GW: Policja zapukała do drzwi uczestniczki Strajku Kobiet. "Odbieram to jako prześladowanie polityczne"
-
Gazeta Wyborcza ujawnia, że mama działaczki Nowej Lewicy protestującej 13 grudnia w Kielcach została odwiedzona przez policję
-
Zamiast wysłać wezwanie na przesłuchanie, funkcjonariusze osobiście stawili się w adresie meldunkowym Alicji Lisiak
-
Działaczka wprost nazywa to prześladowaniem politycznym
To już niemal 2 miesiące od czasu, gdy Strajk Kobiet postanowił zareagować na wyrok wydany przez Trybunał Konstytucyjny 22 października. Okazuje się, że osoby biorące udział w protestach mogą liczyć na specjalne zainteresowanie policji .
Chociaż zgodnie z osądem organów ścigania masowe urodziny Radia Maryja nie są zagrożeniem (więcej na ten temat > TUTAJ <), to już Strajk Kobiet reprezentuje sobą łamanie praw obowiązujących w czasie epidemii. Gazeta Wyborcza przekazuje słowa Alicji Lisiak , która protestowała w Kielcach . Jej mama została odwiedzona przez policjantów.
Policja zapukała do drzwi mamy uczestniczki Strajku Kobiet
Alicja Lisiak brała udział w Strajku Kobiet w Kielcach 13 grudnia. To własne wtedy została wylegitymowana, a sama działaczka Nowej Lewicy podała wszystkie dane, o które prosił funkcjonariusz.
Według relacji udostępnionej przez Gazetę Wyborczą policja zdecydowała, że niezbędne jest odwiedzenie podanego adresu osobiście. Pod drzwiami domu pod Kielcami, gdzie mieszka mama Alicji Lisiak, pojawili się funkcjonariusze.
- Podałam policjantowi swoje dane. Powiedział, że będę przesłuchana na komisariacie. Spytał, jaki termin mi pasuje. Zgodnie z prawdą poinformowałam, że przygotowuję święta i w najbliższych dniach nie pasuje mi żaden termin - powiedziała w rozmowie z Gazetą Wyborczą działaczka.
Jednocześnie przekazała, że była przekonana, iż wezwanie na przesłuchanie zostanie dostarczone pocztą. Tak się jednak nie stało i w czasie, gdy Polska Policja zmaga się z nadmiarem obowiązków, zdecydowano się na wysłanie policjantów do domu Alicji Lisiak.
"To prześladowanie polityczne"
- Jestem zameldowana pod tym adresem. Funkcjonariuszka pytała o mnie. Nie rozumiem, dlaczego nie wysłali mi wezwania na przesłuchanie. Odbieram to jako prześladowanie polityczne. Chyba chodzi o to, żeby zrobić nam pokazówkę przed sąsiadami, że poszukuje nas policja - szczerze ocenia działania policji względem protestujących w ramach Strajku Kobiet.
Wspomniane wcześniej podwójne standardy pojawiają się również w wypowiedzi działaczki Nowej Lewicy dla Gazety Wyborczej. Okazuje się, iż w czasie, gdy protestujący mogą być pewni, że policja podejmie względem nich działania, to już nie wszyscy objęci są specjalnymi względami służb.
- Ostatnio był tłum podczas otwarcia mostu w Nowym Korczynie czy podczas uroczystości pod katedrą. Policja się nie zachowywała tak jak w stosunku do nas - wskazuje Alicja Lisiak. Na działania opisane przez działaczkę Nowej Lewicy odpowiedziała rzecznik kieleckiej policji.
Działaczka komentuje, policja odpowiada
- Policja nie ma obowiązku wysyłać zawiadomienia na adres korespondencyjny. Zgodnie z przepisami możemy też odwiedzić w domu. Dzięki temu możemy się dowiedzieć, czy ktoś rzeczywiście mieszka pod tym adresem - powiedział Gazecie Wyborczej rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Kielcach, Karol Macek.
Jednocześnie rzecznik zaznacza, iż zdarza się, że podane przez legitymowane osoby adresy to w rzeczywistości pustostany, czy fałszywe adresy, nigdy przez konkretne osoby niezamieszkiwane.
Źródło: Gazeta Wyborcza