrekcji donieść, że zupełnym przypadkiem znalazł w internecie taką stronę, na której rozpoznał jedną z uczennic. Zostałam usunięta z liceum z informacją, że albo sama odejdę, albo pokażą zdjęcia na gronie pedagogicznym i będą myśleć, co ze mną zrobić. Nikt nie chciał słuchać mojej wersji o działaniu z zemsty. Z prokuratury dostałam zarzut rozpowszechniania treści pornograficznych nieletnich. Miałam 16 lat. Tym nieletnim, którego zdjęcie miałam rozpowszechniać, byłam ja sama. Tyle że ja nic nie rozpowszechniałam.

Przesłuchania na policji były koszmarem. Słyszałam od pań policjantek, jaki to młody informatyk był sympatyczny i jak to go zmartwiła rozwiązłość tak młodej osoby. Pani adwokat dawała rady typu „wyjmij wszystkie kolczyki z uszu i nie maluj się, bo będziesz mniej przekonująca”. Udzielono mi jedynie pouczenia, ponieważ moja adwokat wywalczyła, by sędzią był młody mężczyzna. Ponoć każda kobieta by mnie skazała.

Pani pedagog szkolna spytała, jak długo zajmuję się prostytucją. Twierdziła, że rozmawiała z moją klasą, a oni mówili, że jestem „typem manipulatorki”. W końcu zdecydowałam się odejść w środku pierwszej klasy. Żadne inne liceum nie miało miejsc, więc po dwóch miesiącach bez szkoły dostałam się do jednego z najgorszych liceów. Koniec końców, bardzo się cieszę, że tak wyszło. Miałam super nową klasę i był luz.

Niestety, historia wróciła po dziesięciu latach, gdy w wieku 26 lat poczułam blokadę przed mężczyznami. Do dziś mam problemy z własnym ciałem i seksualnością. Moje ciało wystawione na widok, zawstydzone, plugawe, winne. Uczę się to zmieniać. Historie moich pacjentów pokazują mi każdego dnia, ile jest jeszcze do zrobienia. Chcę swoja traumę przekuć w siłę.

Dziś mam 30 lat i kiedy przypominam sobie tę historię, wciąż czuję ścisk w żołądku i mimowolny odruch wymiotny.

***

Pewien bardzo znany YouTuber jakiś czas temu dodawał strasznie smutne instastory. Było mi go szkoda i napisałam do niego, że nie ma sensu rozpaczać i trzeba działać. Podziękował. Pisaliśmy chwilę normalnie. Po kilku dniach zmienił trochę sposób pisania i zaczął w żartach prosić mnie o zdjęcia od szyi w dół bez ubrań. Mówił, że to nic złego i dostaje tego tysiące, więc jak ja wyślę swoje, to nic się nie stanie i go to nie ruszy. Nie byłam chętna. Potem wyśmiewał dziewczyny, które wysyłają mu takie zdjęcia. Kilka dni później znowu wrócił do tematu i prosił o te zdjęcia. Po czym wysłał nudesa jakiejś dziewczyny. Wątpię, by miał na to jej zgodę, jej zdjęcia użył w celu przekonania mnie do wysyłania jemu swoich nagich zdjęć. Poczułam obrzydzenie – ale nie do tej dziewczyny, tylko do niego. Ostro napisałam, że nie wyślę i ma mnie nie denerwować. Trochę to wyśmiał, ale odpuścił. W międzyczasie zwierzał się ze swoich problemów i nagrywał mi filmiki, na których dziękował za wsparcie i mówił, że jestem słodka i nie wie, co by beze mnie zrobił. Zapraszał mnie też do siebie i proponował, bym weszła mu do łóżka, bo „ma wolne miejsce obok i jest to oferta limitowana – i moja strata, jak nie skorzystam”. Gdy zobaczył, że nie jestem zainteresowana, urwał kontakt, a za plecami wyzywał mnie od chorych psychicznie, kłamał, że się puszczam w klubach i „ku*wiłam się przed 18. rokiem życia”.

***

Byłem z nią blisko. Wysyłała mi nudesy i oczekiwała tego ode mnie. Ufałem jej, zaznaczaliśmy wyraźnie, że to pozostanie tylko między nami. Ale wysyłając, czasami czułem się nie najlepiej.

