Bo trzymali się za ręce. Dwójka aktywistów zaatakowana pod domem, jeden z nich doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu
Ataki skrajnej prawicy na środowiska LGBT należałoby zapewne uznać za pokłosie wyjątkowo agresywnej kampanii prezydenckiej, w trakcie której wielokrotnie przekonywano, że ludzie nieheteronormatywni zagrażają tzw. tradycyjnym wartościom (najwyraźniej nie ma wśród nich tolerancji), na których zbudowano Polskę. I choć Andrzej Duda przeprosił obywateli za język, którego użyto w drodze po Pałac Prezydencki, a Kinga Duda usiłowała przekonać, że mimo słów przedstawicieli obozu rządzącego każdemu w Polsce należy się prawo do tego, by "nie bać się wyjść z domu", ulice największych polskich miast od kilkunastu dni pozostają areną dla starć między aktywistami LGBT a strażnikami owych "wartości".
Warszawa. Aktywista LGBT pobity pod własnym domem
Imię Margot zna dziś zapewne każdy, kto poświęcił choć kilka minut na to, by w minionych dniach prześledzić doniesienia z kraju. Osobom interesującym się sprawą obcy nie będzie pewnie też wizerunek Linusa Lewandowskiego, mężczyzny, który usiłował bronić niebinarną aktywistkę przed policyjnym zatrzymaniem. Po protestach na Krakowskim Przedmieściu został zatrzymany przez funkcjonariuszy. W areszcie spędził 26 godzin.
Szczegółowy opis traktowania, jakiego w nocy z 7 na 8 sierpnia ze strony policji doświadczył Linus, przed kilkoma dniami publikował Onet. Uważnie czytając relację aktywisty, który znalazł się na dachu radiowozu po tym, jak ubrani po cywilnemu mężczyźni zgarnęli Margot, z łatwością odnajdziemy szereg uchybień i nadużyć, jakich dopuścili się mundurowi. Całość odnaleźć można pod tym LINKIEM .
Nie minął tydzień od momentu, gdy po przeszło dobie Linus wyszedł na wolność i wspólnie ze swoim partnerem powrócił do ich warszawskiego mieszkania, a aktywiści po raz kolejny dotkliwie odczuli na sobie skutki agresji wobec środowisk LGBT, podkręcanej dodatkowo przez prawicowe (w tym niestety i publiczne) media. Tuż przed północą mężczyzna opublikował wpis, w którym twierdzi, że wraz z Rafałem zostali pobici zaledwie 5 metrów od własnego domu. Powód? Mężczyźni trzymali się za ręce.
Jako dowód Linus upublicznił zdjęcie swej twarzy w chwilę po zajściu. Skończyło się "tylko" na złamanym zębie i podbitym oku. Partner aktywisty ma "zaledwie" kilka siniaków. Sprawcy zbiegli z miejsca zdarzenia.
Źródło: Facebook/Linus Lewandowski / Onet
Koniecznie obejrzyj nieziemsko prosty i szybki przepis na przepyszny posiłek!