Powiesiła na biurze posłanki PiS kartkę A4, teraz spokoju nie dają jej służby. "Według policji dokonałam tak strasznego czynu, że trzeba było mnie ukarać"
-
Do zdarzenia doszło pod koniec listopada - Anna Sikora powiesiła na elewacji biura Lichockiej hasło "Zaginęły prawa człowieka. Znalazcę prosimy o kontakt”
-
Funkcjonariusze rozpoznali aktywistkę po nagraniach z monitoringu
-
Członkini partii Razem złożyła już zeznania i odmówiła przyjęcia mandatu w wysokości 400 złotych
Anna Sikora jest inicjatorką Strajku Kobiet w Sieradzu oraz działaczką lokalnego okręgu partii Razem. W rozmowie z naszą redakcją podała, że podczas manifestacji w jej miejscowości, liczącej blisko 42 tysięcy mieszkańców, na ulicach gromadziło się ponad 1500 osób.
Zainicjowała Strajk Kobiet w Sieradzu i powiesiła kartkę na biurze Lichockiej. "Jak się mocniej kichnie, to ta kartka sama odlatuje"
- Głęboko nie zgadzam się z polityką Prawa i Sprawiedliwości, zwłaszcza po wyroku tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego, który niemal całkowicie zakazał aborcji w Polsce - komentuje Sikora
W rozmowie z naszą redakcją aktywistka wyjaśniła swoje motywacje. - Jest to forma mojego protestu. Emocje strajkowe opadły, więc pozostaje nam inna forma krytyki władzy. Mamy do tego prawo, wolność słowa gwarantuje nam Konstytucja.
Następnie, pod koniec listopada Anna Sikora zawiesiła na biurze Joanny Lichockiej kartkę A4 z napisem "Zaginęły prawa człowieka. Znalazcę prosimy o kontakt" .
- Kartkę przykleiłam na cienką, szkolną taśmę klejącą. Jak się mocniej kichnie, to ta kartka sama odlatuje. Według policji dokonałam tak strasznego czynu, że trzeba było ukarać mnie grzywną w wysokości 400 złotych - deklaruje członkini partii Razem.
Do interwencji funkcjonariuszy nie doszło podczas zawieszana plakatu. Służby dotarły do Anny Sikory poprzez nagrania z monitoringu . Organizatorka lokalnego Strajku Kobiet otrzymała wezwanie na przesłuchanie w charakterze świadka . Wyjaśnimy, że w podobnych sytuacjach policja wzywa w charakterze podejrzanego lub świadka. Osoby występujące w drugim wariancie nie mogą odmówić składania zeznań .
- Na przesłuchanie poszłam z prawnikiem. Przyznałam się do zarzutu, ponieważ uważam, że kłamanie organom ścigania jest złe. Nie uważam jednak, żeby był to powód, żeby karać mnie grzywną za kartkę A4 z drukarki domowej, która została przyczepiona na słabej jakości taśmy klejącej - informuje nas działaczka społeczna.
Inicjatorce sieradzkiego Strajku Kobiet postawiono zarzut z artykułu 63 Kodeksu wykroczeń . Przepis wskazuje, że "Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny".
- Orzeczenia sądu z ostatnich lat podkreślają, że ten przepis został wprowadzony w 1983 roku i był wymierzony przeciw opozycji, która wówczas plakatowała - tłumaczy.
W rozmowie z naszą redakcją Sikora przypomniała zajście z udziałem popieranego przez Prawo i Sprawiedliwości prezydenta Sieradza. Paweł Osiewała, bo o nim mowa, za spowodowanie kolizji na pustym parkingu otrzymał karę w wysokości 300 złotych . Prezydent miał nie udzielić jej pomocy i odjechać z miejsca zdarzenia, zostawiając poszkodowaną leżącą na bruku.
- To jest jakaś abstrakcja, że za tę kartkę traktuje się mnie ostrzej, niż potrącenie 80-letniej kobiety na parkingu - komentuje członkini partii Razem.
Inicjatorka Strajku Kobiet będzie odwoływać się od wyroku sądu pierwszej instancji, zakładając, że wymiar sprawiedliwości przychyli się do wniosku policji.
Źródło; [WTV]