Po jakimś czasie dowiedziałem się, że bez z mojej zgody pokazywała je innym osobom. Powiedziała mi o tym przyjaciółka. Na szczęście, nie było na tych zdjęciach mojej twarzy. Jakoś się z tego wybroniłem, że to nie moje zdjęcia, a ona próbuje mnie wrobić. Sam nigdy i nikomu nie powiem, że ona też wysyłała. Nie chcę się zniżać do jej poziomu.

***

Szczerze mówiąc, nigdy o tym z nikim nie rozmawiałam.

Parę lat temu chłopak, na którym bardzo mi zależało, włamał się na mojego maila i zobaczył, że rok wcześniej romansowałam z kolesiem zza granicy. Nie byliśmy wtedy jeszcze razem, ale bardzo zabolał go charakter tamtej relacji i nudesy w korespondencji. Najpierw zerwał ze mną, a potem wysłał zdjęcia do mojej rodziny i znajomych, starając się mnie zdyskredytować. To był koszmar. Miałam ataki paniki i myśli samobójcze, bo moje relacje z bliskimi już wtedy były złe. Część koleżanek odwróciła się ode mnie.

Po tamtym zdarzeniu na długi czas straciłam zainteresowanie seksem i flirtem, stałam się bardzo nieufna i niepewna siebie. Bardzo długo w ogóle nie byłam zainteresowana mężczyznami. Kiedy spotkałam chłopaka w internecie i wydawał się wartościowy, automatycznie podałam swoje nieprawdziwe dane, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Samo okłamywanie przez internet dobrze mi wychodziło. Pisaliśmy ze sobą miesiąc, zanim się zobaczyliśmy. Na spotkaniu mało o sobie mówiłam, musiałam bardzo się pilnować. Cały czas czułam, że nie zasługuję na tę szansę. Miałam ogromny mętlik w głowie. Do łóżka poszliśmy po paru miesiącach – było to naturalne, nie miałam już żadnych myśli o tym, że mogę zostać zawstydzona.

Okazało się, że rzeczywiście dobrze trafiłam. Ale długo ciągnęłam tamto kłamstwo i potem musiałam to odkręcić. Przyznałam mu się. Zrozumiał to i mi wybaczył, pod warunkiem, że nie będę go więcej okłamywać. Do tej pory jesteśmy razem i świetnie nam się układa. Doczekaliśmy się nawet dziecka.

Ale do dziś nie mam konta podpisanego imieniem i nazwiskiem w mediach społecznościowych. Boję się.

***

Nie wysyłam i nie robię nagich fot, bo nie mam takich potrzeb. Mam 36 lat i nigdy mnie to nie kręciło. A gdyby nawet kręciło, to bałabym się – każdy związek może się kiedyś zepsuć, a ludzie robią wtedy straszne rzeczy. Szantaże, zastraszenia, manipulacje… Nawet do własnego męża takich nagich zdjęć nigdy nie wysłałam.

***

Gdy miałam 17 lat, spotykałam się z pięć lat starszym chłopakiem. Zakochałam się po uszy. Nie byliśmy w związku, bo twierdził, że chce poczekać, aż przeprowadzę się za rok do jego miasta. Nie raz prosił mnie o nagie zdjęcia, ale intuicja mi podpowiadała, żeby nic nie wysyłać. Później oszukał mnie i zdradził. Nie mogłam w to uwierzyć, bo zawsze traktował mnie cudownie i wydawał się idealny. Minęły trzy lata, a ja do dziś dużo o tym myślę i ciężko mi się z tym pogodzić.

Parę miesięcy po tym, jak przestaliśmy się spotykać, przyjechał do mnie chłopak mojej przyjaciółki, by pogadać. Rozmawialiśmy, a on nagle wypalił z tekstem, że słyszał o moich nagich zdjęciach, które krążą. Totalnie mnie zamurowało. Chłopak wytłumaczył, że tamten ma moje zdjęcia. Nigdy mu żadnych nie wysyłałam, więc jeśli to prawda, to zapewne zrobił je sobie sam. Poczułam się strasznie. Nawet teraz, gdy o tym mówię, to chce mi się płakać, bo wydawał się dorosłym odpowiedzialnym gościem i nie rozumiem, po co było mu tak mnie krzywdzić.

Nie zgłaszałam tego nigdzie, bo nie miałam na to siły ani dowodów. Gdy później spotykałam się z kimś innym, zawsze pilnowałam, żeby jego telefon leżał daleko o łóżka i żebym to ja spała na brzegu i wiedziała, kiedy będzie wstawał – żeby uniknąć takich sytuacji, bo, jak widać, można być kogoś pewnym, a i tak może się skończyć różnie. Ale to życie w ciągłym strachu. Mam nadzieję, że poznam kiedyś kogoś normalnego.

Nie robię też sobie sama nagich zdjęć. Kiedyś sobie zrobiłam w bieliźnie, żeby zobaczyć efekty po ćwiczeniach, ale to raz. Czasem patrzę w aparacie, jak wyglądam, ale nie robię zdjęcia, bo zawsze się cykam, że jakimś cudem to wycieknie.

W moim mieście jest strasznie duszna atmosfera. Wczoraj moja 15-letnia siostra udostępniła post z informacją, że nudesy nie są wstydem, za to ich rozpowszechnianie bez zgody jest przestępstwem, po czym napisała do niej jakaś dziewucha, żeby wróciła do szkoły i się szacunku nauczyła. Ale nie gadamy o tym z siostrą. Wątpię, żeby robiła nudesy. Chociaż raczej nie weszłaby ze mną w te tematy, bo się wstydzi – i ja, szczerze mówiąc, trochę też. Jednak różnica prawie sześciu lat między nami robi swoje.

Cieszę się, że wyprowadziłam się na studia do innego miasta. Do mojego miasta wracam tylko czasem do rodziców.

***

Mam 30 lat, męża i córkę. Gdy byłam nastolatką, rodzice mówili, że jestem bardzo rozsądną dziewczynką. A szalałam, ile wlezie: piłam, paliłam, brałam niedozwolone substancje. Nudesy też wysyłałam. Nie wysyłałam do zupełnie obcych osób, ale np. do kogoś poznanego wcześniej, w klubie. Co wtedy czułam? Dreszczyk emocji. Do głowy by mi to nie przyszło, że ktoś może to wykorzystać. Nie jestem sławna, wydawało mi się, że to problemy rozpoznawalnych osób. Nie słyszałam takich historii u koleżanek. Zaczęłam słyszeć, gdy byłam starsza – ale to też raczej opowieści znajomych znajomych, nikt bezpośrednio z towarzystwa.

Gdy kończyła się u mnie relacja, urywał się kontakt – i tyle. Nigdy nie miałam takiej chorej sytuacji, żeby ktoś mnie potem straszył albo ja kogoś. I się zastanawiam – co poszło nie tak? Czy dobrze trafiałam, czy ludzie są coraz większymi gnojami? Ba, nawet mojemu mężowi wysyłałam nudesy. Mam wrażenie, że żyłam w jakimś innym świecie. Bez tego ciągłego strachu. Gdy poznaję takie historie, jestem w szoku.

***

Koniec wakacji 2018 roku. Miałam niecałe 14 lat – a także problem ze znalezieniem sobie przyjaciół. Szukałam ich w internecie, na pewnej grupce poznałam chłopaka. Facet miał wtedy 24 lata. Bardzo fajnie nam się pisało, był miły, śmieszny, czułam się, jakbyśmy znali się od dawna. Myślałam, że rozumiał moje problemy. Czułam ulgę, że mogę się komuś wygadać. Z czasem nasza relacja zaczęła się pogłębiać, czuliśmy się pewnie co do siebie. Aż padło pytanie, czy nie wysłałabym mu nagich zdjęć. Byłam w lekkim szoku, nigdy nie zostałam poproszona o coś takiego. Pierwszy raz odmówiłam, ale zaczął mnie prosić i prosić, aż w końcu mu się poddałam. Wysłałam mu je, tłumacząc sobie, że przecież mu ufam.

Zaczął mnie chwalić, poczułam się doceniona. Pytania o nudesy zaczęły się powtarzać co kilka dni. Wysłałam mu je jeszcze trzy razy. Gdy za czwartym razem poprosił, uznałam, że tym razem odmówię. Przecież nie mogę wysyłać mu zdjęć w nieskończoność. On zareagował bardzo agresywnie. Zaczął mnie wyzywać. Powiedział, że jeśli tego nie zrobię, moi wszyscy znajomi zobaczą, jaką dz*wką jestem. Byłam przerażona, zaczęłam go błagać, żeby tego nie robił, ale nie podziałało. Wstawił moje zdjęcia na swoją tablicę, dodatkowo rozesłał je sporej liczbie moich znajomych. Momentalnie go zablokowałam, szybko usunęłam swoje konto, żeby nie miał dostępu do mojej listy znajomych. Założyłam kilka kont, tylko po to, by go zgłosić. Byłam strasznie przerażona, płakałam nocami, dniami, odcięłam się od wszystkich mediów społecznościowych. Na szczęście, tylko kilka osób z mojej szkoły otrzymało to zdjęcie, więc nie zostałam bardzo poniżona, wracając do niej.

Po długim czasie założyłam konto, z fejkowym nazwiskiem. Sprawdziłam, czy jego konto dalej istnieje, na szczęście nie. Byłam w totalnej rozsypce psychicznej, nikomu z rodziny nie powiedziałam, do dziś nie wiedzą. Policja również nie została powiadomiona. Nikomu nie życzę, aby przechodził przez to, co ja.

***

Gdy miałam 19 lat, były chłopak dodał nagranie, jak robię mu loda na pornhub.com. Kiedy poszłam to zgłosić na komisariat, policjant kazał mi przy nim pokazać to nagranie. Przyszło dwóch jego kolegów. Siedziałam na krześle, przede mną leciał film pornograficzny z moim udziałem, a za mną stoi czterech policjantów. Prokurator umorzył sprawę z powodu braku możliwości ustalenia sprawcy. Dopiero po latach narzeczony otworzył mi oczy, że to, co się wydarzyło na policji, było karygodne.

***

Mój były chłopak wysłał przez Gmail bez filmik, na którym byłam naga i robiłam mu loda. Dowiedziałam się o tym, bo w związku mieliśmy dostęp do swoich kont, a po zakończeniu po prostu nie zmienił hasła. Zgłosiłam to na policję. Było mi wstyd, ze tyle osób na komendzie miało do tego wgląd, przesłuchiwali mnie i oglądali filmik w mojej obecności. Przegrałam sprawę i do tej pory nie wiem, czemu. Do dziś sprawdzam strony porno, czy nie pojawił się przypadkiem ten film.

***

Miałam 16 lat, szłam do liceum. To były wakacje i chciałam się zabawić. Założyłam Tindera. Zaczęłam pisać z jednym chłopakiem, miał 19 lat. Wszystko szło super, był bardzo miły, świetnie nam się gadało. Dodaliśmy się na Snapchacie, wysyłaliśmy sobie snapy. On po jakimś czasie zaczął wysyłać mi softy – zdjęcia bez koszulki, później w samych bokserkach. Bardzo mi się podobał, więc robiłam podobnie. Pewnego razu zaczęliśmy uprawiać sexting i wysyłaliśmy sobie nagie zdjęcia. Wszystko było świetnie – do czasu, aż postanowiłam zerwać znajomość. Zrobił się trochę dziwny i przestałam czuć się z nim komfortowo. Wtedy się zaczęło. Zaczął do mnie wydzwaniać i straszyć, że wszystkie moje nagie zdjęcia zapisał i wyśle je do mojej nowej szkoły mailem. To były najgorsze chwile w moim życiu. Oczywiście, za bardzo się bałam mu odmówić, o policji nie było mowy, bo moi rodzice są z gatunku ,,sama się o to prosiła”. I bardzo się tego wstydziłam. Kontynuowaliśmy ,,relację”, a właściwie on kontynuował szantaż. Musiałam do niego pojechać, tam mnie gwałcił. Tak bardzo bałam się o swoje życie (był nieobliczalny), że po prostu milczałam, dopóki nie wsiadłam do pociągu powrotnego. Popłakałam się jak nigdy w życiu. Później przyjechałam do niego drugi raz – ta sama sytuacja. Robiłam wszystko, żeby dał mi spokój – sceny zazdrości, fochy. Chciałam, żeby uznał mnie za mało atrakcyjną i niewartą uwagi. Podziałało, w końcu się mną znudził.

Ta sytuacja zniszczyła mi życie do reszty – całkowicie nie radzę sobie w relacjach romantycznych, nigdzie nie czuję się bezpiecznie, nie potrafię nikomu zaufać, moje życie teraz to katorga, ciągle leczenie psychiatryczne i brak perspektyw na polepszenie tego stanu.

undefined

Doświadczyłaś podobnej przemocy? Potrzebujesz wsparcia? Znajdziesz je w Fundacji Feminoteka, Centrum Praw Kobiet i Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu (darmowe wsparcie prawne). Nie jesteś winny ani winna. Nie jesteś sam ani sama.

undefined

Obserwuj nas w
autor
Maja Staśko
Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@wtv.pl
polska świat polityka gospodarka gwiazdy tv pogoda opinie ekologia